39. Są pewne rzeczy, których nie da się zmienić...

151 15 4
                                    

- Jesteście niepoważni, aż nie mogę w to uwierzyć - powiedziałam, kiedy po raz setny usłyszałam, że mam zrobić ten test ciążowy. - Zostawmy tą sprawę w spokoju, proszę. Wiecie, że to trudny temat dla mnie i nie chcę tego przechodzić jeszcze raz. Uszanujcie to.

- Ale słonko, to przecież jedno nasikanie!

- Fuj, mamo, jesteś obrzydliwa - skrzywiłam się i odpięłam pasy, bo byliśmy już na miejscu, w domu. - Proszę was, nie sprawiajcie, że będę żałowała tej decyzji.

Po tych słowach nikt nic nie powiedział, w ciszy weszliśmy do środka. Wszyscy siedzieli w swoich pokojach, więc nikt mnie nawet nie zauważył. Harry wniósł mój bagaż do mojego pokoju, za co podziękowałam i powiedziałam, że idę się wykąpać, bo czułam się brudna po podróży. Przed wejściem pod prysznic jeszcze odpisałam na wiadomości Michaela, który strasznie się martwił, bo nie odzywałam się do niego bardzo długo. Uspokoiłam go, powiedziałam, że wszystko u mnie w porządku i napiszę jutro. Chyba przeszło, więc mi ulżyło.

Po gorącej kąpieli i wielu przemyśleniach na temat zrobienia testu ciążowego, owinęłam się ręcznikiem i poszłam do siebie ubrać się w piżamę. Uznałam, że wezmę ten test i pójdę do Scar, bo ona już nie raz je robiła i ma większe doświadczenie w tym, a dodatkowo będę mogła jej powiedzieć o wszystkim co mi leży na sercu. Weszłam do jej pokoju jak gdyby nigdy nic i zobaczyłam jak Scarlett reguluje brwi Jasperowi, nawet nie zwrócili na mnie uwagi.

- Potrzebuje waszej pomocy i rady - powiedziałam, żeby powiadomić ich o swoim istnieniu.

- Co tam paskudo? - spytali jednym chórem i dopiero po chwili zrozumieli, że mnie tak nie powinno być. - O matko! Halley! Przyjechałaś! Mamo, Halley przyjechała, twoja córka wróciła do domu!

- Przestań się krzątać idioto, bo zaraz zamiast brwi to ci oko wyrwę - moja siostra walnęła chłopaka w potylicę, po czym podeszła do mnie i mnie przytuliła. - Na jak długo przyjechałaś?

- Tak w zasadzie to na zawsze, zmieniłam uczelnie, przyjęli mnie na Uniwersytet Kalifornijski w Santa Barbara, ale w tym semestrze zostały mi jedynie zaliczenia w maju, bo na chwilę obecną dostałam materiały do nauki w domu, żeby już nie robić zamieszania z zajęciami. Wiecie, w Anglii już nie mam nikogo, wszyscy się przeprowadzili, więc ja też postanowiłam.

- Santa Barbara to mniej niż godzina drogi samochodem od Michaela, przypadek?

- No właśnie, Michael. Jest prawdopodobieństwo, że zostanie ojcem - moje rodzeństwo zrobiło wielkie oczy na te słowa, ich miny były niesamowite.

- Z kim ten idiota cię zdradził? Mów szybko! Kto jest matką tego dziecka?

- No właśnie być może ja - uśmiechnęłam się delikatnie i pomachałam im testem ciążowym przed oczami. - Muszę tylko zrobić test, żeby mieć pewność. I tak, wiem, że ogólnie stwierdzono mi bezpłodność. Ja też jestem w szoku, ale wszystko na to wskazuje. Jeśli jest chociaż cień nadziei to bym chciała wiedzieć. Myślę, że to by go uczyniło najszczęśliwszym na świecie.

Oboje nie wiedzieli co powiedzieć, więc po prostu kazali mi iść zrobić ten test. Scar dała mi trochę beznadziejnych rad, w stylu: nie obsikaj się. Ahh, że ja na to wcześniej nie wpadłam. Jasper w między czasie zaczął biegać po domu i ogłaszać wszystkim mój wielki powrót.

Mama za ten hałas zaczęła go miotłą poganiać, ale to już inna kwestia.

- Dalej nie mogę uwierzyć, że tutaj jesteś - powiedziała Scarlett, kiedy siedziałyśmy na podłodze w łazience. - Jak ty się czujesz z tym wszystkim?

- Nie wiem co mam myśleć. Zaczęłam się bać, jak już byłam w samolocie. Bałam się, że nie dostanę się na uczelnię i że nie ucieszycie się na mój widok, ale to się okazało być niepotrzebnymi obawami. Zostało mi zmierzenie się twarzą w twarz z Jacksonem, bo tak naprawdę to głównie z jego powodu podjęłam tą decyzję. No i mam dla niego prezent walentynkowy, nie wiem czy będzie z niego zadowolony. Oczywiście teraz czekamy na ten przeklęty wynik, więc chyba nic nie może być spokojne w moim życiu.

- A co myślisz o tym całym teście? Nie chcę żebyś trzymała tego wszystkiego w sobie.

- To jest jedna wielka mieszanka emocji, gdzieś pojawiła się nadzieja i wiem, że jeśli wyjdzie pozytywny to będę przeszczęśliwa. Ale jeśli wyjdzie negatywny to jestem pewna, że dobije mnie to jeszcze bardziej, bo fakt, że mogłam mieć i dać to wszystko, a nie wyszło, wydaje się być tak okropnym, że aż nie da się tego opisać.

Nic więcej do siebie nie powiedziałyśmy, czekałyśmy w ciszy na wynik. Po wyznaczonym przez producenta czasie zadzwonił nasz minutnik. To był ten moment, żeby w końcu zobaczyć co wyszło. Żadna z nas nie chciała zrobić tego pierwszego ruchu, to był zbyt stresujący moment. Jednak Scar widząc mój błagający wzrok złamała się i chwyciła test. Wzięła głęboki oddech, po czym go odwróciła, a nagle na jej twarzy pojawiły się tysiące emocji, ale żadna nie była konkretna ani wyrazista. Spojrzała się mi prosto w oczy i uśmiechnęła się delikatnie.

- Przykro mi - wyszeptała. - Jest negatywny.

Poczułam się tak samo, jak w momencie, kiedy pani doktor powiedziała mi, że nigdy nie będę mogła mieć dzieci. Wtedy pogodziłam się z tym faktem, ale jak pojawiła się nadzieja, która okazała się złudna, ból był dwa razy większy. Westchnęłam cicho, po czym też spróbowałam się uśmiechnąć.

- No nic, mówi się trudno. Takie życie - wzruszyłam ramionami. - Są pewne rzeczy, których nie da się zmienić i moja bezpłodność jest jedną z nich. Nie przejmuj się Scar, można było się tego spodziewać od samego początku.

Dziewczyna podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Starałam się nie uronić ani jednej łzy, ale było to wyzwanie. Jedyne co chciałam zrobić w tamtym momencie to położyć się w swoim łóżku i zasnąć, na tak długo, jak to tylko możliwe.

Pożegnałam się z siostrą i poszłam do siebie. Jak już leżałam pod kołdrą cicho szlochając, usłyszałam pukanie do drzwi. Zza nich wychylił się Harry, więc zaprosiłam go do środka. Zrobiłam mu miejsce na łóżku, aby mógł usiąść obok mnie. Objął mnie ramieniem, a ja oparłam na nim swoja głowę.

- Wiesz o tym doskonale, że nie jesteśmy biologicznie spokrewnieni, ale mimo to jesteś moją córką, w ogień bym dla ciebie skoczył, jesteś całym moim światem - pocałował mnie w czubek głowy. - Zanim poznałem twoją mamę też nie miałem rodziny, w teorii nie mogę mieć własnych dzieci, a zobacz, jednak mam ich całą masę. Wiesz jak bardzo byłem przerażony, kiedy związałem się z twoją mamą? Kochałem i dalej kocham ją ponad życie, ale wizja wychowywania szóstki dzieci była naprawdę straszna, przecież najmłodszy skrzat wtedy jeszcze w wózku jeździł. Ale wszystko się poukładało, patrz w jakim momencie życia teraz jesteśmy. Ty jesteś w końcu z Michaelem, Gwen z Hudsonem oprócz Layken mają jeszcze jedno dziecko, Jasper i Luke dalej są razem. Nasz dorosły Murphy też założył własną rodzinę z Olivią, teraz już nawet nas nie odziewają nawet. Scar w końcu rozstała się z tamtym typem, bardzo go nie lubiłam. A Lottie będzie za chwilę kończyć piątą klasę. Ja to wszystko wiem, bo jestem waszym ojcem, czuję się jak wasz ojciec i chcę być w waszym życiu. Rozumiesz do czego zmierzam? - spytał, a ja niepewnie pokręciłam przecząco głową. - Chodzi mi o to, że żeby mieć prawdziwą rodzinę, nie muszą was łączyć żadne więzy krwi. Nie możesz mieć dzieci, rozumiem jak to boli, naprawdę. Ale jeśli kiedyś zdecydujesz się na adopcję, to dalej będziesz prawdziwą mamą, dasz komuś kochający dom, dasz rodzinę.

- Dziękuję, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła - odpowiedziałam szczerze, bo jego słowa naprawdę mi pomogły, Harry zawsze wiedział co i kiedy powiedzieć.

- Nigdy nie zapomnę tego dnia, kiedy was poznałem. Twoja mama przyprowadziła mnie do domu po raz pierwszy i wszyscy jak mnie zobaczyli to schowali się do pokoi. Wszyscy tylko nie ty, stałaś w kuchni uśmiechnięta nieśmiało i trzymałaś w rączkach babeczkę dla mnie. Jak już się rozluźniłaś to zaczęłaś gadać jak nakręcona o najnowszym odcinku bajki i lalce, którą dostałaś od cioci. Wtedy właśnie stałaś się moim oczkiem w głowie, to uczucie jest nie do opisania.

- Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego taty od ciebie, nawet jeśli mówię do ciebie tylko po imieniu, to zawsze będziesz moim tatą, jedynym i najprawdziwszym. Kocham cię.

- Ja cię też, tak mocno, że to aż boli...


Kochani, przepraszam, że dzisiaj taki krótki, ale chciałam Wam wrzucić coś przed walentynkowym rozdziałem, który zanosi się na jeden z ostatnich i chyba będzie moim ulubionym. On będzie zdecydowanie dłuższy i wydaje mi się, że powinien się wam spodobać. Postaram się go wrzucić w niedzielę wieczorem, żebyście w poniedziałek mogli go sobie spokojnie przeczytać. Buziaczki!

Crumbs Of LoveWhere stories live. Discover now