36. Obiecaj, że to jest na zawsze...

233 15 7
                                    

Z perspektywy Michaela

Wczorajsza wycieczka do Londynu była dość niekomfortowa, dodatkowo oboje się denerwowaliśmy, bo z rana zadzwonił do Halley jej lekarz, który powiedział, że nie ma się szykować na leczenie, bo muszą poważnie porozmawiać. Uprzedził, że nie ma się martwić, ale i tak nie można być spokojnym.

Aktualnie czekamy w poczekali, a dziewczyna jest biała jak kreda z nerwów. Ja starałem się zachować spokój, ale nie dało się. Kiedy tylko wychylił się lekarz zza drzwi, wstaliśmy jak poparzeni i weszliśmy do środka. On był wyjątkowo spokojny, jak na kogoś, kto chciał nam powiedzieć coś ważnego.

- Dzień dobry Halley, dzień dobry Michael - przywitał się z nami, po czym kazał nam usiąść. - Widzę, że oboje jesteście zestresowani, ale nie potrzebnie. Moja źle sformułowana wiadomość jest powodem waszych zbędnych stresów, z góry bardzo za to bardzo przepraszam. Halley, jak się czujesz ostatnimi czasy?

- Wyjątkowo dobrze, naprawdę. Mogłabym nawet powiedzieć, że jak nowo narodzona.

- Bo tak jest.

- Co? - oboje spojrzeliśmy się na lekarza z niezrozumieniem.

- Nie widzieliśmy się na badaniach przez ostatnie dwa miesiące z powodu mojej niespodziewanej choroby i przez ten czas przejął się jeden z początkujących lekarzy, ale nie musisz się bać, wszystkie dawki leków podał bardzo dobrze, wręcz perfekcyjnie. Zapomniał jednak o innej niesamowicie ważnej rzeczy, twoje poprzednie leczenie było już ostatnim.

- Co to znaczy? - spytałem się, bo nie byłem do końca pewny, czy dobrze zrozumiałem.

- To znaczy, że wygraliśmy. Wygraliśmy z chorobą - lekarz uśmiechnął się ze łzami w oczach, a ja nagle poczułem, jak dziewczyna wtula się we mnie z całej siły, a cichy płacz stłumiła moja koszulka.

- Jak to jest możliwe, że poprzedni lekarz nie powiedział tak ważnej informacji? - postanowiłem się dowiedzieć, cały czas trzymając dziewczynę w moich objęciach, łzy szczęścia też mi powoli napływały do oczu.

- Również mnie to zastanawia, oczywiście nie obejdzie się to bez konsekwencji. W sensie, dostanie upomnienie, bo w końcu nie był to żaden błąd lekarski.

- Dziękuję - powiedziała dziewczyna i tym razem przytuliła się do lekarza, który był nieco zszokowany tym czynem. - Naprawdę, za wszystko.

- Ależ nie ma za co Halley, taka moja praca, cieszę się niezmiernie, że nam się udało. Tylko bym prosił, żebyś przychodziła na kontrolę jeszcze co dwa miesiące i uważała na siebie. Oczywiście już nie masz żadnych ograniczeń, które były związane z przyjmowaniem leków, ale domyślam się, że po takim długim odwyku możesz mieć słabą głowę - mężczyzna zaśmiał się cicho, a ja tylko potwierdziłem jego słowa.

Nie siedzieliśmy w jego gabinecie zbyt długo, bo trzeba było tylko jakieś formalności dokończyć. Ja w tym czasie zadzwoniłem jeszcze do Grega i jego żony, że oni mogą dzisiaj przyjść do nas, to znaczy do Halley, bo mamy coś ważnego do powiedzenia. Oni chyba zrozumieli jakbyśmy mieli brać ślub, co doprowadziło mnie do śmiechu, bo to była naprawdę abstrakcyjna myśl.

Aż do tego wieczoru...

Wracając do domu nuciłem sobie melodię do nowej piosenki, którą właśnie tworzę. Halley przysłuchiwała mi się całą drogę, ale nic nie mówiła. Jedynie pod koniec podłapała melodie i nuciła razem ze mną.

- Muszę zadzwonić do mamy jak najszybciej - podekscytowała się.

- A nie lepiej zrobić to w domu? Bo teraz będzie cię słabo słyszeć - dziewczyna skinęła entuzjastycznie głową na moje słowa, a moje serce tak bardzo radowało się jej szczęściem. - Będziemy mieć dzisiaj gości, jeśli ci to oczywiście nie przeszkadza.

Crumbs Of LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz