Rozdział XIV cz 2

649 46 3
                                    


Dzięjuje wszystkim za komentarze. Każdy jeden uwierał mnie i zmuszał do ruszenia.  Przełamałam się i spróbowałam dziś coś ruszyć. Krótkie jak sms, ale może trzeba się rozkrecić.

Dziękuje @CrazyLadyBlack @Melyonen97  @Anna246800 Dziękuje :*  

Niebetowany. 


***Snape***

Smak ognistej whiskey uspokajał go. Parzył lekko gardło i przełyk. Ale ból jest dobry, jest orzeźwiający. Przed samym sobą nie chciał przyznać, ale czy on aby nie uciekł do pracowni przed wybuchem własnego syna? Przecież nie bał się chłopca. To tylko dzieciak. Co więcej, jego własny syn. Chociaż ciężko było ignorować jego moc. Cały dom wciąż nisko, przejmująco wibrował, jakby drżał w posadach. Jakby czuł ból chłopca i zespolił się nim. Zamyślił się wsłuchując. Faktycznie pulsował rytmicznie, jakby coś z olbrzymią siłą pod wielkim ciśnieniem naciskało... zgniatało posiadłość.  Zmieniające się agresywnie ciśnienie czuł w uszach.

Ciekawe czy Harry nadal był w bibliotece... Przecież raczej nie przyjdzie do niego z przeprosinami, ani tym bardziej żeby dokończyć atak na niego. W dobrym momencie udało mu się uciąć sprawę. Tak. Pokiwał głową sam do siebie i upijając lekko nerwowo kolejny łyk. Na pewno dobrze postąpił. Trzeba było tak zrobić. Nie było innego wyjścia. Chłopak był w stanie totalnej furii i szoku po wybuchu magii. A on nawet nie sprawdził, czy nie został ranny. I chociaż jego serce ściskało się nieprzyjemnie na wspomnienie przełamanego bólu w oczach syna, nie miał pomysłu co z tym dalej zrobić. - w co ja się wpakowałem. - westchnął.

Krew z jego pociętej twarzy i rąk wciąż się sączyła.


***Harry***

Ledwo docierało do niego, co mówił mu Snape.

Krew pulsowała mu w uszach, czuł jak gorący rumieniec wypełza mu na twarz. On nie może znów go zostawić! Nie pozwoli na to! Cały drżał, wściekłość obejmowała jego ciało. Tracił panowanie nad sobą. Bolesne wyładowania elektryczne szczypały jego skórę kumulując się w dłoniach, przeskakując z palca na palec. Ściskało go w klatce piersiowej. Ledwo oddychał. Znowu zostanie sam. Będzie musiał wrócić do Dursleyów. Czerwona mgła przysłoniła mu wzrok.

- Nie! Nie zrobisz tego! Nie wolno ci! - wrzasnął z całej siły uderzając z hukiem w blat.

Wstrząsnął nim dreszcz gdy kotłująca się energia, którą ledwo trzymał w ryzach wyzwoliła się gwałtownie niczym wybuch petardy. I taki właśnie towarzyszył mu dźwięk.

Zupełnie jakby jakaś niewidzialna siła błyskawicznie uderzyła w całą przestrzeń. Odłamki szkła z pięknego okna w bibliotece popędziły w kierunku Snape. Nie zdążył się uchylić. Jego twarz i dłoń przyozdobiły krwawe, cieknące smugi, niczym ponuro otwierające się usta.

Dość tego - Coś ty zrobił...

Aż sapnął z ulgi. Reszta słów ojca docierała do niego jak zza tafli szkła. Chwilowa szok, graniczący błogostanem, towarzyszący wyzbyciu się nagromadzonej energii i frustracji ustępował z każdym kolejnym słowem, zamiast tego pojawiło się nowe, duszące go uczucie. Ciężkie i ciemne.

Ojciec wyszedł zostawiając go samego. Zostawił go! Stał wciąż oparty o blat dysząc. Dziwne wibracje które nim szarpały, wstrząsały całym domem. Zdradził go. Ojciec go zdradził.

Nie mógł w to uwierzyć Ufał mu. Myślał, że jednak naprawdę stał się dla kogoś ważny. Że naprawde ktoś go polubił. Że ma znaczenie. Mylił się. Znowu został porzucony. Tlił się w nim wewnętrzny żal i ból.

-  Bo tylko gdy nie masz oczekiwań, nie będziesz cierpiał. - wyszeptał do siebie. Zwiesił głowę.

Był sobie chłopiecWhere stories live. Discover now