6. Napisałam do niego list...

312 19 3
                                    

Moja ostatnia wizyta u psychologa przyniosła mi dużo bólu, który potem zmienił się w ulgę. Cieszę, że mogłam powiedzieć wszystko,  co mi leżało na sercu. Wiele też potem zaczęłam myśleć o tej całej powalonej sytuacji i dotarło do mnie parę rzeczy, ale powiem wam o nich później.

- Rana bardzo dobrze się goi, kolejna wizyta nie będzie już tak szybko - usłyszałam głos mojego doktora. - Jak pani chce, tam jest lustro i można się dokładnie temu przyjrzeć. Ma pani naprawdę silny organizm, skoro tak dobrze sobie z tym poradził.

- Bardzo dziękuję, ale nie skorzystam z lustra - uśmiechnęłam się przepraszająco. - Jeszcze trochę czasu minie zanim to zrobię, ale jestem panu bardzo wdzięczna za włożone starania.

- To była dla mnie czysta przyjemność, aby móc pomóc, panno Halley - siwy mężczyzna uścisnął mi rękę na pożegnanie przypominając przy okazji, że dalej nie mogę się wysilać, pić ani palić.

W ostatnim czasie robiłam to wszystko, przepraszam...

Wychodząc z klinki napisałam do Nancy, że już jadę do naszej ulubionej kawiarni. Bardzo szybko dostałam wiadomość, że ona również tam za chwilę będzie. Bardzo się za nią stęskniłam, bo przez ostatnie wydarzenia nawet nie miałam kiedy się z nią spotkać. 

Jasper chciał mi zostawić swoje auto, ale nie zgodziłam się. Moje ukochane dalej czeka na mnie w Ameryce, w rękach mojego dobrego znajomego. Wylatując liczyłam się z tym, że mało prawdopodobny będzie mój powrót, ale nie chciałam sprzedawać samochodu. 

Autobus zatrzymał się przecznicę dalej od mojego miejsca docelowego. Wysiadłam z niego mając na twarzy delikatny uśmiech. Tym razem był on szczery. Przed kawiarnią stało już dobrze mi znane, czerwone auto. Oznaczało to, że dziewczyna jest już w środku.

- Halley - usłyszałam swoje imię, a następnie odwróciłam się do stolika, skąd pochodził głos.

- Nancy, jak dobrze cię w końcu zobaczyć - przytuliłam brunetkę do siebie. 

- Opowiadaj co tam u ciebie! - ucieszyła się. - A tak przy okazji, to już zamówiłam ci twoje ulubione latte z podwójnym karmelem.

- Jesteś kochana, Nan. U mnie wszystko w porządku. Parę rzeczy się ostatnio zaczęło sypać, ale chyba znalazłam już rozwiązanie. Pomogła mi wizyta u Alice, po raz pierwszy od dawna była całkowicie szczera. Bardzo cię przepraszam, że tak długo nie miałam czasu, ale naprawdę to były takie trochę ciężkie dni. A twoje życie zmieniło się chociaż trochę?

- Moje cały czas toczy się takim samym tokiem - pokręciła ze śmiechem głową. - Ciągle nauka i praca, nic się w tej kwestii nie zmienia, no oprócz gorących mężczyzn.

Nancy to moje całkowite przeciwieństwo. Jest wysoką i szczupłą dziewczyną z kakaowymi włosami sięgającymi do pasa, jak nie dalej. Jej uroda sprawia, że nie może odpędzić od siebie chłopaków, ale jest z tego bardzo zadowolona i jak najbardziej korzysta z tego przywileju. Tylu, ilu ona już zdążyła zaliczyć, ja chyba w swoim życiu nawet nie poznałam. Ale pomimo tego jest wspaniałą osobą o wielkim sercu. Cały czas jest uśmiechnięta i wszędzie jest jej pełno.

Tak samo jak kiedyś mnie...

- Słyszałam, że twoja mama jest prawdopodobnie chora - zasmuciła się. - Bardzo mi przykro.

- Tak, to prawda - westchnęłam. - Do tego jeszcze moja była przyjaciółka zaprosiła mnie na ślub.

- Sanem? - spytała, a ja skinęłam głową. - I co? Jedziesz?

- Kto mnie tam wie - zaśmiałam się pod nosem. - Może gdybym miała pewność, że nie spotkam tam Jacksona, to bym pojechała, ale w tym przypadku jednak wolę zostać tutaj.

- Ciężko mi uwierzyć w to, że naprawdę powiedziałaś jego imię - dziewczyna zdziwiła się tak samo, jak ostatnio moja pani psycholog. - Zrobiłaś ostatnio coś z nim związanego?

- Napisałam do niego list - wzruszyłam ramionami, jakby to było coś normalnego, ale obie dobrze wiedziałyśmy, że to nie jest ani trochę normalne. - Oczywiście go nie wysłałam, spokojnie. Po prostu czasami, kiedy miewam koszmary, łatwiej mi jest napisać coś na kartce niż się komuś wygadać. W ten sposób zapełniłam już piąty karton. Jeden należy do Sanem, drugi do rodziny, a pozostałe trzy do Michael'a. Każdy list pisałam do osoby, z którą związany był dany koszmar, aby pozbyć się tego z głowy. Chyba widać, kto mnie najczęściej prześladował w snach.

- Możesz mi zdradzić coś z tych wszystkich słów, które do niego skierowałam?

- Lepiej nie. Kto wie, kim teraz jestem. Co jeśli jestem kimś, o kim nie będziesz chciała rozmawiać? - westchnęłam. - Doskonale wiem, że piszę o nim zbyt dużo piosenek. Zbyt dużo listów, wierszy... Taka już moja natura.

Ostatnie słowa dodałam z wielkim uśmiechem, bo znowu udało mi się być całkowicie szczerą. Nancy nawet nie próbowała wnikać w to, co powiedziałam, ona się już do tego przyzwyczaiła i jestem jej wdzięczna, że nigdy nie naciska. 

- Wiem, że może nigdy dla ciebie nie będę tak samo ważna jak Sanem - zaczęła. - Ale mimo wszystko bardzo się cieszę, że cię mam. Zmieniłaś moje życie całkowicie i nie wiem jak mam ci za to dziękować. Jesteś jedną z niewielu osób, które swoją tajemniczością wprowadzają coś dobrego.

Kompletnie nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć. Słowa dziewczyny po raz kolejny rozczuliły moje serce. To strasznie miłe z jej strony, więc zamiast mówić cokolwiek, po prostu ją przytuliłam. 

- Jeśli jesteś gotowa, to mogę pomóc ci się zmierzyć z demonami przeszłości - złapała mnie za rękę, jakby się bała, że ucieknę. - Wiem, że to dla ciebie trudne, ale naprawdę jesteśmy w tym razem. Twoja rodzina cię potrzebuje, twoja mama, Sanem też cię teraz na pewno potrzebuje. Nie chcę na ciebie naciskać Halley, ale to wszystko niedługo zacznie cię przerastać i już nawet wizyty u Alice przestaną ci pomagać.

Wiedziałam, że brunetka nie miała nic złego na myśli, chciała pomóc. To bolało, że wszyscy mają mnie za osobę, która nie interesuje się własną rodziną.

A może właśnie pora to zmienić? 

Odgoniłam od siebie te myśli, ale wiedziałam, że to jest właśnie ten moment, aby zacząć działać, aby robić coś dla innych, a nie dla siebie.

- Może i bym nie mogła z tobą jechać, ale na pewno byłabym z tobą w stałym kontakcie. Chcę, żebyś wiedziała, że masz we mnie wsparcie. 

- Rozumiem - uśmiechnęłam się lekko, a potem na chwilę zamyśliłam.

A co jeśli ona ma rację? Co jeśli wszyscy wokół mają rację?

Może naprawdę powinnam teraz być w Hobbs, przy mamie?

- Słuchaj spotkamy się wieczorem u mnie w mieszkaniu. Muszę pilnie coś załatwić - mruknęłam, szukając pieniędzy w portfelu.

- Gdzie tak pędzisz? - Nancy zmarszczyła brwi.

- Pożegnać się z Alice i Greg'iem, po drodze wejdę jeszcze do Oliviera i powiem mu, że wyjeżdżam, zobaczę co z tym zrobi. U nas ostatnio i tak wszystko się zaczęło sypać - westchnęłam. - No i oczywiście kupię bilet na lot do Ameryki, a jeśli się wszystko uda to będę to świętować z tobą.

Dziewczyna zaniemówiła, nie dziwię jej się. Sama nie mogę uwierzyć w to, co powiedziałam. Być może to był taki impuls, ale myślę, że moja decyzja była słuszna. 

- Czyli co? - była dalej nie pewna.

- Lecę do do mamy - westchnęłam, a kąciki ust delikatnie ruszyły w górę. - Do domu...



Witajcie kochani, z okazji świąt Bożego Narodzenia pragnę złożyć wam najszczersze życzenia, dużo zdrowia, pomyślności, jedzenia i prezentów. Jednak przede wszystkim życzę wam, abyście byli po prostu szczęśliwi, bo o to chodzi w życiu. Ze względu na święta, postaram się, aby przez te cudowne trzy dni codziennie wleciał jakiś rozdział. Jeśli tak się nie stanie, możecie ze mną zrobić co chcecie.

BUZIAKI 

Crumbs Of LoveWhere stories live. Discover now