Rozdział I

199 12 4
                                    

Powrót do znienawidzonego przez tyle lat miejsca był równie trudny, o ile nie bardziej, jak przewidywałam.

– Logan, rozchmurz się – zaśmiał się z sąsiedniego siedzenia Bailey. – Nie może być aż tak źle.

Wyglądał dzisiaj na podejrzanie zadowolonego z ostatniego obrotu spraw. Zbyt zadowolonego. Na pewno coś planował i domyślam się, że mi się to nie spodoba.

– Spędziłam w szkole zbyt wiele lat, żeby znów do niej wracać – mruknęłam, a on zamiast odpowiedzieć, wciąż tylko głupawo się szczerzył. – Z czego ty się tak cieszysz?

– A ty się nie cieszysz? Wreszcie mamy jakieś ciekawe zadanie. Możemy się poprzebierać i drugi raz przejść przez szkołę jako ktoś inny. Kto wie? Może za drugim podejściem do nauki pójdzie ci lepiej?

– To oczywiste, że pójdzie mi lepiej. Będę po raz drugi przerabiać te same tematy. A ty? Co ci tak zależy na „Akademii Manchesteru"? – Zrobiłam w powietrzu palcami cudzysłów.

– Tym razem będziemy chodzić do szkoły dla zabawy – powiedział szybko. – Może nie całkiem dla zabawy, ale nie musimy się nią aż tak przejmować. Jak powiedziałaś, już to przerabialiśmy, więc tym razem możemy czerpać z tego przyjemność, nie sądzisz?

Złożyłam ręce na piersi i pokręciłam głową.

– Nie.

– Nie umiesz się bawić – burknął, wyglądając przez okno, na szkołę, do której mieliśmy wejść za kilka minut.

Akademia Manchesteru była większa niż się spodziewałam. Budynek z czerwonej cegły układał się w kształt ogromnej litery „U". Szef podał nam wcześniej najważniejsze fakty dotyczące budowy Akademii, mogące nam się później przydać w przeprowadzeniu akcji. Główny korytarz prowadził do najważniejszych pomieszczeń – pokoju nauczycielskiego, biura informacji, stołówki i gabinetu dyrektora. Z głównego korytarza odchodziły dwa kolejne, jeden z salami lekcyjnymi do przedmiotów ścisłych, a drugi do humanistycznych. Piętro niżej, pod ziemią, skrywały się sala do projekcji filmowych wraz ze sceną teatralną i biblioteka. Natomiast na pierwszym piętrze była klasa muzyczna i astronomiczna. Budynek miał również kilka ukrytych przejść. Niestety niewielu wie, gdzie się znajdują, a na planie szkoły oczywiście nie zostały zaznaczone.

– Nie jesteśmy...

– ...Tu dla zabawy – dokończył za mnie. – Wiem. Powinniśmy już iść? – Zerknął na swój zegarek. – Już prawie dziewiąta.

O dziewiątej mieliśmy się stawić w Akademii, żebyśmy mogli odłożyć swoje rzeczy do nowych pokoi i żeby ktoś nas szybko po niej oprowadził. Jutro, w ten piękny poniedziałek trzeciego października, weźmiemy udział w pierwszych zajęciach. Nic tylko się radować.

– Chodźmy – powiedziałam do niego i wysiadłam z samochodu.

Bailey wyszedł zaraz po mnie, to on prowadził. Zaparkowaliśmy na parkingu przed szkołą, a wokół starego dobrego Volvo Baileya stało pełno drogich wozów, należących do bogatych dzieciaków uczęszczających do Akademii Manchesteru.

Snobów dało się wyczuć na kilometr.

Wyciągnęliśmy swoje walizki z bagażnika.

Do Akademii prowadziła idealnie prosta kamienna ścieżka z marmurową fontanną w połowie drogi. Wokół drogi rosła równa zielona trawa, którą pewnie musiała zajmować się gromada ogrodników, szkoła posiadała dużo zazielenionego miejsca, to trzeba im było przyznać. Przed szkołą rosło wiele różnych gatunków kwiatów i drzew, które razem wyglądały naprawdę pięknie, nawet tak późną porą.

(keep it) UndercoverUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum