8 dzień

18 2 0
                                    

8.12.1409 r.

Ponownie przekroczyłam próg sklepu zielarskiego mieszczącego się na parterze. Z tynkowanych ścian na żeliwnych łańcuchach zwisały kaganki, w których nie płonął ogień, chociaż w środku panował półmrok. Fiolki oraz lniane woreczki zapełniały liczne półki.

Gdy weszłam, zielarz poderwał się ze stołka i wyciągnął chciwie rękę.
– Da go!

Zawahałam się, lecz innego wyjścia nie widząc, położyłam medalion na otwartej dłoni starca.
– Pójdzie za mną – powiedział znikając za zawieszoną za nim mięsistą kotarą.

Na tyłach znajdowała się ciasna pracownia, a w niej długi stół z dziwnymi narzędziami, naczyniami i poszatkowanymi roślinami. Obok nich leżały porzucone w nieładzie, zapisane recepturami pergaminy.

Stanęłam zaskoczona. Nie dziwne mi było pomieszczenie, tylko obecność w nim jeszcze kogoś. Z fotela podniosła się dostojna dama, otulona wełnianą, farbowaną na zielono peleryną ozdobioną złotym ornamentem. Łabędzią szyję kobiety okalał biały kołnierz z królika, na którego kaskadami spływały bujne, platynowe loki. Rysy jej twarzy były ostre, lecz nadające jej postaci majestatu, a oczy błękitne, pełne chłodu, jakby należały do Królowej Śniegu.
– Proszę, hrabino Adalgundo von Bärin – odezwał się pokornym głosem zielarz i wręczył niewieście mój medalion, którego podniosła triumfująco. 
– Das ist unwahrscheinlich*! Drogocenna rzecz w posiadaniu takiego brzydactwa! Gdzież ci wielcy podróżnicy! Tyle poszukiwań i wreszcie – jest. Łapacz wieków, nadzieja dla aryjskiej rasy. Mogę powrócić do swoich czasów, gdzie rekwizyt przysłuży się Rzeszy Niemieckiej!

Podniosła medalion do ust, po czym podekscytowana szepnęła:
– Teraz i zawsze...

Nic się jednak nie wydarzyło. Po chwili ciszy Adalgunda spojrzała niedowierzająco na zegarek.
– Zepsuty – ośmieliłam w końcu się wtrącić.

~~~

*Das ist unwahrscheinlich! – To nieprawdopodobne!

(250 słów, nie licząc tego dopisku i słowniczka)


Teraz i zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz