1.Pierwsze spotkanie

326 4 1
                                    

Hej jestem Kim A to jest moja historia jak zostałam bioniczna.....

Dziś pierwszy dzień szkoły.- pomyślałam ze  smutkiem. Poszłam zrobić kanapki. Niedługo potem ruszyłam do szkoły. Czułam się tak samotnie. Patrzyłam ze smutkiem na wszystkich bo widziałam jak każdy ma choć jednego przyjaciela A Ja ani jednego. Nagle zauważyłam, że ktoś biegnie w moją stronę. To był dobrze zbudowany i wysoki chłopak, który nagle mnie wywalił. Wszystkie moje   książki które miałam w ręku leżały na ziemi. Nagle jakiś inny chłopak brunet nieco niższy do mnie pobiega i podał rękę.

-Nic Ci nie jest.- zapytał jak załapałam go  za rękę. Chyba się zakochałam jest taki przystojny.

-Nie nic mi nie jest.- powiedziałam widząc, że pomaga mi podnieść ksiażki- dzięki.

-Niema za co.- rzekł podając mi książki.
Nagle patrzę A on zniknął. Myślałam sobie, że to był sen albo z nieba mi spadł. Po prostu zabujałam się w nim.
Szukałam przez dłuższą chwilę sali ale w końcu znalazłam.

-Przepraszam za spuźnienie.- mówie z lekkim niepokojem pani profesorce.

-Nic się nie stało. Siadaj do ostatniej ławki. Tam jest wolne miejsce.

-Dobrze.- powiedziałam i ruszyłam.
Zauważyłam, że tam siedzi ten tajemniczy chłopak  co mi pomugł.

-Hej jestem Chejs. Idiota ze mnie, że nie spytałem się Ciebie gdzie masz lekcje.- powiedział ze  spokojem w głosie.

-Jestem Kim. Miło Cię poznać i zabawny jesteś.

-Dzięki. Nikt mi nigdy nie powiedział, że jestem zabawny.

-Aż dziwne ale już możesz mówić, że ktoś Ci tak powiedział- powiedziałam śmiejąc się.

Przez całą lekcje gadaliśmy. Tyle rozmawialiśmy, że niezauważyliśmy kiedy koniec lekcji. Gdy zaczęłam się pakować zobaczyłam karteczkę z napisanym numerem telefonu. Spojrzałam na Chejsa i się uśmiechnęła. Chwilę potem musiałam wracać do domu.

-Co dziś działo się w szkole.- usłyszałam głos mamy, która gotuje obiad.

-Poznałam Chejsa. Jest miły i zabawny.

-Dobra dobra idź się przebieraj idziemy na kolację do Pana Dawenporta kolegi Twojego taty. Tasza ma syna Leo jest podobno fajny.

-Mamo! Przestań. Muszę isć.- spytałem znudzona. Nienawidze kiedy chodzimy na obiad do kolegów taty. Zawsze jest nudno.

-Tak!

-Dobra.

Gdy już byłam gotowa polecieliśmy helikopterem  bo mój tata jest milionerem i naukowcem. Lecielismy z 10 minut. Gdy już byliśmy mama zapukała  do drzwi. Otworzyła Tasza najlepsza przyjaciółka mojej mamy.

-Proszę wejcie.- miło powiedziała Tasza.

Nagle zobaczyłam Chejsa. Chyba on mnie też bo przez chwilę na siebie patrzyliśmy. Wkońcu weszłam.

-Siadajcie do stołu.- powiedziała Tasza.

Gdy podeszłam do stołu jedyne wolne miejscu było obok Chejsa. Postanowiłam usiąść.

-Kim- usłyszałam, że ktoś mnie woła- to jest Adam, Bree, Leo i Chejs.- powiedział pan Dawenport.

-Z Chejsem już się poznałam.- powiedziałam lekko poddenerwowana.

Gdy już zjedliśmy siedzieliśmy wszyscy na kanapie. Byłam wyjątkowo znudzona rozmową starszych.

-Szefuńciu Mogę iść z Kim do labu- powiedziała Bree, która podeszła do Dawenporta.

-No jasne.- odpowiedział Donald więc Bree do mnie podeszła.

-Choć Kim coś Ci pokaże.

Wstałam i poszłam za nią. Chłopcy też z nami poszli. Zaprowadzili mnie do jakiegoś korytarza gdzie nic nie było wisiał tylko tam jakiś pilot.

-Szefuńciu Ci pozwolił zaprowadzić Kim do labu- spytał się Chejs.

-Tak.- odpowiedziała Bree.

-Jaki szefuńcio.- spytałem zaciekawiona.

-Nasz ojciec.- powiedział szybko Leo.

-Na prawde.- powiedział ździwiony Adam.

Wszyscy walnęło się w głowę oprócz mnie i Adama. Bree podeszła do tego pilota na ścianie. Zaczęła coś na nim naciskać. Nagle pojawiły się metalowe duże drzwi.

-Wow.- powiedziałam.

Weszliśmy na ścianie było dużo guzików. Leo nacisną jeden z nich. Jak byliśmy już na dole metalowe drzwi się otworzyły. Gdy wyszliśmy z windy zobaczyłam ogromne białe i nowoczesne laboratorium.

-Wow. Ale tu ładnie. Moi rodzice też Maja laba ale nie tdurtakiegozego.

-A tak wogule skąd nasi rodzice i twoi sie znają.- powiedział Leo.

-Moja mama i wasza znają się od podstawówki A mój i wasza Tata razem pracują.- odrzekłam.

-aaaaa.- powiedziała całą czwórka na raz.

-A co to są za kapsóły.- spytałam się.

-To sąąąą.- mówił zawchwiany  Adam.

-to są nasze pralki.- powiedziała Bree.

-Ta dokładnie.- powiedział Chejs.

Bardzo się zaprzyjaźniłam z Bree. Z Chejsem najwięcej rozmawiałam. Długo gadaliśmy. Parę godzin potem z windy wyszli moi rodzice i Donald Dawenport.

-Kim musimy już iść.- powiedział mój tata.

-Dobra już ide.- odpowiedziałam- pa- powiedziałam czwórce pozostałych i poszłam.

Weszliśmy do windy i pojechaliśmy  w górę. Rodzice się pożegnali i poszliśmy do helikoptera. Polecieliśmy do domu.
Gdy miałam iść  spać leżałem w łóżku i myślałam o Chejsie. Chyba mi się spodobał. Pół nocy nie przespałam ale w końcu zasnęłam.

Oto pierwsza część opowiadania "bionicza" jeżeli podoba wam się opowiadanie dajcie komentarz. Od razu z góry mówię, że części będą pojawiać się nieregularnie.

BionicznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz