❤ 32 "Z wielką chęcią Panie Wawrzyniak" ❤

873 52 11
                                    

[Marek]
Nie wiem czy Łukasz mnie kocha czy nie. Wczoraj się popłakał. To było słodkie, że mu na mnie zależy. Ale czy zależy na przyjaźni czy na miłości?

Dziś mieliśmy nagrać kolejny film. Nasz pierwszy materiał przyjął się zadziwiająco dobrze. Komentarze były dosyć pozytywne. Oczywiście zdarzyły się typu : "Tak nie można! Nie każdy ma tyle pieniędzy!" albo "Liczy się charakter!".
Ja o tym wiem. Przecież gdyby nie Łukasz, nadal mieszkałbym w maleńkiej chatce i ledwo starczałoby mi na jedzenie. To on wyciągnął mnie z tego bagna. Za to mu najbardziej dziękuję. Że mnie wspiera. Że toleruje mnie takiego, jakiego jestem. Za to, że jest.

[Łukasz]
Ten młody blondyn tak mnie wczoraj rozczulił, że do teraz mam te jego słodkie "Jesteś dla mnie wszytkim". Jak mi się to przypomina, to w oczach zbierają mi się łzy.

Dziś nagraliśmy kolejny odcinek na kanał, który obecnie ma już 30 tysięcy subskrybcji. Jestem z tego zadowolony. Marek zresztą też.

Tego dnia postanowiłem, że pójdziemy do jakiejś restauracji. Kasia poszła do kosmetyczki, więc nie musimy się martwić, że będziemy musieli iść z nią.
Chciałbym z Markiem pobyć sam na sam. Porozmawiać, wytłumaczyć parę rzeczy. Mam nadzieję, że się zgodzi.

Time skip

- Mareeek? - zapytałem, wołacjąc blondyna.
- Tak Łukasz?
- Pójdziemy dziś do restauracji?
- Po co?
- No... Coś zjeść, pogadać...
- Okej.
- To bądź gotowy na 17:30.
- Dobra Łuki.

[Marek]
Łukasz chce ze mną iść do restauracji...
Ciekawe po co...
Znaczy no...
Wiem, że po to aby coś zjeść, ale o czym mamy pogadać?
Dobra, pewnie sprawy Youtuba.

Time skip

O 17:30 byłem równo na schodach.
Ubrałem ten sam strój co kiedyś do restauracji z Łukaszem. Niebieski t-shirt, czarne rurki i białe Adidasy. Jeszcze te czarne Ray-Beny na oczach.
Tyle mi to wszytko przypomina...
Bardzo chciałbym aby było jak dawniej, ale cóż...
Dla Łukasza to zamknięty rozdział.

-O! Widzę, że masz taki sam strój co... kiedyś... - rzekł Łukasz wstrzymując się chwilę przed ostatnim słowem.
- Jak widać tak.
- To co? Idziemy?
- Z wielką chęcią Panie Wawrzyniak.

Time skip

[Łukasz]
Podjechaliśmy pod restaurację. Tak samo jak wtedy zarezerwowałem ją tylko dla nas. Inni tylko by przeszkadzali.

Weszliśmy do budynku i usiedliśmy przy stole. Zanim się to jednak stało wyprzedziłem Marka i odsunąłem jemu krzesło, tym samym pomagając mu usiąść.
- O, dziękuję.
- Nie ma za co Mareczku. Drobiazg.
Zaśmialiśmy się oboje. Czasami myślę, że jesteśmy do siebie stworzeni.
Ale... Czy na pewno?

- Kelner! - zawołałem głośno osobę pracującą w tej restauracji.
- Tak szefie?
- Chciałbym złożyć zamówienie.
- Domyślam się. Słucham.
- Więc tak. Poproszę 2 razy spaghetti. Może być Marek?
- Tak, oczywiście. - odpowiedział blondyn.
- I do picia... Dom Pérignon.
- To wszystko?
- Tak. - potwierdziłem. Kelner odszedł.
- Łukasz...?
- Tak kruszynko?
- A... Ja mogę sok pomarańczowy zamiast tego szampana?
- Jejku! Pewnie, że tak! Kelner! - zwołałem go ponownie.
- Nie mogłeś wcześniej powiedzieć?
- Nie chciałem przeszkadzać...
- Zaprzestał bym nawet najważniejszym sprawom, jakbyś czegoś chciał Mały...
- Ojej... Łuki... To było słodkie...
- Eghem... - odezwał się kelner, który właśnie przyszedł.
- Ej! Panie! Pozwoliłem się odzywać?! - warknąłem ostro.
- Eee... N-nie... - odpowiedział nieśmiało speszony kelner.
- No właśnie!
- P-przepraszam...
- Dobra, już dobra. Chciałem poprosić zamiast Dom Pérignon sok pomarańczowy.
- A, tak jasne, oczywiście.
- To na co Pan czekasz? Zapiepszaj robić to zamówienie!
- Tak jest szefie! - odpowiedział wstydliwie kelner i szybko zniknął z naszego pola widzenia.
Chciałem aby to wyszło idealnie, ale ten gość chyba na prawdę chce dostać w ryj...

Dziesięć minut po tej akcji kelnerka, (tym razem kobieta, ponieważ tamten facet chyba się mnie bał) przyniosła napoje. Nasz "ulubiony" mężczyzna tym razem stał przy barze. Kobieta podała nam zamówienie. Marek upił łyk i gdy już kelnerka poszła, powiedział :
- Łukasz...
- Tak?
- To nie jest pomarańczowy...
- Jak to nie?!
- No spróbuj...
- Mogę?
- No pewnie! Co ty się pytasz? - rzekł Marek. Upiłem łyk napoju i od razu wstałemod stołu. Wziąłem szklankę i podszedłem do baru. Postawiłem mocno szklankę na stole i powiedziałem :
- Ej! Słuchaj! On - wskazałem na Marka - zamawiał pomarańczowy i taki ma dostać, rozumiesz?!
- T-tak-k...
- To rusz tą swoją śmierdzącą dupę i zapierdalaj po ten jebany sok!!! - wrzasnąłem na cały budynek. Kelner a.k.a. koleś, który zjebał mi wieczór pobiegł szybko na zaplecze.
Ja wróciłem do przestarszonego zaistniałą sytuacją Marka.
- Przeparszam Maruś, ale ten Pan chyba ma coś z głową, skoro mu się pomyliły soki. Ale nie martw się. Już ja dopilnuję, aby nic już nie zepsuł.

Reszta wieczoru upłynęła spokojne bez żadnych problemów. Marek dostał sok pomarańczowy, zamiast jak się okazało, jabłkowego, zjedliśmy razem spaghetti i wróciliśmy taksówką do domu.
Wyczerpujący dzień...





Heyyyy!!!
Stęskniłam się bardzo ♡♡♡
Czemu nie było rozdziałów?
Potrzebowałam po prostu przerwy, aby wszytko przemyśleć, ale teraz obiecuję, że rozdziały będą miały 600-700 słów i będą raz na tydzień ♡
Za tą przerwę macie aż 856 słów rozdziału 💞
Kocham Was i do następnego!!!

"Nowy" [KxK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz