16 dzień

14 2 0
                                    

16.12.1409 r.

Sadło zgromadzone w fałdach brzusznych Bogumieła trzęsło się za każdym razem, gdy ten zanosił się śmiechem. Kręcone włosy czterdziestoletniego szlachcica dawno osiwiały i okalały opuchniętą z przepicia twarz. Rozbawiony Bogumieł klepał się w udo lewą dłonią, bo w prawej trzymał nadgryzioną gęsią nogę. Pochylał się w moją stronę, bezczelnie zaglądał w dekolt.

Dowiedziałam się, że starający się o moją rękę mężczyzna ma dwie dorosłe córki, ale wciąż brakuje mu dziedzica.
– Z takimi biodrami, panno Anno, urodzisz nie jednego, a kilku synów! – powiedział Bogumieł, nie mogąc ukryć zadowolenia. Spurpurowiałam.
– Zatańczymy? – następnie zapytał, ochoczo rzucając na półmisek niedojedzone mięso. Nigdy w życiu! – zdecydowałam, obserwując inne pary i ich skomplikowane kroki, stawiane w takt skocznej muzyki. Poza tym Bogumieł był obleśny. Ledwo znosiłam jego obecność przy stole. Niech nawet nie próbuje tknąć mnie palcem!

Powiodłam wzrokiem po gościach. Dziwigor gdzieś zniknął, choć jeszcze kwadrans temu zajmował miejsce obok Szafrańca. Spojrzenia moje i hrabiny skrzyżowały się. Ona także szukała rycerza z Łomży. Posłała mi krzywy uśmiech. Nie myśl sobie, że go zdobędziesz! Po moim trupie! – pomyślałam, lecz szybko się zreflektowałam, że to nie jest wcale takie mało prawdopodobne.

Biesiadę niespodziewanie popsuł paź, który podbiegł do gospodarza i krzyknął:
– Panie, wybuch w baszcie!

Wypadłam za wszystkimi na dziedziniec. Basztę opuszczał właśnie ubrudzony sadzą Dziwigor, który dźwigał nieprzytomne ciało alchemika.
– Medalion! – Adalgunda zamierzała rzucić się w stronę schodów prowadzących na górę. W ostatniej chwili powstrzymał ją Dziwigor.
– Nie warto. Wszystko zniszczone – zdradził, twardo patrząc w jej przerażone oczy.


Teraz i zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz