Kiedy on pisze dla ciebie piosenkę

1K 47 45
                                    

🥁 Roger 🥁

— [T/I], zgadnij co mam na tej kartce!

— Skierowanie do psychiatry? Wreszcie? — postanowiłaś się z nim poprzekomarzać.

— Hah, hah, bardzo zabawne — wycedził, jakby był obrażony. — A ja myślałem, że ten prezent ci się spodoba, pff…

Byłaś prawie pewna, że ten prezent będzie trafiony. Przecież wystarczyło sobie przypomnieć o ostatnim "podarunku" od Rogera… Spojrzałaś na niego zainteresowana, a on szelmowsko się uśmiechnął.

— To nie to, co ostatnio, przykro mi — zaśmiał się. — Ale spójrz, napisałem to dla ciebie!

Podał ci nieco pogniecioną kartkę, a ty przeczytałaś to, co tam napisał. Matko. On dosłownie wymyślił piosenkę miłosną dla jego samochodu. A myślałaś, że gorzej z nim nie będzie…

— Rogerze Meddows Taylor, czy ty sobie ze mnie żartujesz? — zapytałaś ironicznie.

— Dobra, masz mnie… — odpowiedział, ku twojemu zdziwieniu. — To ta właściwa, na serio — dał ci inny, trochę schludniej wyglądający kawałek papieru.

Ostrożnie zerknęłaś na treść tego utworu i z ulgą stwierdziłaś, że tym razem twój Romeo nie pomylił swojej Julii z autem. Tytuł brzmiał "A kind of magic", a sam tekst wydawał się być bardzo przyjemny w odbiorze.

— Kind of magic? O co z tym chodzi, nie widzę tutaj związku ze mną… — zastanawiałaś się.

— No bo wiesz, kiedy jesteś obok to czuję się tak magicznie, nie wiem, no, jak smerf po zażyciu soku z gumijagód czy jednorożec mieszkający na końcu tęczy…? Ugh, przepraszam, nie umiem opisywać uczuć, [T/I], wolę pisać o nowym gaźniku do mojego auta! — mruknął wyraźnie zfrustrowany.

Wiedziałaś, że na dąsy chłopaka był tylko jeden sposób. Zbliżyłaś się więc do niego i szybko cmoknęłaś go w usta.

— Od uczuć to jest Szekspir, ty i twoje gaźniki są sto razy lepsze, Rog.

🎹 John 🎹

Szłaś korytarzem w mieszkaniu twojego chłopaka, myśląc gdzie on może być. Kiedy zadzwoniłaś do drzwi usłyszałaś tylko "otwarte!", więc musiałaś sama poszukać Johna. Lokum nie było szczególnie ogromne, więc szybko znalazłaś się w salonie, gdzie siedział Deacon z basem.

Zauważyłaś, że naokoło walały się zapisane kartki papieru, a sam muzyk starał się widocznie dopasować akord do słów "music is playing in the darkness".

— Hej, Deaky, co tam tworzysz? — zapytałaś go.

Uniósł głowę, a jasnobrązowe włosy opadły mu na czoło. Widocznie ucieszył się, że się zjawiłaś.

— [T/I]! Z nieba mi spadłaś! — uśmiechnął się. — Akurat pisałem piosenkę.

— O jeju, to super! — z każdym dniem zauroczałaś się nim coraz mocniej. — A mogę wiedzieć o czym?

— To ma być taka romantyczna piosenka… — wyjaśnił, a uszy mu poróżowiały. — Trochę taka ballada…

Właśnie spełniło się jedno z Twoich marzeń — twój chłopak pisał romantyczne ballady! I jeszcze umiał na czymś grać! Brakowało jeszcze tego, żeby napisał to dla…

— I piszę to dla ciebie, [T/I]… — szepnął nieśmiało i uśmiechnął się.

Stwierdziłaś w myślach, że teraz twoje życie jest kompletne. Bezwiednie się uśmiechnęłaś, usiadłaś obok bruneta, a on złapał cię za rękę. Konkretnie, znowu za 1/5 dłoni. Nie, ten facet był definitywnie zbyt uroczy!

— Będzie się nazywać "You and I". Podoba Ci się?

— John, mi się to nie podoba, ja jestem zachwycona! — stwierdziłaś zupełnie szczerze. — Chyba na ciebie nie zasłużyłam, wiesz?

— Oj tam, [T/I]! To mi się nie należało takie szczęście — zaśmiał się, a ty poczułaś szybsze bicie twojego serca.

Takich chwil mogło być jak najwięcej.

🎸 Brian 🎸

Szłaś spokojnie chodnikiem, delektując się popołudniowym słońcem. Czułaś przyjemne motylki w brzuchu, bo niedługo miałaś spotkać się z twoim chłopakiem. Byłaś już na miejscu, gdy zauważyłaś znajomą szopę kręconych włosów.

Nie miałaś wątpliwości, to był on. Zbliżyłaś się, najwyraźniej niezauważona i usłyszałaś, że brunet podśpiewywał coś pod nosem.

— Don't you hear my call, though you're many years away… Don't you hear me calling you? Write your letters in the sand, for the day I take your hand, in the land that our grandchildren knew…

— Hej, Brian, co tam nucisz? — spytałaś z ciekawością. — Ślicznie to brzmi.

Brian podskoczył, wyraźnie zaskoczony twoim głosem. Musiało to zabawnie wyglądać: taki wysoki mężczyzna, który przestraszył się przez dziewczynę niższą od niego praktycznie o głowę.

— [T/I], straszysz! — zachichotał, gdy lekko ochłonął. — Myślałem, że będziesz tu później.

— Mhm, ja w sumie też. Ale powiesz mi w końcu, o czym tam śpiewałeś? — dopytywałaś. — To naprawdę ładna piosenka, ale jej nie znam. Kto ją napisał?

May złapał się ręką za kark. Przygryzł wargę i uciekł wzrokiem w bok, zupełnie jakby bał ci się powiedzieć.

— No ja, tak jakby… — wymamrotał. — Dla ciebie.

Aż otworzyłaś usta ze zdziwienia. Byłaś naprawdę pozytywnie zaskoczona, bo to był bardzo uroczy gest z jego strony. A niby nie był typem romantyka, hmm…

— Jeju, dla mnie, Pingwinku? — nie mogłaś w to uwierzyć.

— Tak, dla ciebie, [T/I] — odzyskał pewność siebie.

Wyjaśnił ci pokrótce, o czym opowiada cały tekst, a ty słuchałaś jak zaczarowana. Teraz byłaś już całkowicie pewna, że Brian May nigdy nie przestanie cię miło zaskakiwać.

— Bri, to jest… To jest wspaniałe! Powiedz mi jeszcze, czy naprawdę ciekawi cię kosmos? — zainteresował cię ten temat.

— Oczywiście. A jeżeli chcesz, możemy kiedyś razem popatrzeć w gwiazdy — pocałował cię w czubek nosa. — Zgodziłabyś się?

— No, napisałeś dla mnie całą piosenkę, Pingwinku. Chyba nie wypada mi odmówić…

𝐑𝐄𝐋𝐈𝐐𝐔𝐈𝐀𝐄. 𝐪𝐮𝐞𝐞𝐧 𝐩𝐫𝐞𝐟𝐞𝐫𝐞𝐧𝐜𝐣𝐞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz