Rozdział XVII

57 7 0
                                    

Bailey

Przygotowania do występu szły pełną parą. Zostało tylko siedemnaście dni, mniej niż trzy tygodnie, a pan Perry zdawał się z każdym dniem mieć do nas coraz mniej cierpliwości. Początkowo miłego faceta, zwykle zatrzymującego złośliwe uwagi dla siebie, tego dnia przepełniał ogień nienawiści. Krytykował każdy występ, niezależnie od tego, czy był dobry czy niekoniecznie.

Pris i ja wystąpiliśmy ze swoim materiałem jako jedni z pierwszych. Osobiście uważam, że poszło nam genialnie, perfekcyjnie, bezbłędnie, a nawet dałbym nam za to jakąś nagrodę. Pris wyzwoliła swoją wewnętrzną dziką Veronicę. Żeby nie było, jestem stuprocentowo przeciwko przedmiotowemu traktowaniu i dziwnym traktowaniu kobiet, ale cholera, dałbym jej sobą pomiatać. Mogłaby zrobić obcasem dziurę w mojej piersi, a ja bym jej jeszcze podziękował. Muszę jeszcze popracować nad swoim Jasonem. To byłoby dość niezręczne, gdyby okazało się, że Pris jest zamieszana w naszą sprawę, chociaż jak na razie nic na to nie wskazywało.

Niezależnie od tego, za jak świetny uważałem nasz występ, pan Perry postanowił nazwać go "największą tragedią roku" i "bardziej żenującym niż Bieber rzygający na swoim koncercie". Doroślejsi ludzie nie zawsze mieli rację.

Pod koniec na scenę weszli Logan z Dre. Przepuszczali wszystkich przed siebie, chcąc odłożyć swój występ, jak najbardziej tylko mogli. Jeszcze nie miałem okazji usłyszeć, co sobie wybrali, ale znając tę dwójkę, musiało być dobre. Do tej pory zdawali się nie dogadywać, ale wchodząc na scenę, wyrzucili swoje sprzeczki za kulisy i zachowywali się, jakby przyjaźnili się od wieków.

Nie wzięli dwóch mikrofonów, a zamiast tego postanowili podzielić się jednym. Dre wziął go do ręki i podszedł na tyle blisko do Logan, żeby było ich oboje dobrze słychać, a nadal zostawał między nimi pewien odstęp. Chłopak kiwnął głową w kierunku "Johna", a ten zaczął grać muzykę.

A oni zaczęli śpiewać pieprzone Don't go breaking my heart. Piosenka Eltona Johna i Kiki Dee brzmiała w ich wykonaniu niemal komicznie, gdy się ich znało. Robiło się jeszcze śmieszniej, kiedy wiedziało się, że Elton i Kiki byli w niemal takiej samej sytuacji. On udający hetero, a ona może jeszcze nie do końca tego świadoma. Osobiście moim ulubionym fragmentem było "When I was down; I was your clown".

Wyszło im świetnie. Pewnie nawet lepiej, niż mi i Pris, chociaż wciąż uważam, że byliśmy genialni. Co kilkanaście sekund przyłapywałem się na gapieniu się na Logan i na moment spoglądałem na Andreasa, by zaraz powrócić do przyglądania się Logan. W szkolnym mundurku wyglądała młodziej, niż w swoich roboczych ciuchach. Z łatwością uchodziła za osiemnastolatkę.

Kilka miesięcy temu, gdy również pracowaliśmy pod przykrywką, udawaliśmy parę przyjaciół, próbujących sobie nieco dorobić w nielegalnych przemytach. Wtedy jeszcze mieliśmy problemy z dogadywaniem się i udawanie przyjaciół nie przychodziło nam łatwo. Zanim nasze stosunki zdążyły się ocieplić, prawie zawaliliśmy sprawę, jednak wszystko dobrze się skończyło. Nauczyłem się mówić do niej po imieniu, a ona wciąż nazywała mnie Lindbergiem – przestała to robić dopiero podczas tej akcji, i to tylko dlatego, że nie mogła używać mojego nazwiska.

– Lubisz ją – wytknęła mi Pris, przywracając mnie do rzeczywistości.

– To moja siostra, muszę ją lubić.

Uniosła palec wskazujący do góry i nim potrząsnęła.

– Nie jak siostrę, jak dziewczynę, z którą nie jesteś spokrewniony.

– Tylko ci się wydaje – odparłem wymijająco, chcąc szybko zakończyć temat. – Przecież Logan kręci z Beau.

Nawet, jeśli się tego wypierała, wiedziałem, że ją do niego ciągnie. Jak mogło kogokolwiek do niego nie ciągnąć? Ten facet to jebany ideał. Gorący, nadziany, a na dodatek nią zainteresowany. Beau to niezła sztuka. A ja? Przy nim wyglądałem co najwyżej przeciętnie. Zarabiałem tyle, że było mnie stać na wynajem małego mieszkania w Londynie, które było na skraju rozpadu. I mną się nie interesowała.

(keep it) UndercoverWhere stories live. Discover now