89: a plane

1.5K 35 42
                                    

Siedziała w wygodnym fotelu w samolocie, wystukując butem taktowny rytm. Zerknęła na ekran telefonu z oczekiwaniem i niecierpliwością na odlot. Bilet do Los Angeles zarezerwowała po wczorajszym, przykrym incydencie i rozmowie z dziewczynami. Nie chciała już być w Veracrúz ani chwili dłużej. Bawiła się kosmykami włosów, obserwując sytuację zza okna. Przeniosła wzrok na wchodzącego z torbą Shawna i poczuła dziwne uczucie w dołku. Spuściła swój wzrok od razu, kiedy złapała z nim kontakt wzrokowy, a potem ponownie wróciła do poprzedniej czynności.

– Przepraszam bardzo – zaczepił uprzejmnie siedzącego obok niej mężczyznę w okularach czytającego gazetę. Lana zlustrowała go piorunującym spojrzeniem i przeczuwała, że zaraz stanie się coś, czego nie chce. – Czy mógłby pan się ze mną wymienić miejscem? Chciałbym siedzieć podczas lotu obok mojej dziewczyny. Strasznie boi się latać i lubi, jak dotrzymuję jej towarzystwa, a jakoś to się dziwnie wydarzyło, że otrzymaliśmy dwa różne miejsca. No i wie pan, Lana ma chorobę lokomocyjną, więc jeśli pan woli...

Zanim Lana zdążyła otworzyć usta, to mężczyzna zabrał się ze swoimi walizkami i wymienił się z Shawnem biletem. Cholerny, Mendes, nie ważne do czego się weźmie, wszystko mu wychodzi bez zbędnego wysiłku. Zapakował bagaż do półki nad nimi i zajął obok niej miejsce.

– Czym dotarłaś na lotnisko? To ponad trzy godziny jazdy.

– W Veracrúz złapałam autobus na lotnisko – odparła obrażonym tonem.

– A mieliśmy zostać do środy – wzruszyła tylko obojętnie ramionami. – Nie mieliśmy jeszcze okazji porozmawiać o tym, co się stało minionej nocy.

Spięła się na jego słowa. Nie chciała o tym rozmawiać i wspominać wydarzeń, przez które cierpiało jej serce. Dała sobie mocnego kopniaka w duchu i zrobiła pierwszy rok.

– Nie! – spokój ogarnął jej ciało, chociaż w środku, aż się gotowała. – Nie będziemy o tym rozmawiać teraz ani nigdy. Powiedziałeś to co chciałeś powiedzieć i tak, zraniłeś mi serce, bo potraktowałeś mnie okropnie i nienawidzę cię za to. Lepiej będzie jak zapomnimy o wczorajszym wieczorze i uznajmy jakby nigdy go nie było.

Zauważyła, jak jej słowa dobijają go z podwójną siłą i wyrywają go całkowicie z kontekstu. Jego twarz zrobiła się lekko zarumieniona, więc schował ją w dłoniach, brakując mu dobrej odpowiedzi.

– Lana, ale ty nie rozumiesz! – próbował się jakkolwiek wytłumaczyć.

– Nie obchodzi mnie to! – oburzyła się. – Jeszcze raz się do mnie odezwiesz w tym temacie to zacznę krzyczeć na cały samolot, że nasz związek nigdy nie był prawdziwy. A jestem do tego zdolna.

Uwierzył jej, dlatego wolał trzymać się na dystans.

– Przepraszam. Przysięgam, że nie chciałem, żeby tak wyszło. Chciałbym, aby to wszystko potoczyło się inaczej.

Położył rękę na jej drobną dłoń, jakby chciał oddać jej energię, w którą sobie trzymał.

– Pierdol się – mruknęła w odwecie i uśmiechnęła się fałszywie. – Najchętniej to bym cię wykastrowała. Tak w ogóle to cieszę się na myśl, że za niedługo wszystko to kończymy. W końcu marzenie Camili wreszcie się ziści i będziecie mogli być razem.

Powiedziała jedno słowo za dużo i szybko tego pożałowała, ale nie miała najmniejszej ochoty go przepraszać. Nie chciała już więcej cierpieć, dlatego uznała, że najlepszą obroną jest atak.

– I wiesz co? Tak naprawdę udawałam orgazm – skłamała, aby uderzyć w jego wygórowane ego. – Następnym razem postaraj się. Zach był lepszy od ciebie w łóżku i to o wiele lepszy.

– Skoro co weekend jego łóżko przewijało się ponad dwadzieścia kobiet, to nie dziwię się, że był doświadczony w tych sprawach.

Uderzył w czuły punkt. Starała się tego tak nie pokazywać.

– Za dwa tygodnie będzie już po wszystkim – powiedziała nieusłyszalnie sama do siebie.

GOOD FOR YOU instagram ✔Where stories live. Discover now