Kiedy zasypisz mu na ramieniu (lub on tobie...)

963 42 41
                                    

[A/N] ostrzegam, będę skakać po perspektywach jak Pan Paweł z jego rampy. Nie zjedzcie mnie za to, pls. Za rozdział możecie podziękować BogatyBorsuk, jak zawsze. I pamiętaj — ding ding ding di di ding ding.

🥁 Roger 🥁
- twoja perspektywa -

— A więc, gwiazdy z reguły powstają przez kolaps obłoku molekularnego, czyli ogromne masy wodoru i helu. Dochodzi jeszcze sprawa mgławic i kwestii ich powstawania, ale myślę że o tym już nie będę mówił.

W tej chwili twój chłopak prawdopodobnie chciał zabić jego kumpla z zespołu. A ciebie zaraz po nim.

Nie wiedziałaś sama jak, ale Roger wreszcie przekonał cię na wspólne wyjście na jedno ze słynnych przyjęć Freddiego. Na szczęście wieczór zapowiadał się w miarę spokojnie, a ty, twój chłopak, jego koledzy z zespołu (oprócz Mercury'ego) i ich partnerki siedzieliście na wygodnych kanapach.

Przy rozmowie z Brianem dowiedziałaś się, że był on w trakcie pisania doktoratu z astrofizyki. I tak jakoś wyszło, że teraz May objaśniał wam sporo kosmicznych pojęć, ku twojemu zaciekawieniu i chęci mordu Taylora.

Po chwili odczułaś pewien niepokój. Perkusista od kilkunastu minut nie próbował kłócić się z Mayem czy też okazywać wszystkim naokoło, że jesteś jego dziewczyną (czyli obejmować cię ramieniem albo demonstracyjnie całować w policzek. Nałogowo). Chciałaś na niego spojrzeć, ale coś ci przeszkodziło. I był to sam blondyn.

Konkretnie, jego głowa lądująca na twoim ramieniu. Już chciałaś kopnąć go w piszczel za wywołanie tego mini zawału serca, ale spojrzałaś na niego i zorientowałaś się, że zasnął.

Brian, John i ich dziewczyny wydali z siebie zbiorowe "Ooooo!", a ty nie mogłaś się z nimi nie zgodzić. Taylor wyglądał zupełnie niewinnie (jak na niego), kosmyk blond włosów opadł mu na nos. A w dodatku perkusista uśmiechał się przez sen. Nie szelmowsko, nie ironicznie, po prostu uroczo.

— O proszę, Brian, uśpiłeś mi faceta — zaśmiałaś się cicho, żeby nie obudzić Rogera (co było bez sensu — impreza trwała w najlepsze).

— Mmmmhhhm, koochamm [T/I], mammmooo… — niebieskooki wymamrotał przez sen.

W tej chwili przypomniałaś sobie, dlaczego tak bardzo szalałaś za Rogerem Taylorem. Uśmiechnęłaś się i poczułaś znajome ciepło na sercu. Uświadomiłaś sobie także jedną sprawę — nawet przez sen perkusista sprawiał, że czułaś się kochana najbardziej na świecie.

🎹 John 🎹
- perspektywa Johna -

Spokojny riff do "Under Pressure" wydobywał się z gitary basowej, na której właśnie grałem. Muzyka była moją ulubioną rzeczą na świecie, bez której nie mogłem żyć. Ale kilka miesięcy temu musiała ustąpić miejsca w rankingu spraw, bez których świat byłby do kitu.

Konkretnie, chodziło mi o moją dziewczynę, [T/I]. Siedziała akurat obok mnie i przysłuchiwała się mojej grze. Zawsze mówiła, że świetnie to brzmi, a ja zawsze się przez to rumieniłem.

— Hej, John, jak to właściwie szło? — zapytała, gdy zająłem się podstawą do "Another one bites the dust". — W sensie, "Under Pressure".

— To jest jak, hmm… Ding ding ding di di ding ding… — zanuciłem i z powrotem zacząłem grać.

[T/I] po chwili ziewnęła i przysunęła się bliżej mnie.

— Jej, przepraszam Deaky, jestem padnięta… — zaczęła się tłumaczyć, sam nie wiem z czego. — Zarwałam trochę noc na czytaniu i tak jakby umieram.

— No to na co jeszcze czekasz? Śmiało, oprzyj się — uśmiechnąłem się i wskazałem głową na moje ramię.

Ku mojemu zadowoleniu, [T/I] nie protestowała i już po chwili grałem na basie z duszą na jednym ramieniu i wspaniałą kobietą na drugim. Moment później przeszedłem z "Under Pressure" w uproszczony rytm jednej z naszych wolnych ballad.

Nuciłem cicho pod nosem, czując ciepły oddech [T/I] na ramieniu. Powoli zwalniał i w końcu uspokoił się i wyrównał całkowicie. Mruknęła coś pod nosem i wtuliła we mnie bardziej, a ja odłożyłem bas i spojrzałem na nią z uśmiechem.

Objąłem ją ramieniem i oparłem się wygodniej, gotowy tak przesiedzieć całą noc. To była kusząca perspektywa…

🎸 Brian 🎸
- perspektywa Briana -

— A tam jest… Czekaj, chyba wiem… Kasjopeja! Tak! A obok to Wielka Niedźwiedzica, prawda?

— Prawda. I nigdy już nie spróbujesz mi wmówić, że nic nie umiesz. Jesteś genialna!

Na moje słowa [T/I] zaśmiała się i chyba zarumieniła lekko. Znaczy, tak myślałem, bo na dworze panował mrok. Była letnia, ciepła noc, a my jak co jakiś czas udaliśmy się za miasto, żeby poobserwować gwiazdy i akurat leżeliśmy na kocu pod gołym niebem.

Ostatnio prosiła mnie o to, żebym nauczył ją czegoś więcej o gwiazdach. Nie protestowałem — to był jeszcze jeden powód do spędzenia czasu z [T/I]. I tak jakoś wyszło, że uczyłem o rzeczach które kocham dziewczynę, którą też kocham, ale w inny sposób. Bardziej romantyczny.

I zdecydowanie mój ulubiony.

— Eee tam, Bri. To ty tu jesteś ten genialny, nie? — delikatnie pocałowała mnie w policzek. — Ale nie zaprzeczę, mój genialny mózg także miał w tym swój udział — znowu zachichotała, a ja również.

Ponownie skupiliśmy wzrok na Drodze Mlecznej, która była dzisiaj idealnie widoczna. Mimo tego, że uwielbiam wgapiać się w konstelacje, nie mogłem się powstrzymać i spojrzałem znowu na moją dziewczynę. Wyglądała cudnie, nawet jeżeli nie widziałem jej ze wszystkimi szczegółami przez panujący mrok.

Sierp księżyca odbijał się w jej [K/T/O] oczach, a usta ułożyły się jej w uroczy uśmiech. Nie wiem, czym sobie zasłużyłem na takie szczęście.

Przeniosłem spojrzenie z powrotem na niebo. Po paru minutach poczułem jednak, jak [T/I] się do mnie przysuwa i opiera głowę na moim ramieniu. Kiedy na nią spojrzałem, zrozumiałem że zwyczajnie zasnęła. Na moim ramieniu.

Uśmiechnąłem się bezwiednie, ale szeroko. Definitywnie uwielbiam patrzyć w niebo. Szczególnie w takim miłym towarzystwie. Delikatnie przycisnąłem usta do czoła dziewczyny i objąłem ją mocniej ramieniem.

— Słodkich snów, [T/I].

𝐑𝐄𝐋𝐈𝐐𝐔𝐈𝐀𝐄. 𝐪𝐮𝐞𝐞𝐧 𝐩𝐫𝐞𝐟𝐞𝐫𝐞𝐧𝐜𝐣𝐞Where stories live. Discover now