Część druga: strach

356 18 7
                                    

Podczas takowej ucieczki z lasu, upadłam, gdyż moje nogi zrobiły się jak z waty. Ledwo wstałam, ale gdy tylko to zrobiłam to poczułam delikatny, ale zimny jak lód dotyk na mojej szyi. Byłam sparaliżowana. Chciałam wtedy zacząć krzyczeć, piszczeć, ale nikt by mnie nie znalazł. Nawet nie usłyszał. Znikąd zobaczyłam przed sobą klatką piersiową mężczyzny. Nie poruszała się. Nie oddychał. Czułam jak gładzi moje policzki, które stały się gorące. Po chwili zniknął, ale znalazł się za mną. Owinął swoją prawą rękę wokół mojej szyi. Pociągnął mnie w jego stronę. Czułam jego każdy centymetr. Nagle burza ustała. Pomimo że temperatura do najcieplejszych nie należała to nie odczuwałam zimna, było mi wręcz gorąco. Złapałam palcami delikatnie materiał od spodni i zacisnęłam z nerwów. "To koniec pomyślałam. Zabije mnie". Czułam jak kładzie swoją głowę na moim ramieniu. Zaczął szeptać ciężkim i chrypliwym głosem.

-Co teraz zrobisz? - ciarki przeszły po całym moim ciele i nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. - Boisz się? - chyba było widać wyraźnie po mojej twarzy, że bałam się. Ręka wokół mojej szyi zacisnęła się mocniej powoli uniemożliwiając mi oddychanie, jednak szybko puścił mnie co nie znaczyło, że to był koniec. - Zajmę się tobą.

W mojej głowie powstawały najgorsze scenariusze, ale nic nie nastąpiło. Starałam się zachować spokój, pomimo że strasznie ciężko było normalnie się zachować. Nadal stałam bez ruchu, przez co powoli wszystko zaczęło mi drętwieć. Nóg przecież nie miałam mocnych, a nadal się utrzymywałam w pozycji stojącej. Czekałam cierpliwie na moment, aż wykona ruch i w zasadzie doczekałam się. Wbił najprawdopodobniej kły w moją szyję, co wiązało się z okropnym bólem w tym miejscu. Po dłuższej chwili czułam jak czerwona ciecz rozlewała się wszędzie w tamtym miejscu. Moje powieki stawały się ciężkie i zaczęły mi przysłaniać obraz jaki widziałam.

Zaczęłam słabnąć. Nogi odeszły w niepamięć. Widziałam jak spadałam, ale nie upadłam. Zdążył mnie złapać tak, że trzymał mnie za plecy i pod kolanami. Jeszcze mogłam cokolwiek zobaczyć. Śledziłam każdy jego ruch. Każde drgnięcie. Spojrzał się na mnie po chwili i uśmiechnął się, jakby nigdy nic się nie stało. W tym czasie zdążyłam się dokładnie mu przyjrzeć. Nie powiem, był cholernie przystojny i piękny. Jego różowe włosy tylko dodawały mu uroku, a czerwone oczy powodowały strach u wszystkich. Usta miał nie duże i blade, a raczej sine. Wyglądał jak trup. Miał fioletowe wory pod oczami, białą skórę i zadrapania. Zaczął iść w dalej nieznanym mi kierunku.

-Gdzie mnie zabierasz? - spytałam go cicho mając nadzieję, że mi odpowie. Przecież mówił w tym samym języku co ja. Zrozumiałam go wcześniej więc i on musi zrozumieć mnie. Szczerze? Miałam nadzieję, że mnie zabije i wyleje całą ze mnie krew.  Byle by mnie zabić. Nie chciałam stać się takim potworem jakim jest on. 


-Tam gdzie twoje miejsce - odpowiedział po dłuższej chwili. Na jego twarzy widniał delikatny, nie wymuszony uśmiech. Szedł dalej w tym samym kierunku. Czułam jak całe moje ciało stawało się zimne.

-Dlaczego to zrobisz? - cóż miałam zachowywać się spokojnie i nic głupiego nie robić, ale ciekawość wzięła górę. Oczywiście nadal się bałam o siebie, co było oczywiste. -Dlaczego zabijasz innych ludzi? - musiałam, po prostu musiałam zadać to pytanie. Głupia ja, tylko go prowokujeszpomyślałam.

-Dla zaspokojenia głodu. Wiecznego głodu, nigdy nie kończącego się. Tak, jestem wampirem  - śmieszne, prawda? Wampir się przedstawia, że nim jest. Stworzenie wymyślone na potrzebę literatury i filmów. Nic tu nie pasowało.

-To dlaczego mnie nie zabijesz?


Hoppla! Dieses Bild entspricht nicht unseren inhaltlichen Richtlinien. Um mit dem Veröffentlichen fortfahren zu können, entferne es bitte oder lade ein anderes Bild hoch.
Kihyun's Blood | yoo kihyunWo Geschichten leben. Entdecke jetzt