6

4.1K 159 40
                                    

Mniej więcej godzinę później wszystkie moje meble były już w odpowiednich miejscach, a ja mogłam wreszcie wypakować swoje rzeczy. Po małym przemeblowaniu teraz po lewej stronie pokoju stała szafa, biurko i półka, a po prawej znajdowało się łóżko, szafka nocna i biblioteczka. Między drzwiami do pokoju, a szafą było dosyć sporo miejsca, więc planuje tam wstawić fotel, który w niedalekiej przyszłości zakupie. Dziś chcę jechać jeszcze z Martą do Ikei na drobne zakupy, więc może znajdę tam parę ładnych dodatków.

-Mogę wejść?- usłyszałam głos Krzycha zza drzwi i delikatnie pukanie.

-No, właź- powiedziałam, otwierając jedną z walizek- Co chcesz?

-Chciałem ci pomóc w rozpakowywaniu się i pokazać trochę bardziej szczegółowo dom- powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.

-Nie masz ciekawszych zajęć?- przewróciłam oczami i westchnęłam, wstając z podłogi.

-Może i mam, ale chcę się zintegrować z nową członkinią ekipy- powiedział, podchodząc do mnie i przerzucając rękę przez moje barki.

-Nie nazywaj mnie członkinią ekipy. Mieszam tu z przymusu i nie chcę dołączać do tej waszej paczki- warknęłam, zrzucając przy okazji jego rękę.

-Oj, no weź. Z przymusu czy nie to i tak będziesz tutaj przynajmniej rok, więc fajnie by było się zaprzyjaźnić.

-Masz jeszcze siedem innych osób, z którymi się możesz zaprzyjaźnić, nie jestem tu jedna.

-Ale jesteś za to bardzo wyjątkowa.

-A ty masz cholernie tandetne teksty- powiedziałam odwracając się tyłem do niego, aby nie zauważył moich rumieńców.

Nigdy nie dostaję komplementów, więc nawet tak oklepany tekst wywarł na mnie wrażenie. Z racji iż parę chwil wcześniej uplotłam sobie dwa warkocze i nie mogłam przykryć włosami moich policzków postanowiłam wyjść na balkon, z którego mam widok na cały podjazd. Oparłam się o balustradę i objęłam ramionami, ponieważ miałam na sobie tylko bluzkę na krótki rękaw, a na dworze było bardzo zimno. Na moich rękach momentalnie pojawiła się gęsią skórka, a z ust wylatywała para.

-Przeziębisz się- powiedział blondyn, okrywając mnie jakimś ciepłym materiałem. Odwróciłam się w jego kierunku i zauważyłam, że nie ma na sobie zielonej bluzy, w której chwilę wcześniej go widziałam. Znajdowała się teraz ona na moich ramionach, emanując z siebie przyjemne ciepło i dosyć miły, męski zapach.

-Masz, niepotrzebne mi to- powiedziałam, podając chłopakowi ubranie, jednak on schował ręce za siebie i popatrzył na mnie z miną niewiniątka- Krzysiek, cholera. Nie kręcą mnie zagrywki rodem z gimnazjum, więc bierz tą bluzę.

-Po prostu się o ciebie martwię, więc nalegam żebyś ja założyła- powiedział, stając obok mnie. Westchnęłam ciężko, jednak ubrałam na siebie własność chłopaka, ponieważ było mi coraz zimniej i czułam, że zaraz się przeziębię. Z racji mojego dość niskiego wzrostu bluza kończyła mi się delikatnie pod pupą, a rękawy wystawały znacznie poza dłonie. Rozpuściłam sprawnym ruchem moje włosy, które sięgały mi już do bioder. Naciągnęłam kaptur na głowę i oparłam się o balustradę, obok chłopaka.

-Lubię jak dziewczyna ma długie włosy- powiedział nagle Kamil, przypatrując się mi.

-Mam to traktować jako komplement?

-Jeśli chcesz- zaśmiał się pod nosem.

-Zapalisz?- spytałam po chwili milczenia.

-Nie, nie cierpię papierosów.

-Ale się wszyscy nagle święci zrobili- mruknęłam pod nosem, rozbawiając tym samym chłopaka. Staliśmy na balkonie jeszcze kilka minut rozmawiając o dupie Maryny, jednak postanowiliśmy wrócić do pokoju, ponieważ oboje mocno przemarzliśmy.

trudna jesteś/ poczciwy krzychuWhere stories live. Discover now