5.

77 12 0
                                    

Całą drogę pokonałyśmy w milczeniu. Żadna z nas nie miała ochoty na rozmowę. Ja dodatkowo nie miałam ochoty na przejażdżkę, bo jedyne o czym marzyłam to powrót do domu i sen.
Albo chociaż chwila spokoju.

- Jesteśmy na miejscu. – Pani Spring odwróciła się do nas. – Długo wam się zejdzie?
- Babciu, możesz wejść razem z nami. Pan Haber na pewno się ucieszy na twój widok. - Chrissy uśmiechnęła się niewinnie.
- Bez urazy Sky. – Powiedziała do mnie miłym tonem i zwróciła się do swojej wnuczki. – Ale jeszcze nie oszalałam Chrissy.
- Jak chcesz. Nie wiem ile nam się zejdzie, a przy kominku na pewno jest przyjemniej niż w samochodzie. – Chrissy uśmiechnęła się złośliwie. - Poza tym Sky chce się przywitać ze swoim ukochanym koniem, prawda Sky?
- O tak. Dawno go nie widziałam. – Spiorunowałam wzrokiem moją przyjaciółkę i wysiadłam z samochodu.
Ruszyłam w stronę domu mojego dziadka. Wiedziałam, że raczej nie będzie zadowolony z tej niezapowiedzianej wizyty. Czułam lekki ścisk w żołądku, gdy naciskałam na dzwonek.

- Skai? Co ty tu robisz? – Na jego pomarszczonej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Cześć dziadku. – Przywitałam się cicho.– Przyjechałam cię odwiedzić. Jest ze mną Chrissy i pani Spring. – Dziadek zmarszczył brwi.
- Mogłaś mnie uprzedzić. – Odsunął się i wpuścił mnie do środka.
- Czołem panie Haber. – Chrissy weszła za mną do środka i klepnęła dziadka w ramię. – Jak tam zdrowie? – Wyszczerzyła się i poszła do kuchni.
- Wybacz dziadku. – Spuściłam wzrok i zaczęłam wpatrywać się intensywnie w moje trampki.
- Ted. – Pani Spring weszła do środka.
- Daisy. – Dziadek kiwnął jej głową i zamknął za nią drzwi.
Od razu udałam się do kuchni za moją przyjaciółką i zaczęłam robić herbatę. Musiałam się czymś zająć. Ręce mi się trzęsły, a żołądek z każdą sekundą zaciskał mi się coraz bardziej.
- Musimy was zostawić na chwilę samych. – Chrissy stanęła obok mnie i uśmiechnęła się szeroko do staruszków. – Sky chce się przywitać ze Starsem. – Złapała mnie za łokieć i pociągnęła do wyjścia.
- Ruszaj się Sky, nie mamy zbyt wiele czasu. Jeśli za długo nam się zejdzie to dziadzio Ted zacznie mordować moją biedną babcię.
- Daruj sobie Chrissy. – Ruszyłam w stronę stajni.
- O nie, nie, moja droga. – Chrissy zagrodziła mi drogę. – Idziemy do drzewa.
- A może ja nie chcę tam iść?
- Wydaje mi się, że jednak chcesz.

Miała rację, chciałam tam iść i dowiedzieć się wszystkiego co wie, ale byłam wtedy na nią bardzo zła i próbowałam robić jej na złość. Chociaż koniec końców i tak wyszło na jej. Jak zawsze.

Po lekkiej wymianie zdań ruszyłyśmy w stronę starego dębu.
Był ogromny. Nie chodzi o to, że był wysoki, ale o to, że jego pień mogło objąć 6 dorosłych mężczyzn. Dla mnie było to schronienie przed całym światem. Zwłaszcza wtedy, gdy moi rodzice się kłócili, a potem byli w połowie rozwodu. Dziadek zrobił w pniu małe pomieszczenie, do którego wchodziło się przez drewniane drzwiczki. To było idealne miejsce. Gdy miałam 12 lat pokazałam je Chrissy. Wtedy zaczęła chętniej przyjeżdżać ze mną na wakacje do dziadka. Spędzałyśmy tam dużo czasu. Nic dziwnego, że teraz te drzewo miało ponownie dać nam bezpieczeństwo.

- Pakuj się do środka. – Chrissy wepchnęła mnie do wnętrza dębu i zatrzasnęła za nami drzwiczki.
- Może się trochę uspokój. – Syknęłam na przyjaciółkę.
- Wybacz Sky, ale serio musimy to załatwić szybko. Niedługo będziemy musiały wracać, a jutro zaczyna się szkoła. To jedyna szansa, żeby to wszystko ogarnąć. Na dodatek jeszcze nic nie wiesz.

Uczennica Śmierci [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz