Wymierza mocny cios w jego klatkę piersiową, a gdy Barton walczy, by złapać równowagę (i oddech), znika za zasuwającymi się drzwiami windy.

- Kłopoty w raju? - podsuwam, unosząc kącik ust w złośliwym uśmieszku.

Clinton warczy coś pod nosem, rozcierając mostek.

- Zrozumiesz, jak dorośniesz - odcina, biegnąc w stronę schodów.

- Powiedział dziad z łukiem!

- Daj spokój, Natalie. - Peter ciągnie mnie za rękaw. - Chodź, tata nie lubi spóźnialstwa.

Patrzę jak karmelowa czupryna znika za konstrukcją schodów. Naprawdę nie wiem, jakim cudem oni wciąż do siebie wracają...

Daję za wygraną, kontynuując z Petem marsz do głównego salonu Iron Mana.

Na zewnątrz zdążył zapaść zmrok, a większość mieszkańców Avengers Tower, porozchodziła się do swoich pokoi. Tylko ja, Tony i Peter zostaliśmy na nogach. Czyli w skrócie - typowo.

- Hej, tato - mówi Pete, zwracając na nas uwagę Starka. Tony stoi za barem, polewając sobie kieliszek Brandy.

- Myślałem, że umawialiśmy się na siódmą - stwierdza bezceremonialnie.

Chłopak wsuwa ręce do kieszeni bluzy, a ja wbijam wzrok w podłogę. Wiem, że zarzut jest w większości skierowany pod moim adresem. Bo to dziś miałam przymierzyć skończony strój i szczerze mówiąc, miałam dreszcze na samą myśl.

- Przepraszamy. Nie udało nam się złapać taksówki, a linia metra miała małe problemy - tłumaczę, robiąc przy tym maślane oczy.

- Macie komórki? Macie. Mogliście dać znać. Czekam tu już pół godziny.

- Ale... - próbuje Pete. Stark zbywa go machnięciem ręki.

- Nieistotne. Z tobą pogadam później, młody. Natalie - za mną!

Uśmiecham się przepraszająco do chłopaka. Ruszam za jego ojcem i czuję jak rośnie we mnie ekscytacja, ale też poczucie winy. Mam przeświadczenie, że zabieram Peterowi czas z Tonym. I chociaż to głupie, nie umiem go zbyć.

- Było trochę pracy, no ale sam strój miał niemałe wymagania. - Stark pędzi do przodu, nawet się za siebie nie oglądając. - Myślę, że jest okay. A nawet więcej niż okay. Zresztą, co będę sobie żałował? To jeden z moich najlepszych projektów! Ale pozwolę ci go najpierw przymierzyć zanim zasypiesz mnie okrzykami oczarowania.

- Eee...

- Zaniemówienie na później. Teraz o czymś innym. - Ledwo zdążam wskoczyć do zamykającej się windy, a Tony już podejmuje nowy wątek. - Próbowałem rozgryźć coś na kształt... Między-wymiarowego telefonu... No wiesz, dobrze by było, jakbyś miała jakiś sposób komunikacji z nami. Albo my z tobą. Mówiłaś, że nic nie pamiętasz? Załatwione! Jeden czat wideo i główka pracuje. Tylko powiem ci, że to wcale nie takie proste... Cholera, jesteś jednym z moich najbardziej pokręconych klientów!

- Um... Dziękuję...?

- Nie dziękuj, Wilczku. Rzadko to mówię, ale to ja powinienem dziękować tobie. Pierwszy raz w życiu spotkałem się z czymś takim. Można by wręcz stwierdzić, że podchodzisz pod odkrycie naukowe!

- Przysięgam, jeśli postawisz mnie na półce albo wytatuujesz logo swojej firmy, to cię pogryzę.

Stark prycha pod nosem. Docieramy na piętro pracowni i laboratoriów, gdzie znajduje się warsztat z prototypami, nowymi lub ulepszonymi wersjami strojów. Niewielu wychodzi stąd z takim prezentem. Dlatego tym bardziej rozpiera mnie duma, a oczy świecą dziecięcą radością, kiedy przekraczamy jego próg.

Marvelous DreamsWhere stories live. Discover now