Ty zaczynasz się w nim zakochiwać

1K 43 37
                                    

🥁 Roger 🥁

Ostatnimi czasy sama nie rozumiałaś do końca, co się z tobą dzieje. Cały czas chodziłaś zamyślona, a twoje myśli krążyły tylko wokół jednego — wokół Rogera Taylora. Już chyba podejrzewałaś, co się dzieje, ale wolałaś mieć absolutną pewność…

Siedziałaś u siebie w salonie, w mieszkaniu na szóstym piętrze, z którego miałaś świetny widok na panoramę Oxfordu. Włączyłaś gramofon i postawiłaś odsłuchać kilka piosenek Beatelsów. Oni zawsze poprawiali ci humor.

Yellow Submarine spokojnie leciało w tle, a ty wróciłaś do rozmyślania o blondynie. Nawet jeżeli się w nim zakochałaś, to co to znaczy dla takiej gwiazdy? Przecież już przy waszym drugim spotkaniu miałaś okazję przekonać się o tym, jak wiele dziewczyn za nim szaleje.

Jednak ani trochę się im nie dziwiłaś w kwestii zauroczenia perkusistą. Miał w końcu zadbane długie włosy, hipnotyzujące niebieskie oczy, przystojną twarz, dobrze zbudowaną sylwetkę, talent muzyczny, był zabawny i charyzmatyczny… I jeszcze ten jego uśmiech — definitywnie mógł powalać.

Dobra, po tym wewnętrznym hymnie pochwalnym byłaś pewna. Oszalałaś na punkcie Rogera. Ale nie oszukujmy się, kto byłby w stanie oprzeć się temu urokowi osobistemu?

— She loves you, yeah, yeah, yeah… — zanuciłaś, znowu myśląc o Taylorze.

Kurczę, The Beatels mieli chyba teksty na każdą okazję! Teraz pozostał Ci dylemat — czy być szczerą z chłopakiem, czy poczekać na jakiekolwiek przejawy odwzajemnienia Twojego uczucia z jego strony?

Po dłuższej chwili wybrałaś jednak tą drugą opcję. Przecież Romeo kochał Julię i się o nią starał, prawda?

🎹 John 🎹

— I niestety, wszystkie tosty skończyły jako nędzne bryłki węgla — zakończył jedną ze swoich anegdot John i obaj parsknęliście śmiechem.

— Nie wierzę, że mogłeś się śmiać z nieszczęścia jakichś biednych tostów, Deaky! A niby tak je uwielbiasz! — zaśmiałaś się, ponownie tego dnia odzczuwając przyjemne łaskotanie w brzuchu.

Znowu. Nie byłaś pewna co się dzieje, od jakiegoś czasu w obecności Deacona czułaś się tak… Inaczej. I to na pewno nie było to samo, co podczas plotkowania z Freddiem czy wychodzenia gdzieś z koleżankami.

A może to właśnie ta "Crazy little thing called love", o której ostatnio śpiewali chłopcy? W sumie, to by było nawet logiczne. Spędzałaś z nim teraz więcej czasu niż z Mercurym czy kimkolwiek innym.

Miałaś okazję poznać go lepiej i najwyraźniej poznałaś go aż za dobrze. Nie żeby to było coś złego, przeciwnie, dopiero teraz mogłaś dostrzec jakim fantastycznym facetem się staje, gdy jesteście ze sobą sam na sam.

Deaky zaczął kolejną historię, a ty przysłuchiwałaś się uważnie i szczególną uwagę skupiłaś na twarzy Johna. Nie był klasyczną pięknością, jak na przykład Roger, ale miał swój własny, niezwykły urok. Najbardziej podobały ci się chyba jego usta — brzoskwiniowe, dosyć cienkie, ale zgrabnie wykrojone.

Usłyszeliście dźwięk otwierania drzwi, a po chwili do pomieszczenia wpadł Freddie (Deacon uprzedził cię, że członkowie zespołu mają zapasowe klucze do jego mieszkania). Spojrzał na ciebie, na chłopaka i uśmiechnął się jednoznacznie.

— O, [T/I]! I twój "Good Old Fashioned Lover Boy", miło was widzieć! — przywitał was radośnie.

To był chyba pierwszy raz, kiedy chciałaś żeby te dziwne dygresje wokalisty stały się prawdą.

🎸 Brian 🎸

— MATKO, [T/I], JAKIE TO BYŁO STRASZNE!

— Mm, totalnie.

Odczuwałaś definitywne minusy swojego planu na własnej skórze. Miałaś zamiar udać się w bezpieczne w miarę ciemne miejsce i spokojnie pomyśleć. Teraz przeklinałaś samą siebie za udanie się z przyjaciółkami do kina na jakiś tandetny horror.

No cóż, przynajmniej popcorn był. A miałaś o czym myśleć… Chodziło o Briana. Już wcześniej byłaś w nim zauroczona, jako w chłopaku z ulubionego zespołu. Teraz znałaś go jako twojego przyjaciela…

Ale nadal byłaś oczarowana gitarzystą, chyba nawet jeszcze bardziej, niż wcześniej, bo miałaś racjonalne powody, by się w nim zakochać. Sam jego wygląd wystarczył, żeby pomyśleć o nim jako obiekcie swoich uczuć — wysoka, wysportowana sylwetka, urocze kręcone włosy i śmiejące się piwne oczy.

A jeżeli dodać do tego jeszcze jego niezwykłą osobowość i, rzecz jasna, talent do grania na gitarze, to przepis na chłopaka Twoich snów był już kompletny. Tylko czy on czuł to samo do ciebie?

To był pewien problem, ponieważ uczucia Briana względem ciebie były jedną wielką niewiadomą. Nie okazywał szczególnie, jakim konkretnie typem sympatii cię darzył. Mogłaś mieć jedynie nadzieję, że wszystko zakończy się jak w każdym nędznym romansie — szczęśliwie i romantycznie.

— AAAAAA! SKĄD ON WYSKOCZYŁ? Ty się nie boisz, [T/I]?

No tak. Zachciało ci się iść pomyśleć do kina. Na horror. Z przyjaciółkami, które uwielbiają komentować filmy.

— Solidne plus dziesięć do inteligencji, [T/I] — mruknęłaś do siebie pod nosem.

𝐑𝐄𝐋𝐈𝐐𝐔𝐈𝐀𝐄. 𝐪𝐮𝐞𝐞𝐧 𝐩𝐫𝐞𝐟𝐞𝐫𝐞𝐧𝐜𝐣𝐞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz