22.

4.3K 140 5
                                    

Dni mijały, a ja nie stresowałam się już krzywdą, którą może wyrządzić mi Ambrose. Byłam jednym wielkim kłębkiem nerwów bo wiedziałam, że on przyjdzie i mnie stąd wyciąganie. Wolałabym zostać i cierpliwie czekać na moją śmierć. Wiedziałam, że będzie chciał zapłaty. Ceny, za którą ludzie będą musieli zapłacić życiem. Miałam prawie 18 lat, a zdążyłam wpakować się już w niezłe gówno, a to wszystko przez osobę z pozoru dobrze nastawioną. Chciałam zagrzebać przeszłość, ale tego tak naprawdę się nie uniknie. Nie myślałam i o tym nie mówiłam. Teraz wszystko powróciło, a miałam nadzieję, że wszystko zniknęło i nie będę musiała do tego powracać. Nic bardziej mylnego. Żałuję, że nie pozamykałam pewnych spraw...

Po wielu godzinach tortur ledwo żywa wczołgałam się na materac. To takie okropne, że Ambrose celowo zostawia mnie przy życiu zamiast po prostu skończyć moje żywota. Drżącą ręką powoli chwyciłam kubek z wodą i prawie ją wylewając skierowałam do ust. Wzięłam kilka łyków i znów opadłam na materac. Przymknęłam ociężałe powieki i powoli sunęłam w krainę Morfeusza mając jedynie nadzieję, że już się nie obudzę. Obudził mnie jednak cichy dźwięk. Uniosłam głowę, która wydawała mi się tak ciężka i odwróciłam się w stronę hałasu dobiegającego zza ściany obok materaca. Przystawiłam ucho do zimnej podłogi i nasłuchiwałam dźwięków rozmowy. Po chwili usłyszałam głos Ambrose'a. No tak! Przecież to jego biuro! Znałam ten budynek na wylot, a nie pomyślałam wcześniej o tak istotnej rzeczy.

– Jak to planują atak? Czemu ja się o tym dowiaduję dopiero teraz?! – Ambrose wydarł się na swojego rozmówcę, który najwidoczniej coś przeskrobał.

– Wybacz panie...

Ambrose od zawsze kazał do siebie mówić "panie". To kolejny z jego fetyszy. Ten człowiek, a raczej potwór bez wątpienia jest chory psychicznie i wymaga wizyty w szpitalu psychiatrycznym.

– Plan jest taki. Jutro z rana przewieziecie tę dziewuchę do twojego mieszkania. Tak nikt jej nie znajdzie, a jeżeli ucieknie, zabije was. – zagroził.

Byłam pewna, że chodzi o mnie. Mój oddech przyśpieszył, a ja wiedziałam do czego był zdolny i miałam świadomość, że muszę uciekać... Skoro wreszcie mam okazję, pora wdrożyć mój plan w życie. Uśmiechnęłam się tylko na tę myśl i po kilka minutach już słodko spałam.

Obudził mnie głośny dźwięk otwieranych drzwi. W progu ukazał się chudy, ale wysoki chłopak, który podszedł do mnie i założył mi na ręce kajdanki, abym nie uciekła i zaczął prowadzić mnie do wyjścia. Spojrzałam na niego z pogardą, a ten spuścił głowę. Nie podobało mu się to. Podobnie jak mi. Kierowaliśmy się korytarzem w stronę tylnich drzwi. Już po chwili byłam na zewnątrz i szczęśliwa wdychałam zapach świeżego powietrza. Niebieskowłosy chłopak posadził mnie na tylnich siedzeniach czarnego samochodu, a sam wsiadł do przodu po czym zablokował drzwi, abym przypadkiem nie uciekał chociaż to byłoby niemożliwe biorąc pod uwagę moją aktualną zdrowotność. Odjechał może 200 metrów i zatrzymał się po czym popatrzył na mnie wzrokiem pełnym współczucia i powoli odpinał moje kajdanki.

– Co ty robisz? – spytałam.

– Pamiętaj, nikt nie może się o tym dowiedzieć. – powiedział cicho.

Ambrose nie bez powodu wybrał właśnie jego. Nikt nie spodziewałby się, że będę pod nadzorem właśnie takiego chłopaka. Oh, szkoda Ambrose, że to i tak w niczym ci nie pomoże. Cóż, wychodzi na to, że sprawa z mojej strony będzie łatwa.

– Jestem Johnny. – próbował nawiązać rozmowę.

Nie odezwałam się i kontynuowałam wpatrywanie się w krajobraz za oknem. Kolejne złe posunięcie. Nie powinnam wiedzieć gdzie jadę. Po paru godzinach jazdy zobaczyłam znak informujący, że właśnie wjechaliśmy do Manchesteru. Daleko mnie wywiózł jednak nie przeszkodzi mi to w realizacji mojego planu. Widać, że ma miękkie serce. Szkoda, że Ambrose go zabije. Nagle auto się zatrzymało, a Johnny otworzył mi drzwi samochodu. Niepewnie wysiadłam z pojazdu i się rozejrzałam. Jesteśmy pod jego mieszkaniem. Weszliśmy do starej kamienicy po czym udaliśmy się schodami na drugie piętro.

– Gdzie jesteśmy? – musiałam stworzyć pozory.

– W moim mieszkaniu. – powiedział otwierając zadrapane drzwi.

Weszłam do środka, a moim oczom ukazał się schludny salon połączony z kuchnią.

– Rzadko tu bywam. – wyjaśnił Johnny widząc, że się przypatruję – Umyj się, a potem opatrzę ci rany, które zrobił ten potwór. – chłopak podał mi ręcznik i stary dres.

Moja twarz rozpromieniła się. Dawno nie brałam prysznica. Szybko zabrałam rzeczy z rąk chłopaka i udałam się do drzwi, które wskazał. Nie zajmowałam się oglądaniem pomieszczenia i szybko weszłam do kabiny prysznicowej. Na uczucie gorącej, czystej wody westchnęłam. Nałożyłam szampon i umyłam ciało jednak po chwili ból był nie do wytrzymania, piana dostała się do moich ran. Szybko się opłukałam i  owinęłam ręcznikiem. Założyłam czysty zestaw bielizny i stanęłam przed lustrem. Przez moją skórę wyraźnie przebijały się kości. Wyglądałam jak kompletnie inny człowiek, w ogóle nie przypomniałam siebie. Moje miodowe niegdyś włosy, straciły swój dawny błysk. Nagle ktoś zapukał do drzwi.

– Clementine, mogę wejść? Nic ci nie zrobię chciałem opatrzeć twoje rany. –powiedział niepewnie.

Nie wiedziałam czy mogę mu zaufać i czy mnie nie skrzywdzi, ale wolałam zaryzykować.

– Wejdź. – powiedziałam cicho.

Usiadłam na toalecie a Johnny najpierw zaczął przemywać moje rany, a potem szyć. Bolało jak cholera, więc zacisnęłam palce na jego koszulce. Nie wiem skąd umiał szyć rany, więc spojrzałam na niego.

– Skończyłem medycynę. – powiedział dumnie.

– Wyglądasz bardzo młodo. – zdziwiłam się

Johnny wyglądał młodo jak na swój wiek, może na jakieś 19 lat.

– Wiem, bardzo dużo osób mi to mówi. Ubierz to. – podał mi dres, który wcześniej odłożyłam na szafkę po czym wyszedł z łazienki.

Szybko ubrałam ciuchy i skierowałam się do kuchni gdzie czekał na mnie talerz kanapek. Bardzo dawno nie jadłam.

– Wyglądasz jak kościotrup. Jedz. – chłopak podsunął mi pod nos talerz.

Rzuciłam się na kanapki i po dłuższym czasie wszystko było już zjedzone. Nagle jednak poczułam mdłości i szybko pobiegłam do łazienki, aby zwymiotować.

– Mogłem nie dawać ci aż takiej ilości. – powiedział trzymając mi włosy.

Kiedy skończyłam Johnny zaniósł mnie do łóżka, ponieważ sama byłam wykończona. Jutro wdrożę mój plan w życie... Po tej myśli zasnęłam.

***

Dzień doberek, jem sobie serek. Marmolade także lubię. Lody sobie w sklepie kupię. Dobra odwala mi XDDD



Ochroniarz Where stories live. Discover now