Przemyślenia :D

904 47 33
                                    


Kolejny rozdział już istnieje, ale pozostaje go przepisać na kompa - jestem staroświecka - piszę ręcznie :D 



Ale tak się zastanawiałam, czy ktoś tak naprawdę spróbował zrozumieć Dursleyów? Czy tylko krytycznie ich nie nawidzimy, bo trzymali Harrego w komórce pod schodami, nie kochali, nie karmili, zaniedbywali. 


Zatem od początku, co do tego doprowadziło?


Petunii nie przyjęto do Hogwartu, więc obraziła się na magię i Dumbledora na dobre....  na pewno mógł się jakoś bardziej wykazać. Kto z Was nie zapłakałby się na amen, po takiej odpowiedzi?  Ja bym ryczała ;D 

Odcięła się od siostry, założyła własną rodzinę. Chciała żyć jak mugolka bez magii.

ta da, da, dam.... 

Ni stąd, ni z owąd, zostawiono jej rodzinie niemowlaka pod drzwiami.  W zasadzie, nie ma pewności czyje to dziecko. Jakiś durny list miał wszystko tłumaczyć.... xD 

Chłopak dorasta, pewnie zdarzały mu się jakieś pokazy dzikiej magii, gdy był dzieckiem. W końcu jako roczniak latał po mieszkaniu na dziecinnej miotełce. Co jeszcze mógł robić? Mugole bez wiedzy, pozostawieni sami sobie, na pewno się bali. Nie chcieli go i na pewno nie mogli zrozumieć. Warto też wspomnieć, że nikt nie dawał im pieniędzy na utrzymanie OBCEGO dziecka ;) 

Nie mieli żadnego pomocnika, który mógłby chociaż próbować wytłumaczyć im, dziwne rzeczy, które mały czarodziej mógł czynić. Izolowali chłopaka od społeczeństwa - nic dziwnego, nie wiadomo kiedy zrobi coś niepokojącego. W końcu gdzie się nie pojawiał, tam rozrabiał - szkoła, szyba w zoo, zniszczenie szansy na awans Vernona... Warto postawić się na ich miejscu - byli zżytą, mugolską rodziną, a on psuł im opinie :D  I byli odpowiedzialni, jako dorośli, za wszystkie jego dziecięce wybryki.  O życie swojego prawdziwego syna też mogli się bać.

Co się działo, na przełomie 10/11 roku życia Harrego?  Nagle do mieszkania zaczęły im wlatywać listy - drzwiami, oknami, kominem. Setki listów fruwających po domu - raczej jest to coś, co mugola może przerazić. Toż Dumbledore nie mógł wysłać jakiegoś ogarniętego czarodzieja do nich?   Nie.... Musiał przysłać Hagrida. 

Który wyłamał drzwi do domu i w zasadzie, włamał się do nich do domu :D Zniszczył broń Vernonowi i na dokładkę, doczarował świński ogon Dudleyowi. Może to wredny bachor, ale jednak dziecko. Po prostu głupie dziecko, które dobrało się do nie swojego tortu. (Narażono ich na dodatkowe koszty - prywatna klinika gdzie ogon musiano usunąć.) Po czym obcy czarodziej porwał Harrego i zniknął ;D 

Idziemy dalej... Zgredek nawiedzający Privet Drive zrobił sporo szumu - uniemożliwił Vernonowi wspomniany wyżej awans. 

I ponownie, obcy czarodzieje wyłamują kraty z okna ich domu i porywają Harrego latającym autem. Możeby tak go zabrali na stałe? A nie, biorą gdy chcą i ponownie podrzucają pod próg ;D  

Nie mogli nawet Harremu wymierzyć kary po swojemu. ;D 

Nadmuchana ciotka? No zasłużyła sobie... 

Groźba o ojcu chrzestnym, który ich skrzywdzi jeśli będą zachowywali się nienależycie... fajnie?  Może, niech ten ojciec da trochę kasy na wychowanie lub niech się nim zajmie? 

A zniszczony kominek i salon gdy Wesleyowie próbowali się przenieść z pomocą sieci fiuu? Czy naprawdę, musieli dokładać tym mugolom stresu i zmartwień? Nikt się nie zastanowił nad tym, że oni nie chcą mieć z magią nic wspólnego. Szalony pan Wesley...  Bombardowano Dursleyów czymś niezrozumiałym, nieznanym i groźnym dla nich. 

Dementorzy którzy zaatakowali również Dudleya? No, ten to też zasłużył :P 


Czy to chociaż trochę tłumaczy ich zachowanie wobec Harrego? Byli okrutni i nieczuli, ale może warto się zastanowić, jak czulibyśmy się my. Gdyby podrzucono nam nagle obce dziecko, które zmienia rzeczywistość w niezrozumiały dla nas sposób. Którego nie można nigdzie ani bezpiecznie ze sobą zabrać, ani zostawić. (Ja oczywiście byłabym przeszczęśliwa ;D )


Jak Wy uważacie? ;D 

Był sobie chłopiecWhere stories live. Discover now