Kiedy widzisz go bez koszulki

988 57 101
                                    

[A/N] BogatyBorsuk — wiem że to dopiero jutro, ale już mam prezent! Wszystkiego najlepszego, Marakasie, od jutra oficjalnie jesteś stara XD

🥁 Roger 🥁

— Roger?

Zapukałaś do drzwi mieszkania Rogera. I nic. Odpowiedziała ci cisza.

— Roggie? Blondasku? — próbowałaś go wołać na różne sposoby. — Mały draniu?

Miałaś nadzieję, że to ostanie zadziała. Niestety, bardzo srogo się zawiodłaś. A przecież chłopak miał być o tej porze u siebie!

— TAYLOOOOR! JESTEŚ TAM CZY NIE? — wrzasnęłaś w końcu i zapukałaś do drzwi nieco bardziej agresywnie, niż jest to zalecane. — OTWIERAJ, BO CI LAKIER NA AUCIE PORYSUJĘ!

Chyba nie usłyszał albo jednak nie było go w domu; gdyby dotarła do niego ta groźba, już by tutaj stał i pilnował, żebyś nie uszkodziła jego ukochanego samochodu. Westchnęłaś zirytowana.

Przez twój umysł przemknął pomysł, żeby wyważyć te zakichane, niczym Queen na początku, drzwi. Ostatni raz puknęłaś w drewno, a gdy nadal reakcji było brak… No, jakby nie miałaś wyjścia, nie?

Jeżeli tam będzie, to lepiej dla niego gdyby uciekł przez okno.

Już miałaś atakować niewinne drewno, gdy przypadkiem oparłeś się o klamkę, a ona ustąpiła. O proszę, było otwarte. Wkroczyłaś do mieszkania, gotowa kopnąć twojego chłopaka w piszczel, gdyby jednak okazało się że tu siedzi i po prostu nie odpowiada.

— ROGERZE MEDDOWS TAYLOR, JESTEŚ TU? — krzyknęłaś mimo wszystko.

— JESTEM, [T/I], JESTEM, ALE SPAŁEM! — dobiegła cię nieco niewyraźna odpowiedź; widocznie musiał być za zamkniętymi drzwiami. — SPOKOJNIE! PRZEPRASZAM!

Westchnęłaś zirytowana i wyjątkowo, w twoim ogromnym miłosierdziu, postanowiłaś nie złościć się na chłopaka. Ostatnio cały czas siedział w studiu nagraniowym, nie dziwne że chciał odespać… A o waszym umówionym spotkaniu u niego w domu pewnie zapomniał.

Stanęłaś pod drzwiami do jego sypialni i przygryzłaś wargę. Może najpierw wypadałoby zapukać… Stuknęłaś więc w drewno kilkukrotnie.

— Mogę wejść, Rog?

Usłyszałaś śmiech chłopaka.

— Pewnie, [T/I]! Nie bój się, mam na sobie ciuchy!

Weszłaś do pokoju beztrosko, ale zamarłaś, gdy zobaczyłaś niebieskookiego. Przeklęty mały drań nie miał na sobie koszulki, tylko dresowe spodnie i do tego uśmiechał się szelmowsko. W sumie, nie okłamał cię, faktycznie miał coś na sobie… Ale mógł uprzedzić, że to tylko spodnie!

Jak można się spodziewać, zarumieniłaś się okropnie. Nie to że ci się nie podobało, wręcz przeciwnie… Po prostu nie spodziewałaś się tej, hmm, przyjemnej sytuacji.

— No heeeej, Love of my Life! — pomachał ci ręką, jak gdyby nigdy nic. — Co tam u ciebie słychać?

— Ciebie, Taylor — sarknęłaś lekko.

— To brzmi dwuznacznie, a raczej, jednoznacznie — stwierdził niewinnie, wstając i podchodząc do ciebie bliżej.

Dobra, nie miałaś wyboru. Kopnęłaś go pieszczotliwie w piszczel, a on wydał z siebie odgłos domniemanej agonii.

— AUAAAA, DARLING MOJE, [T/I], CO JA CI TAKIEGO ZROBIŁEM? — jęknął, rzucając się teatralnie na łóżko.

— Za dobrze wyglądasz — mruknęłaś cicho, niezadowolona z prawdziwości Twoich słów i zarumieniłaś się.

𝐑𝐄𝐋𝐈𝐐𝐔𝐈𝐀𝐄. 𝐪𝐮𝐞𝐞𝐧 𝐩𝐫𝐞𝐟𝐞𝐫𝐞𝐧𝐜𝐣𝐞Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin