1. The Beginning

102 11 8
                                    

- Fajnie było - próbuję, gdy drzwi windy w wieży Starka zamykają się za mną i Peterem.

Bo było fajnie. Tak po przyjacielsku fajnie. Ja, obstawiona przez Wandę i Pietro z Peterem siedzącym obok Wandy i wyklinającym przez cały seans swój brak pewności siebie. A przynajmniej to usłyszałam od naszej telepatki.

- W zasadzie, czemu tak rzadko wychodzimy do kina? - kontynuuję. - Bliźniaki wpatrywały się w ten ekran jak w złotego cielca! To niezdrowe. To znaczy, wiem, że kino psuje wzrok i w ogóle, ale mam na myśli - co za dużo pracy, to niezdrowo, a nie rozrywki. Furry powinien im czasami trochę odpuścić. W końcu, nie samymi misjami człowiek żyje, nie?

Cisza. Dostrzegam jedynie pojedyncze kiwnięcie głową, a po nim Pete dalej ocenia sznurówki swoich trampek.

- Coś nie tak, Peter?

- Co...? - Unosi gwałtownie głowę. - Nie! Skąd! Czemu pytasz?

- Bo nie odzywasz się od pół godziny.

- Po prostu myślę.

- Aha, bo uwierzę.

Przewracam oczami, kiedy niespodziewanie... Wpadam na pewien pomysł.

- Hej, Peeete - nucę, szturchając go łokciem. - A wiesz, jaki dziś dzień?

- Błagam, nie mam ochoty, na...

- Oj, pomyśl, Petie! - wchodzę mu w słowo. Cyferki na liczniku windy wskazują 64 piętro. Coraz bliżej celu, ale mam jeszcze minutkę. - Dokładnie pół roku temu pewien czarny wilk przebiegł ci drogę.

Widzę na ustach chłopaka kiełkujący nieśmiało uśmiech. Teraz wystarczy zadbać, by przebił się przez grymas rozczarowania.

- Dokładnie pół roku temu pomogłeś mi się odnaleźć, więc dziś jest tak jakby nasza pół-rocznica. Niewiarygodne, że tak szybko to zleciało, prawda? - Opieram się ramieniem o jego ramię, bujając delikatnie sylwetką Pete'a. - I nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. Jesteś moim najlepszym przyjacielem w tym świecie.

- W tym świecie?

Gryzę się w język. Powinnam uważniej dobierać słowa...

- To znaczy... Miałam na myśli... E-ee...

Całe szczęście (a może i nieszczęście) winda przystaje z piknięciem u celu podróży. Drzwi rozsuwają się, a do środka wpada...

- Chrzań się, Clint!

...no któż by inny, jak nie Natasha? Plus tradycyjnie nasz Jastrząb w eskorcie.

- Przepraszam bardzo, skąd miałem wiedzieć?!

- Nie rozmawiam z tobą.

- No kurwa, nie wytrzymam! Okres masz, że się obrażasz o takie pierdoły?

Uuu... - patrzę ukradkiem na Petera. - Mocne. Teraz ma przerąbane.

Wychodzimy z windy, stając w bezpiecznej odległości od skłóconych gołąbków. Krzyżuję ramiona i obserwuję kątem oka rozwój wydarzeń.

Nat nieruchomieje na dobre pięć sekund, po czym odkręca się znów w stronę Clinta. Jej kroki są pełne gracji, dobrze wie, jak sprawić, by Jastrząb stracił czujność i zamiast na kłótni, skupił się na czymś o wiele atrakcyjniejszym...

- Otóż nie, Clintuś - mruczy, łamiąc dzielące ich granice. Zarzuca ręce na szyję łucznika, puentując: - Ale skoro tak bardzo chcesz, mogę mieć. Do odwołania.

Marvelous DreamsΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα