🎄rozdział czternasty🎄

705 34 20
                                    


Boże Narodzenie.

Drugi dzień Świąt, mimo swojego drugiego miejsca w kolejce nie traci magii. Wręcz przeciwnie pałałam do niego tym samym uczuciem.
Zawsze było tak samo poranna msza, podjadanie pierników jeszcze przed śniadaniem i piękne świąteczne melodie.

Jednak mój zachwyt dzisiejszym dniem przerwał krzyk. Dwa krzyki.

— Mam już Ciebie serdecznie dość!— podsłuchałam podniesiony głos mojej mamy.

— Wyjdź. Wyjdź z tego domu.— syknęła moja babcia.

— O więcej prosić nie musisz— warknęła, a po budynku uniósł się głośny trzask drzwiami.

Niepewnie i o drżących nogach, zeszłam na dół.

— Wybacz, że musiałaś tego słuchać— powiedziała moja babcia, wycierając lecące z jej oczu łzy— Że jesteś tego świadkiem.

— Co się stało babciu?— zapytałam, marszcząc brwi.

— Wyjeżdżamy do Nowego Jorku— wtrącił mój tata, zaciskając usta w wąską kreskę.

Wzdrygnęłam się.

— Jak to? Wracamy?— przełknęłam głośno ślinę, ignorując stado łez, napływających do moich oczu.

Tata kiwnął głową, na co posłałam babci pytające spojrzenie. Staruszka jednak, obróciła się na pięcie i wyszła z salonu. Tata chwilę później ruszył wózkiem w stronę drzwi, za którymi zniknęła oburzona mama.

Czułam rozdarcie z przeszywającą rozpaczą.

To był koniec. Koniec mojej historii z Calebem. Wtedy, gdy odważyliśmy się na uczucia, zdecydowano się Nam to odebrać.
Po moich policzkach poleciały łzy, a jęk obijał się o ściany salonu.                          Miałam dość.

Chwilę później główne drzwi, otworzyły się, a w nich stanęli uśmiechnięci i rozbawieni chłopcy- Adam wraz Calebem. Calebem, którego pokochałam. Calebem, którego zaraz stracę.

Obaj na mój widok przystanęli, marszcząc brwi.

— Lili?— zaczął Caleb, szybko do mnie podchodząc— Stało się coś?— zapytał, ocierając swoimi rękoma, o moje ramiona, Adam po chwili zamknął drzwi.

Nie zrobiłam nic. Stałam jak wryta, nie potrafiąc powiedzieć ani jednego słowa.

Gdy jednak mocno mnie objął, pękłam. Wybuchnęłam płaczem.

Znaliśmy się krótko. Bardzo.
Jednak dopiero teraz zdałam sobie sprawę o istniejącym uczuciu przez Świąteczną Magię. To właśnie Nas łączyło wraz z chłopakiem. Przyciąganie Świątecznej Magii, to charakterystyczne uczucie.
Tego obalić się nie dało.
Dlatego uczucie, że nigdy nie usłyszę jego śmiechu, nigdy nie spojrzę w jego nie z tej ziemi oczy, nigdy nie zobaczę perfekcyjnej twarzy, nigdy go nie dotknę, nigdy nie pocałuje, nigdy nie porozmawiam, nie poznam bardziej, rozrywało mnie od środka. Uczucie bezsilności, rozrywało mnie od środka.

— Hej, jestem tu— szepnął, ocierając moje łzy.

— Nie ma Cię! Już nigdy Cię nie będzie!— krzyknęłam, przestając opanowywać emocje.

Chłopak zmarszczył brwi.

— O czym ty mówisz?— zapytał poważniejąc.

Pokręciłam głową.

— Calebie Parker, to koniec.— powiedziałam ze zrezygnowaniem
— Wyjeżdżam.

🎄

Chłopak wpadł w szał. Stał się odwrotnością mojej smutnej nostalgii. On wpadł w furię.

Pierw wyżywał się w Naszych ostatnich już pocałunkach, przelewając we mnie całe swoje rozdarcie. Później próbował namówić babcię, by spróbowała pogodzić się z moją mamą.           
Na darmo.
Próbował wyjścia z sytuacji, próbował znaleźć każdą możliwą dziurkę możliwości. Na darmo.
Próbował wszystkiego. Na darmo.

Krzyczał, gdy schodziliśmy na dół z walizkami, abyśmy zaczekali.

— Macie wszystko?— zapytała moja babcia, patrząc w moją stronę.

— Tak mamo. Do następnego— odpowiedział mój tata, kierując się w stronę drzwi wyjściowych.

Gdy wyszedł w moich oczach, ponownie pojawiły się łzy.

— Teraz tak będzie to wyglądać?— jęknęłam.

Babcia pokręciła głową.

— Przepraszam Lili. Tak bardzo Cię przepraszam— szepnęła, ujmują mnie w mocnym uścisku— Za to, co zrobiłam Tobie i Twojemu sercu.

Głośno przełknęłam ślinę.

— Mogę Wam jedynie pomóc, jednak sami musicie zdecydować co dalej— powiedziała, spoglądając na drzwi tarasowe, za którymi zniknął Caleb i Adam— Dlatego daje Tobie to— powiedziała, podając mi białą, ozdobioną w świąteczne naklejki, kopertę.

Zmarszczyłam brwi, wycierając mokry od kataru nos.

— Otworzysz to w następne Święta Lili. Jeżeli pogodzisz się ze stratą Caleba, nie będzie to Tobie potrzebne.

— A jeżeli... jeżeli nie będę potrafiła pozbyć się emocji?— zapytałam, przełykając gulę w gardle.

— Odpowiedź uzyskasz tu— posłała mi smutny uśmiech.

Po powietrzu uniósł się dźwięk klaksonu.

— Idź już— ponagliła mnie babcia, dając kopertę i otwierając drzwi.

— A Caleb?— zapytałam.

— Porozmawiam z Nim— powiedziała, głaszcząc mnie w ramię— Wesołych Świąt kochanie— powiedziała, zamykając drzwi.

Czułam się potwornie.

Czułam się strasznie.

Czułam się jakby odebrano mi serce, a jego miejsce wypełniła nic nieznacząca Świąteczna pustka.

Żegnaj Caleb.                                              Powiedziałam w myślach, ściskając mocno kopertę i przyglądając się tabliczce, która pożegnała gorące, pełne wspomnień Malibu.
Nie dali Nam szansy. Szansy na głębsze uczucie.
Żegnaj Świąteczne Zmartwienie.

Świąteczne ZmartwienieWhere stories live. Discover now