14.

4.9K 172 7
                                    

Postanowiłam, że otworzę prezent od Kimberly gdy będę sama. Wiem, że kupiła mi coś, aby mnie upokorzyć. Najwidoczniej jej na tym bardzo zależało, ponieważ przez jej cały pobyt w moim domu nalegała abym otworzyła to niewielkie, różowe pudełko. Na szczęście na drugi dzień już jej nie było, a ja w spokoju mogłam spędzić czas z dziadkiem. Naszą małą tradycją była gra w rzutki podczas, której wymienialiśmy między sobą najszczersze zdania i opowiadaliśmy historie, które wydarzyły się podczas jego nieobecności.

Wraz z Hermanem weszliśmy do salonu i zaczęliśmy grać.

- Kochana, jak w szkole? - spytał mnie dziadek.

- Emm, uczę się dobrze i mam paru przyjaciół. - Herman spojrzał na mnie spod byka. - No dobra, z tymi przyjaciółmi przesadziłam... Ale za to mam Alexandra! - ostatnią część powiedziałam głośniej.

- Myślę, że ten młodzieniec ma na ciebie dobry wpływ, mała. Zmieniłaś się. - uśmiechnął się do mnie.

- Też tak uważam. Jakoś mniej boję się dotyku, jego oczy tak dziwnie mnie hipnotyzują, a... A te jego... - Herman zaczął się śmiać.

- Napewno chcesz wyznawać akurat swojemu dziadkowi, co czujesz do ochroniarza? - spytał nadal się śmiejąc.

- C-co? Ja... Ja nic do niego nie czuję. - zawstydziłam się. - Dziadku? - Herman na mnie spojrzał. - Jak twoje zdrowie? - spytałam zaniepokojona.

-10! Przebijesz mnie? - pokazał palcem na tarczę.

-Nie zmieniaj tematu dziadku.

-Usiądź dziecko. - wskazał na kanapę.

Herman usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem po czym westchnął.

- Wiem, że się martwisz, ale...

-Mów co się dzieje. - miałam łzy w oczach.

-Clem... Nie zostało mi wiele czasu. Moja choroba postępuje, a leki... Nie działają. - rozpłakałam się na dobre. Miałam znów stracić osobę, którą kocham nad życie. Mój dziadek pomagał mi trudnych chwilach. To właśnie on nauczył mnie jazdy na rowerze i okazywania ludziom dobroci.

Siedzieliśmy w ciszy około 2 godziny. Postanowiłam iść do pokoju, ponieważ byłam zmęczona natłokiem myśli. Nie umiałam przyjąć do siebie wiadomości, że kolejna ważna dla mnie osoba... Odejdzie.

Po chwili zasnęłam.

***

Rano wypiłam tylko kawę, ponieważ i tak nie mogłam nic przełknąć. Dzisiaj jest rocznica śmierci mojego taty. Postanowiłam wybrać się na cmentarz, który znajdował się pod Londynem. Ubrałam się o dziwo w miarę normalnie. Czarny płaszcz, kozaki, ale czapkę mimo wszystko ubrałam kolorową. Wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu. Eleanor powiadomiła wcześniej Alexandra o celu mojej podróży, ale nie mówiła po co. Jestem jej za to wdzięczna. Na szczęście podczas podróży mężczyzna nie zadawał mi wielu pytań. Nie mam siły na rozmowę. Po około godzinie jazdy wysiadłam z samochodu, a wspomnienia do mnie wróciły. Mimo, że próbowałam nie płakać, nie wytrzymałam. Parę łez wpłynęło mi z oczu, ale szybko je otarłam.

Udałam się wąska drogą do aleji, na której leżał grób mojego ojca. Byłam wdzięczna Alexandrowi, że nie poszedł za mną. Potrzebuję chwili samotności.

-Cześć tato... - usiadłam na ziemi.  - Wiesz, chciałabym Ci to wszystko opowiedzieć osobiście. Tyle rzeczy się ostatnio u mnie działo. Myślę, że polubiłbyś Alexandra. Jest dla mnie bardzo miły. - otarłam łzę z policzka. - Eleanor bardzo o mnie dba. - uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie siostry. - Oh tato... Gdybyś tylko tu był... Gdybym... Gdybym mogła odwrócić czas i... I ci wtedy jakoś pomóc, ale byłam za słaba. - zakryłam twarz rękami łkając.

-Czasu... Czasu nie da się odwrócić. - spojrzałam za siebie.

Alexander patrzył na mnie niepewnie z rękami w kieszeni czarnego płaszcza. Nie zastanawiając się dużo podbiegłam zapłakana do mężczyzny i wtuliłam się w w jego ramiona. Był zaskoczony, ale po chwili delikatnie mnie objął.

Dobrze, że go mam...

***

Ochroniarz Where stories live. Discover now