,,Dwa tysiące sto czterdzieści siedem"

25.1K 855 311
                                    

- Luke. - mój głos zadrżał, łamiąc się. Byłam przerażona, chłopak nie ruszał się przez kilka dłuższych chwil. Mogłam dostrzec jak jego mięśnie się napinały. Wąchał moją krew wpatrując się gdzieś w jeden punkt za mną. Powoli włożył mój palec do ust, zlizując czerwoną ciecz. Nagle poczułam jak jeden z jego kłów rozszerza maleńką ranę. Syknęłam z bólu.


- Luke! - jęknęłam, czując łzy pod powiekami. Słone krople nie były spowodowane bólem, lecz strachem. Nie wiedziałam na ile chłopak sobie pozwoli. Zacznie od jednego palca, a co dalej? Nie próbowałam wyrwać mu ręki, bo wiedziałam, że to tylko by pogorszyło sytuację. Pociągnęłam cicho nosem, a wzrok Luke'a w tamtej chwili spoczął na moich oczach. Nagle odskoczył ode mnie na drugi koniec pokoju. Patrzył w moją stronę równie przerażony co ja.


- Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam, mała. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Nie potrafiłem nad tym zapanować. Przepraszam. - zaczął ciągnąć się dość mocno za włosy. - Zaczekaj. Za chwilkę wrócę. - po tych słowach zobaczyłam tylko jak rozmazana postać opuszcza pomieszczenie. Przetarłam twarz lekko trzęsącymi się dłońmi i schowałam się pod kołdrę. Byłam przykryta po samą szyję. Próbowałam uspokoić mój mocno przyspieszony oddech. Spojrzałam na palec, który jeszcze przed chwilą był rozrywany przez wampira. Była na nim dość sporych rozmiarów rana, z której nadal sączyła się krew. Zawinęłam palec w kawałek mojej koszulki, aby zatrzymać krew. Po kilku chwilach do pokoju wrócił Luke. W ręce miał zielony kubek z jakimś napisem. Jego oczy znów były normalnego koloru. Nie było nawet śladu po czerwieni i kłach.


- Przepraszam cię. Naprawdę nie chciałem ci nic zrobić. - powoli podszedł do łóżka, na co ja bardziej schowałam się pod pierzyną.


- A-ale już mnie nie ugryziesz? - zapytałam cicho, obserwując uważnie każdy jego ruch.


- Już nad sobą panuje. Proszę, zrozum mnie. Twoja krew pachnie wyjątkowo mocno, gdy skaleczyłaś się nie dałem rady się opanować. - usiadł obok mnie. - Ale już panuje nad sobą. Po prostu muszę przywyknąć do tego zapachu. - wciągnął mocno powietrze nosem, a w jego oczach na chwilę pojawiły się czerwone plamki. - Pokaż mi rękę. - niepewnie wyciągnęłam przed siebie dłoń.


- Tą gdzie cię ugryzłem, maleńka. - uśmiechnął się, a ja szybko zamieniłam ręce. Chłopak złapał moją dłoń i odwrócił tak, że rana na palcu była zwrócona w górę. - To co teraz zrobię ci pomoże, dobrze? - zapytał niepewnie, cały czas mnie obserwując. Patrzyłam na niego zaciekawiona i lekko kiwnęłam głową. Luke ugryzł się dość mocno w nadgarstek i ustawił dłoń tak, żeby jego krew spływała na moją ranę. Rozcięcie moje jak i jego w bardzo szybkim tempie zaczęło się goić. Po kilku sekundach nie było śladu po ranie. Spojrzałam na niego szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami.


- Krew wampira goi rany. - wytłumaczył z uśmiechem i puścił moją dłoń. Wziął kubek do ręki i napił się. Jego oczy na chwile zmieniły kolor, a gdy odstawił naczynie powróciły do normalnego stanu. Na jego jego ustach jeszcze przez chwile utrzymała się czerwona ciecz, jednak po chwili zlizał z nich resztki językiem.


- To krew? - zapytałam wskazując palcem na kubek.


- Tak, ale nie zwracaj na to uwagi. Gramy? - zmienił temat, a ja kiwnęłam głową zgadzając się z nim. Z W takim razie teraz moja kolej. Hmm.. - zastanawiał się chwilę. - Kim jest dla ciebie Taylor? - położył się obok mnie na kołdrze.

Adoptowana // L.H.Where stories live. Discover now