Kiedy się kłócicie

884 42 45
                                    

[A/N] Hardkory, "Somebody to Love" na słuchawki/głośnik i do przodu. Przepraszam :')

🥁 Roger 🥁

— Co to znaczy, że cię nie będzie? — oparłaś ręce na biodrach i spojrzałaś na Rogera poirytowana. — Przecież mówiłeś mi, że ten weekend na pewno spędzimy razem.

— Nie rozumiem, czemu się tak spinasz, [T/I]. Jest przecież to przyjęcie u Freda, pamiętasz? A skoro ty nie chcesz iść, pójdę sam — wzruszył niedbale ramionami.

Siedzieliście u ciebie w mieszkaniu, a Taylor właśnie poinformował cię o pewnej zmianie waszych planów, niekoniecznie uzgodnionej z tobą… Nie byłoby aż takiego problemu, gdyby nie to, że takie sytuacje zdarzały się wręcz notorycznie. Impreza tam, impreza tu, a blondyn na nich. To stawało się męczące.

— Ale z jakiej to w ogóle okazji, co?

— Freddie ma urodziny — wyszczerzył zęby. — Więc muszę iść, nie?

— Hm, czyli nasz zabawowy przyjaciel ma urodziny po kilka razy w każdym miesiącu. Fascynujące zjawisko, co, Rog? — uniosłaś brwi.

Wręcz proporcjonalnie, jego brwi się obniżyły. Wyglądał na naprawdę niezadowolonego przez twoją wypowiedź.

— NIE JESTEŚ MOJĄ MATKĄ, [T/I]! — niespodziewanie krzyknął. — SAM DECYDUJĘ, O MOIM ŻYCIU I CZY IDĘ NA BALANGĘ CZY NIE!

— A KTO OSTANIO PYTAŁ MNIE, CZY POWINIEN WZIĄĆ SZALIK, BO BĘDZIE ZIMNO? — ty też podniosłaś ton głosu.

— TO SIĘ NIE LICZY, POBITE GARY! NIE MUSZĘ CIĘ PYTAĆ O ZDANIE, JESTEM DO—RO—SŁY!

— ZABAWNE, SERIO RZUĆ TO QUEEN I IDŹ NA KOMIKA!

To stwierdzenie najwyraźniej zupełnie przelał czarę goryczy. Taylor poczerwieniał; chyba naprawdę się wkurzył. Nigdy wcześniej nie kłóciliście się tak na poważnie — to było tylko nieco infantylne droczenie się. Ewentualnie pieszczotliwe kopnięcia w piszczel.

— CHYBA TY! KTO SIĘ PRZEZYWA, TEN SIĘ TAK NAZYWA! — tupnął nogą niczym wściekły  przedszkolak. — WYJDŹ Z MOJEGO DOMU!

— TO MÓJ DOM! — inteligencja chłopaka zaskakiwała cię każdego dnia. — I TO TY WYJDŹ, JAK MASZ ZAMIAR MNIE OBRAŻAĆ!

— OKEJ, WYCHODZĘ!

Odwrócił się z impetem i gdy już miał zamiar wychodzić, wpadł na mały stolik do kawy. Poprawił włosy, odwrócił się znowu i tym razem trafił w drzwi. Trzasnął nimi wychodząc, a gdy już myślałaś że go dziś nie zobaczysz, otworzył je z powrotem i wsadził głowę do pokoju.

— SORY ŻE TAK TRZASNĄŁEM, TERAZ IDĘ SERIO! — i zrobił to, co zapowiedział, tym razem cicho zamykając drzwi.

Usiadłaś na fotelu i przemyślałaś zaistniałą sytuację. W pierwszej chwili chciało Ci się śmiać, ponieważ musieliście wyglądać jak para małych dzieci. Ale z drugiej strony… To była wasza najpoważniejsza, jak dotąd, sprzeczka. I nie wyglądało na to, aby perkusista szybko do ciebie powrócił.

— Wracaj tu, Roggie… — szepnęłaś smutno w przestrzeń.

🎹 John 🎹

— John, słuchaj, mam ci coś ważnego do powiedzenia…

Siedzieliście w parku, słońce miło przygrzewało, ale ta przyjemna atmosfera zdecydowanie nie pasowała do wiadomości, którą chciałaś przekazać chłopakowi. Chodziło bowiem o nowego managera Freddiego, Paula Prentera.

𝐑𝐄𝐋𝐈𝐐𝐔𝐈𝐀𝐄. 𝐪𝐮𝐞𝐞𝐧 𝐩𝐫𝐞𝐟𝐞𝐫𝐞𝐧𝐜𝐣𝐞Donde viven las historias. Descúbrelo ahora