Część XIX

54 7 0
                                    


Bailey

Powinienem być już przyzwyczajony do niefortunnych wypadków spotykających ludzi podczas naszych śledztw, ale czy to nie mogło poczekać pięciu minut? Byłem akurat trochę zajęty. Czy Simone naprawdę musiała zemdleć pod pokojem Logan, gdy ja byłem o włos od... Nieważne.

Logan dotarła do drzwi jako pierwsza, wyprzedzając mnie o pół kroku. Z zaciętością lwicy polującej na obiad dla swoich lwiątek odtrąciła mnie na bok, prawie wywalając mnie na szafkę przy drzwiach. Ledwo zdążyłem mrugnąć, a ona już szarpnęła za klamkę i wyśliznęła się na zewnątrz. To było całkiem seksowne.

Nie musiała długo czekać, aż do niej dołączę. Bo, co? Miałem niby siedzieć w jej pokoju i udawać, że nie interesuje mnie, co się dzieje? Nigdy nie udałoby mi się niczego w ten sposób załatwić.

– O kur...czaczki – powstrzymałem się od przekleństwa w ostatniej chwili, jednocześnie mimowolnie się krzywiąc i zakrywając usta dłonią. – To tylko ja, czy ludzie padają tu jak muchy?

Nie potrafiłem odwrócić wzroku od marmurowej posadzki i bezwładnego ciała Simone leżącego pod ścianą. Ogarnąłem wzrokiem jej ciało, szukając jakichś obrażeń, śladów krwi; czegokolwiek, czego nie powinno tam być. Tym razem mogliśmy odetchnąć z ulgą – wyglądało na to, że nic poważnego się nie stało.

To, co stało się później pamiętam jak przez mgłę. Zapanowały nad nami instynkty, a myślenie zeszło na boczny tor. Objąłem ciało Simone ramionami i podniosłem ją z podłogi najostrożniej jak potrafiłem. Logan ruszyła przede mną, wskazując mi najkrótszą drogę do gabinetu pielęgniarki.

Co chwila ktoś próbował nas zatrzymać, zadając nam pytania w stylu: "Co się stało?" albo "Poważnie? Kolejna?" Nie mieliśmy czasu, by zatrzymać się i na nie odpowiedzieć. Czy nie widzieli, że nam się spieszyło? Co, mieliśmy stanąć na środku korytarza i z nimi pogawędzić, kiedy dziewczyna w moich ramionach potrzebuje opieki medycznej?

Całe szczęście gabinet znajdował się tylko piętro niżej. Udało nam się tam dotrzeć w ciągu kilku minut, które i tak dłużyły się niemiłosiernie, gdy musieliśmy slalomem przechodzić między nastolatkami, według których słowa "Zróbcie przejście" znaczyły "Stop! Patrzcie! Nowy temat plotek!"

Pielęgniarka dyżurująca była akurat w trakcie jedzenia jabłka, które, jak tylko nas zobaczyła, wylądowało na podłodze. Pewnie wciąż nadawało się do jedzenia – podłogi Akademii zapewne były myte co pięć minut, by nigdy nie przestawały błyszczeć i nie było na nich ani okruszka.

– Kolejne przedawkowanie? – zapytała nas bez zbędnych ceregieli, podbiegając do nas i ignorując leżące na podłodze resztki jabłka.

Obcasy białych butów kobiety cicho zastukały, gdy się do nas zbliżała. Jeśli zaskoczyło ją nasza wizyta, to szybko wyzbyła się całego szoku, zmieniając nastrój na pełny profesjonalizm. Wskazała mi łóżko, na które posłusznie położyłem dziewczynę, uważając przy tym, by zrobić to delikatnie. Nie chciałem jej przecież jeszcze bardziej uszkodzić.

– Teraz ja się nią zajmę. Jesteście przyjaciółmi? – zapytała sucho kobieta, ale nie zaczekała na naszą odpowiedź. – Wróćcie tu za godzinę. Powinnam być w stanie powiedzieć wam coś o jej stanie do tego czasu.

Logan

Ava chciała rzucić wszystko i pobiec do gabinetu pielęgniarki, jak tylko jej powiedziałam, że Simone straciła przytomność i tam wylądowała. Po kilku minutach trzymania jej za barki i tłumaczenia, że i tak jeszcze nie zostanie tam wpuszczona i niczego nie dowie, wreszcie do niej dotarło.

(keep it) UndercoverWhere stories live. Discover now