- Fajnie było - próbuję, gdy drzwi windy w wieży Starka zamykają się za mną i Peterem.
Bo było fajnie. Tak po przyjacielsku fajnie. Ja, obstawiona przez Wandę i Pietro z Peterem siedzącym obok Wandy i wyklinającym przez cały seans swój brak pewności siebie. A przynajmniej to usłyszałam od naszej telepatki.
- W zasadzie, czemu tak rzadko wychodzimy do kina? - kontynuuję. - Bliźniaki wpatrywały się w ten ekran jak w złotego cielca! To niezdrowe. To znaczy, wiem, że kino psuje wzrok i w ogóle, ale mam na myśli - co za dużo pracy, to niezdrowo, a nie rozrywki. Furry powinien im czasami trochę odpuścić. W końcu, nie samymi misjami człowiek żyje, nie?
Cisza. Dostrzegam jedynie pojedyncze kiwnięcie głową, a po nim Pete dalej ocenia sznurówki swoich trampek.
- Coś nie tak, Peter?
- Co...? - Unosi gwałtownie głowę. - Nie! Skąd! Czemu pytasz?
- Bo nie odzywasz się od pół godziny.
- Po prostu myślę.
- Aha, bo uwierzę.
Przewracam oczami, kiedy niespodziewanie... Wpadam na pewien pomysł.
- Hej, Peeete - nucę, szturchając go łokciem. - A wiesz, jaki dziś dzień?
- Błagam, nie mam ochoty, na...
- Oj, pomyśl, Petie! - wchodzę mu w słowo. Cyferki na liczniku windy wskazują 64 piętro. Coraz bliżej celu, ale mam jeszcze minutkę. - Dokładnie pół roku temu pewien czarny wilk przebiegł ci drogę.
Widzę na ustach chłopaka kiełkujący nieśmiało uśmiech. Teraz wystarczy zadbać, by przebił się przez grymas rozczarowania.
- Dokładnie pół roku temu pomogłeś mi się odnaleźć, więc dziś jest tak jakby nasza pół-rocznica. Niewiarygodne, że tak szybko to zleciało, prawda? - Opieram się ramieniem o jego ramię, bujając delikatnie sylwetką Pete'a. - I nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. Jesteś moim najlepszym przyjacielem w tym świecie.
- W tym świecie?
Gryzę się w język. Powinnam uważniej dobierać słowa...
- To znaczy... Miałam na myśli... E-ee...
Całe szczęście (a może i nieszczęście) winda przystaje z piknięciem u celu podróży. Drzwi rozsuwają się, a do środka wpada...
- Chrzań się, Clint!
...no któż by inny, jak nie Natasha? Plus tradycyjnie nasz Jastrząb w eskorcie.
- Przepraszam bardzo, skąd miałem wiedzieć?!
- Nie rozmawiam z tobą.
- No kurwa, nie wytrzymam! Okres masz, że się obrażasz o takie pierdoły?
Uuu... - patrzę ukradkiem na Petera. - Mocne. Teraz ma przerąbane.
Wychodzimy z windy, stając w bezpiecznej odległości od skłóconych gołąbków. Krzyżuję ramiona i obserwuję kątem oka rozwój wydarzeń.
Nat nieruchomieje na dobre pięć sekund, po czym odkręca się znów w stronę Clinta. Jej kroki są pełne gracji, dobrze wie, jak sprawić, by Jastrząb stracił czujność i zamiast na kłótni, skupił się na czymś o wiele atrakcyjniejszym...
- Otóż nie, Clintuś - mruczy, łamiąc dzielące ich granice. Zarzuca ręce na szyję łucznika, puentując: - Ale skoro tak bardzo chcesz, mogę mieć. Do odwołania.
ΔΙΑΒΑΖΕΙΣ
Marvelous Dreams
Fanfiction"- Co dziś nowego? - pytam, zerkając przez ramię na Petera. - W sumie przegapiłaś niezłą kłótnię - odpowiada, puszczając mi oczko. - Kłótnię? Czyją? - No zgadnij. Kiwa głową w stronę Clinta i Natashy. Siedzą razem na kanapie, ale w jakimś pół metro...