10: nowa taktyka

1.3K 188 181
                                    

•

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Promienie słoneczne wchodziły tego pięknego dnia do sal. Przypominały w ten sposób uczniom o coraz bardziej zbliżającej się letniej przerwie. Większość młodzieży nie zwracała już tak uwagi na zajęciach, a nauka schodziła na drugi plan. Każdy bowiem żył zasadą, że po egzaminach nauczanie mija się z celem. Wszyscy żyli już wolnością. Do tego też grona zaliczał się nasz złoty chłopiec. Snuł on fantazje o tym jak będzie mógł leżeć godzinami w ogródku i grzać się do woli. Po chwili jego wyobrażenia przerwał dzwonek.

Donghyuck idąc w kierunku boiska oczekiwał dwóch rzeczy. Wysokiej temperatury i w miarę ładnych widoków. Tak mało, a jednak tak dużo. Karmelowy chłopiec rozłożył leżak, a następnie położył się na nim zakładając ręce za głowę. Leżał tak krótką chwilę. Po upływie kilkunastu sekund zdecydował się jednak na wyciągnięcie książki, którą miał przy sobie.

Gdy już był mocno wciągnięty w fabułę, jego uszy zarejestrowały dźwięk, na który tak czekał. Nie ukrywał swojego uśmiechu, ani faktu, że cieszył się na przyjście koszykarzy. Ku jednak jego zdziwieniu kiedy podniósł głowę kogoś mu brakowało. Zmarszczył brwi i zaczął liczyć.

1,2,3,4..co?

Jeszcze raz.

1,2,3...4.

Halo, gdzie jest jego ulubiony koszykarz?! Czemu zabrakło najważniejszej osoby w tej paczce? Czarnowłosego nigdzie nie było to też Hyuck podążył wzrokiem do jego zdaniem, następnego w kolejności z hierarchii - chłopaka o brązowych włosach. Ten z kolei miał jakiegoś śmiesznego, szczerzącego się kolegę za plecami, który próbował się...ukryć? Donghyuck nie wiedział co o tym myśleć, ale w sumie nie miał na to czasu. Musiał jak najszybciej odnaleźć jego zgubę, bo tak to jego dzisiejszy dzień tracił trochę sens.

- Jako, że chyba jestem jedynym odważnym tu człowiekiem, to czy zechciałbyś przenieść się ze swoim pięknym leżakiem, gdzieś poza boisko, tak abyś mógł także opalać swoje perfekcyjne ciało, ale równocześnie my moglibyśmy rozegrać krótki mecz gry w koszykówkę? - Jeno swój monolog, starał się wypowiedzieć jak najbardziej dostojnym głosem, co spowodowało śmiech Jaemina, który szybko zsunął się za chłopakiem, aby nie widać było jego wybuchu.

- O czym ty do mnie pierdolisz? - z widocznym zdezorientowaniem odpowiedział Donghyuck, bo kompletnie zgubił się w wypowiedzi sportowca. Piękny leżak? Odważny człowiek? To jakiś melodramat?

- Czy ruszyłbyś się z miejsca, krótko mówiąc - powiedział, już swoim normalnym głosem Jeno. Wtedy też Jaemin uklęknął wręcz, bo wpadł w taki wir głupawki, że nawet rzeczy nieśmieszne go śmieszyły.

- A będzie wasz ładny kapitan? - spytał wprost Donghyuck, który nie chciał się babrać w żadne gierki słowne, tylko w spokoju przeczytać książkę bądź cokolwiek.

- Nie ma go dziś w sz..

- Sam sobie odpowiedziałeś. Sory, ale bez niego możecie się wypchać, a nie zagrać. Poza tym jaki jest sens grać, bez tak dobrego gracza huh? - po tych słowach, wrócił z zwycięską twarzą do książki. Starszy z duetu JJ był za to lekko poirytowany. Młodszy natomiast przy pomocy Renjuna dochodził do siebie.

Niespodziewanie Jisung chciał nawet zabrać głos w sprawie, kiedy nagle pojawiła się 5 osoba z paczki. Powoli stawiała kroki ku opalającemu się, nie wydając przy tym dźwięku. Stanął za Hyuckiem, tak aby ten nie mógł go ujrzeć. Gdy już znajdował się wystarczająco blisko schylił się na wysokość ucha Donghyucka i ledwo słyszalnie wyszeptał

- Księżniczko, przesuniesz się? - głos rozbrzmiał w głowie karmelowego chłopca. Już po chwili, obrócił on swoją twarz w kierunku kapitana, który uśmiechał się promiennie. Sportowiec tak naprawdę przypadkiem znalazł się na boisku. Dzisiejszego dnia faktycznie był zmuszony zrezygnować z zajęć. Nie zmieniało to faktu, że przyszedł on z nudów na samą grę, bo nic w tym nie przeszkadzało. Nie słyszał on co prawda całego zajścia, natomiast część, w której karmelowy chłopak go chwalił - już tak. Te też słowa bardzo go cieszyły, stąd jego humor polepszył się.

- W porządku - odpowiedział w końcu Donghyuck. Był trochę zdębiały, zaskoczony, może nawet zawstydzony? Nie mógł jednak odmówić. Czuł się coraz bardziej bezradny w jego otoczeniu. Czy to właśnie zauroczenie? A może coś więcej? Nie był tego pewien, ale wiedział, że powoli coraz bardziej poddaje się.

Po chwili wstał z leżaka i już chciał przenosić swoje rzeczy, lecz czarnowłosy go uprzedził. Chwycił własność Donghyucka i przeniósł je za chłopaka. Hyuck za to podążył tylko za nim w ciszy. Kiedy już koszykarz przeniósł wszystko, krótko jeszcze uśmiechnął się w stronę chłopaka i poklepał go po głowie. Ten cicho jeszcze podziękował, a następnie oboje wrócili do swoich zajęć.

Donghyuck w sumie nie czuł już nic. Nie chciał się poddawać ale czy był sens robić cokolwiek? Jedyne co mógł robić to czekać. Nie chciał jednak aby to się tak skończyło. Nie mógł jednak znaleźć żadnego rozwiązania co do tej sytuacji.
Kruczoczarny za to jedyne co robił to patrzył.

[ ] Donghyuck 2:4 Nieznajomy [faul x1]

• • • • • • • • • •

Hej misie!! Dzisiejszy rozdział wytrącił mnie trochę z równowagi. Cieszę się, że niedługo będę mogła skończyć z tym fanfiction, bo nie czuje już tego co na początku pisania. Chyba już rozumiem, o co chodzi autorom wielu tworów jakie czytałam. No nic, trudno się mówi. Tyle dobrze, że miałam wszystko zaplanowane od początku i nie było powodu, żebym porzuciła to dzieło. Miłego dnia!

sunbed boi • markhyuckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz