Rozdział 21 Czarownica z Siedziby

Start from the beginning
                                    

Udawanie Levi'ego nie było trudne. Po prostu stać i być gburem.

Przez ostatni rok zbierałam informacje o jego zachowaniach, przyzwyczajeniach i nawykach, dlatego dla mnie zadanie było proste.

Gorzej szło jemu z udawaniem mnie.
Nie jest przyzwyczajony do uśmiechania się i robienia "głupot". Ale jakiś przetwaliśmy ten dzień.

Po męczącym dniu ,udawania gburzyska byłam wykończona dlatego padłam na mięciutkie łóżko Levi'ego.

Sen

Otaczała mnie mgła, szłam do przodu.

Nagle stanęłam i spojrzałam w dół, ujrzałam oderwaną głowę dziewczyny.

Miała pomarańczowo- czerwone włosy związane w kitkę i patrzyła się na mnie tępo.

-Aaaaaa!- wydarłam się ,wracając do siadu. A moja płaska klatka piersiowa opadała i wznosiła się w przerażającym tempie.

To pewnie wspomnienia Levi'ego.

Levi

Udawanie kociouchej było okropnie męczące, ale to koniec.

Położyłem się na łóżku, dupą do Petry i Mei.

Od razu zmorzył mnie sen.

Sen

Otworzyłem oczy, ukazał mi się piękny ogròd i kilku służących. Podbiegłem do okna, byłem blond włosą dziewczynką o kolorowych oczach. Ale twarz, całkowicie jak młodsza wersja Alice.

-Panienko Aliceshio! - popatrzyłem się w kierunku głosu, poczylał się ku mnie jakiś lokaj- Rodzice wołają panienkę.

Nagle przeniosłem się do jakiegoś gabinetu. Przede mną stała jakaś nadziana "dama" o blond włosach i niebieskich oczach. Na krześle przy biurku siedział brązowo włosy mężczyzna o czarnych oczach.

-Mamy Cię dość!- odezwała się kobieta.

-Hańbisz nazwisko rodziny Anwere!- dodał mężczyzna.

Znowu się przeniosłem.

Nie mogłem się ruszać, nic nie widziałem.

Moje ciało otulał okropny ból.

Nagle zapaliła się tuż nad moimi oczami, lampka.

Chciałem obrócić głowę, nie mogłem. Chciałem zamknąć oczy, nie pozwalał mi na to ból.

Jakiś mężczyzna z nożem ,chyba właśnie mi odciął rękę. Nie mogłem krzyczeć, miałem zatkanę czymś usta.

Znowu się przeniosłem.

Byłem w jakimś pomieszczeniu w stylu szpitala.

Dziewczęce ciało, w którym byłem było gołe i pocharatane.

Popatrzyłem na swoje ręce ,były całe we krwi, ale nie mojej.

Popatrzyłem na podłogę, leżało tam ok. 10 rozszarpanych mężczyzn.

Popatrzyłem za siebie, było tam łòżko z poszarpanymi pasami ,a nad łóżkiem wisiała lampa.

Tam byłem przed chwilą przykuty.

Ruszyłem do drzwi z lustrem.

Ujrzałem tam Alice, ale nie tą wesołą Alice ,którą znam.

W szkło tępo patrzyła się wychudzona dziewczynka.

Praktycznie tak samo wyglądającą jak ta z posiadłości.

Jednak była trochę wyższa.

Zamiast blond włosów miała białe.

Pod kolorowymi, pustymi oczami były ogromne cienie.

Gołe ciało było wychudzone i lekko pocharatane i pozszywane.

Jednak rany z każdą sekundą ,coraz bardziej się regenowały.

Na głowie miała kocie uszy, a z zakończenia kręgosłupa wyrastał ogon.

Znowu się przeniosłem.

To były podziemia, skakałem z dachu na dach.

Nagle sceneria się zmieniła, to był jeśli się nie myle korpus treningowy.

Podszedł do mnie Shadis, ciało samo zasalutowało.

-Jak się nazywasz krowie łajno!- wydarł się mi prosto w twarz.

Czułem jak ciało się uśmiechnęło.

-Krowie łajno to jest na polu z trawy, a ja stoję na polu treningowym i nazywam się Alice Yukishiro. - odezwał się dobrze mi znany głos białowłosej.

Zmiana scenerii, znowu.

Widziałem sam siebie, przez moimi oczami przelatywały mi wszystkie chwile z korpusu zwiadowczego ,w których Alice mnie widziała.

Słyszałem jej myśli.

Nie ufa, ukrywa, zbiera informacje.

Jest pustą lalką o wielu maskach.

Wstałem do siadu, budząc się ze snu.

Na Alice były przeprowadzane eksperymenty, żyła w podziemiu.
O własnych siłach się stamtąd wydostała i dołączyłam do zwiadowców.

Tak naprawdę nazywa się Aliceshia Anwere. Ród Anwere to odgałęzienie rodziny królewskiej.

Jej rodzice ją sprzedali do podziemia, żeby mogli na niej eksperymentować.

A ja zawsze myślałem ,że to głupia smarkula ,podczas gdy ona przeżyła o wiele więcej niż ja.

Po moich policzkach spłynęły łzy.

Time Skip - (do momentu zamiany ciał)

Zamknąłem oczy ,a gdy je otworzyłem byłem w swoim ciele.

W swoim gabinecie nad papiurzyskami.

No chyba nie.

Wstałem i poszedłem w miejsce ,gdzie jeszcze byłem w nie swoim ciele.

Na dach, zachodziło już słońce.

Alice się stamtąd nie ruszyła, podszedłem do murku i na nim usiadłem.

Chwile ciszy przerwała kocioucha.

-Śniła mi się twoja przeszłość- powiadomiła tępo patrząc w nieboskłon.

-A mi twoja- odpowiedziałem patrząc na nią.

Na tą wiadomość popatrzyła się na mnie z przerażeniem.

Po chwili po jej policzkach spłynęły łzy.

Wstałem i do niej podszedłem, przytulając.

Ta wybuchła płaczem w mòj tors.

Ten jeden raz w życiu, niech się wypłacze, wyrzuci z siebie wszystko co ukrywała.

Ten jeden raz w życiu ,niech wie co oznacza mieć blisko siebie zaufaną osobę.

Ona pomogła mi ,czas abym się odwdzięczył.




Mamy rozdział 21. Mam nadzieje ,że się podobał.

Bo mi szczerze- tak.

Napisane i opublikowane: 17.07.2019

Papa!

Levi x OC - Maski KocicyWhere stories live. Discover now