1. Zawsze bedę z tobą...

854 30 2
                                    

Życie rzuca nam bardzo często pod nogi kłody większe i mniejsze, ale najważniejsze jest to, aby się w takich momentach nie poddawać. Mówię to wam z własnego doświadczenia, że czas naprawdę leczy rany. Niektóre z nich potrzebują paru dni, inne paru tygodni, a jeszcze inne miesięcy czy nawet lat, ale musimy być cierpliwi. Gdyby analizować to dłużej to...

- Nad czym znowu tak myślisz? - z transu wyrwał mnie głos mojego chłopaka.

- Tak jak zawsze, o wszystkim i o niczym - zaśmiałam się cicho.

- Te studia zaczynają na ciebie źle wpływać - Olivier westchnął. - Odkąd doszły ci zajęcia z psychologii, cały czas chodzisz z głową w chmurach i wymyślasz niezliczone ilości różnych teorii. Wiesz, że nie możesz się tak zadręczać tym wszystkim.

- To nie o to chodzi, dzisiaj jestem taka zamyślona, bo nie wiem po co Gwen ma przyjechać aż tutaj - odetchnęłam, czując dłoń chłopaka na moim policzku.

- Nie martw się kochanie, cokolwiek by nie było, zawsze będę z tobą.

Słowa czasami okazują się być bardziej puste, niż możemy to sobie wyobrazić...

W pewnym momencie coś na mnie wskoczyło. W sumie to nie coś, a ktoś, bo mój kochany pies. Odkąd przestałam mieszkać w akademiku, a zaczęłam wynajmować własne mieszkanie, mogłam posiadać swojego zwierzaka. Ogólnie nie miałam tego w planach, ale Gwendolyn na siłę mi wciskała futrzaka, więc nie mogłam odmówić.

- Idę z Alaską na spacer, bo siostra będzie za godzinę. Spróbuj posprzątać chociaż trochę swoje rzeczy - mruknęłam wstając z łóżka, a suczka, kiedy usłyszała słowo spacer, pobiegła natychmiastowo do drzwi.

W duchu zaśmiałam się na zachowanie psa, bo ona zawsze jest taka pocieszna i energiczna. Jak mam gorszy dzień, zawsze to wyczuje i leży razem ze mną, albo zmusza do ruszenia się. Alaska to ogólnie Landseer, więc jest ogromna, przy czym bardzo ruchliwa, także nie mam z nią nudno.

Ubrałam szybko kozaki i cienki płaszcz, bo pomimo tego, że na kalendarzu jest napisane kwiecień, całe miasto jest w śniegu. Chyba nigdy nie zrozumiemy co matce naturze chodzi po głowie.

Wąska uliczką doszłam do pustego parku, gdzie mogłam na spokojnie wypuścić psa i zostać sama ze swoimi myślami, które pomimo ubiegu czasu i tak drążą ten sam temat. Aktualnie moimi priorytetami są nauka i kariera, ewentualnie jeszcze rodzina i znajomi, nic innego się dla mnie nie liczy.

Mój telefon zaczął wibrować, co oznaczało, że ktoś próbuje się do mnie dodzwonić. Oczywiście była to moja siostra, aby powiadomić mnie, że za pół godziny będzie. Nie wybrała sobie dobrej godziny, bo dzisiaj mam trening.

Idąc powoli i rzucając mojemu psu patyki, minęłam szczęśliwą parę. Szli trzymając się za ręce i śmieli się do siebie. Uśmiechnęłam się na ten widok, który w głębi serca bardzo mnie bolał, to też bym chciała to przeżywać.

Tak, może i jesteś w związku z Olivierem, ale on mi nie daje tego szczęścia. Czasami mam wrażenie, że mu chodzi tylko o moje ciało, którego mu nie daje.

Zwłaszcza od pewnego incydentu...

Sekundy, minuty mijały, a ja zaczęłam powoli zmierzać w stronę domu. Byłam coraz bardziej zdenerwowana, więc sięgnęłam do kieszeni po paczkę papierosów i zapalniczke.

Cholerny nałóg wrócił...

Droga powrotna minęła mi dość szybko, więc w mgnieniu oka znalazłam się w środku. Zajęłam z siebie mokre buty i kurtkę, a następnie poszłam szybko wykąpać psa. W związku z tym, że wiele rzeczy mam w kolorze białym, muszę ją kąpać po każdym naszym spacerze, aby meble nie były brudne.

Kiedy byłam pewna, że moja sunia jest czysta, mogłam w końcu usiąść na spokojnie w salonie rozpalić w kominku, włączyć nastrojową muzykę i rozłożyć moje kości na kanapie. Alaska pomimo tego, że wiedziała, iż nie może wskoczyć do mnie, i tak zrobiła, ale ja nie miałam serca jej zrzucić. To jest naprawdę wspaniały pies i przyjaciel. Kiedyś myślałam, że stwierdzenie, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka jest zwykłą bujdą, ale przekonałam się o tym na własnej skórze.

Mój odpoczynek bardzo szybko zakłóciło pukanie do drzwi, a także głośne szczekanie mojego psa. Za nic nie chciało mi się wstawać, ale jednak goście to goście, muszę być uprzejma nawet jeśli to moja siostra.

- Witajcie, witajcie - zaśmiałam się, kiedy stanęłam w progu.

Od razu rzuciła się na mnie już nie taka mała, bo siedmioletnia Lay. Pamiętam, jak zajmowałam się nią przez ponad 5 lat, ale teraz jest szczęśliwa ze swoją prawdziwą mamą.

- Ciocia! - brunetka rzuciła mi się w ramiona, więc ją mocno przytuliłam.

- No, no. Zdążyliście się zestarzeć przez te dziesięć miesięcy - z uśmiechem przywitałam moją siostrę i Hudsona.

Taka była rzeczywistość, od mojego wyjazdu ze stanów nie widziałam już nikogo. Na święta nie przyleciałam, na urodziny rodzeństwa też nie. Kontakt został sporadyczny, a ja zaczęłam żyć swoim własnym życiem.

Gwen, jej córka i Saul szybko się rozebrali i razem ze mną poszli do jadalni, gdzie na stole stało ich ulubione ciasto. Wstawiłam wodę na kawę, podczas gdy oni opowiadali mi jak im minął lot.

- I przyrzekam, że byłem blisko, aby tą platfuskę chwycić za te kudły i wyrzucić z tego samolotu - zdenerwowany mężczyzna wymachiwał rękami na wszystkie strony. - Boże, wszyscy mieli w dupie to, że ona ma do kurwy nędzy debilne zatwardzenie!

- Uważaj na słowa - G warknęła na niego, ale on się tym jakoś nie przejął i dalej kończył swoją historię.

- No i potem z całego pokładu zrobiła się komora gazowa, bo ona nie mogła opanować własnej dupy. Ja myślałem, że to Gwendolyn ma nieszczelne zawory, ale tamtej baintce by nawet spawacz nie pomógł!

- Po pierwsze, ja nie zanieczyszczam powietrza tak jak ty - zaczęła. - A po drugie, to skąd znasz takie słowa jak baintka.

- Kiedyś usłyszałem gdzieś na wsi i jakoś mi zostało, bo tej dziołchy inaczej nie da się nazwać. To cud, że stewardessa nie musiała jej tej dupy zszywać, albo trzymać tej szmuli za rękę!

- Tato, nie mówi się tak - chrząknęła Layken, a mnie zatkało.

Tato...

Tato...

Boże drogi, Saul stał się dla małej tatą!

- Przepraszam córeczko - uśmiechnął się przepraszająco, a był w dziewczynkę wpatrzony jak w obrazek.

- Coś czuję, że mnie bardzo, bardzo, bardzo dużo ominęło, bo skoro Hudson zaczął być ojcem, to już wszystko jest możliwe - pokręciłam głową z niedowierzaniem.

- Halley, minął prawie rok, ale to był okropny rok. Ty urwałaś kontakt, więc tego wszystkiego nie przeżywałaś, ale zdarzyło się wiele rzeczy. Jesteś gotowa, aby dowiedzieć się, co się działo u każdego z nas i naszych przyjaciół?

Nie, nie jestem i nigdy nie będę, to zbyt boli...

- Tak, jestem...

Witajcie w drugiej części Give In To Me!
Może nie zapowiada się zbyt ciekawie, ale obiecuję wam, że wszystko się rozkręci, pojawi się dużo nowych postaci, ukrytych wątków i problemów.
Mam nadzieję, że ta część chociaż w połowie wam się spodoba tak, jak poprzednia.
Drugi rozdział będzie jeszcze w tym tygodniu, a następnie co parę dni, postaram się pisać regularnie, ale nie wyrabiam już z nauką.
Buziaki i do następnego!💋

Crumbs Of LoveWhere stories live. Discover now