Rozdział 13 Sami

2.7K 151 69
                                    

Alice

Obudziłam się, siadając przetarłam oczy.

-W końcu raczyłaś się obudzić- odezwał się głos za mną. Odwròciłam głowe i ujrzałam Levi'ego siedzącego na krześle.

-Wszystkie koty długo śpią, a ty ile spałeś?- zapytałam wstając na równe nogi.

-Stanowczo krócej niż ty- powiedział uszczypliwie.

Podeszłam do niego i położyłam rękę na jego czole.

-Nie masz już gorączki- zabrałam rękę i się do niego uśmiechnęłam, jednocześnie zerkając na zegarek.
Było po osiemnastej.

-Hej, powalczymy?- zapytałam, patrząc na niego z lekkim uśmiechem.- I tak byśmy mieli trening.- dodałam. Wiedziałam ,że na ten argument się zgodzi.

Kiwnął głową na znak zgody.

Pobiegłam się przebrać i wbiegłam do salonu. Tam już czekał Levi, ponieważ tutaj nie było za dużo miejsca ,ruszyliśmy na korytarz.

Zaczął on próbując mi przywalić z pięści, od czasu do czasu z nim walcze. Za każdym razem zdobywam coraz więcej informacji, może mam już ich wystarczająco ,żeby wygrać?

Uniknęłam ciosu i sam spròbowałam go walnąć z pięści, ale się uchylił.

Tak wymienialiśmy się ciosami ,przez kilka minut bez większego rezultatu.

W sumie dobrze się bawie ,trenując z nim walkę w ręcz.

Wybierałam właśnie miejce, w które chce go zaatakować ,ale ujrzałam pod jego ręką ,ktòrą wymierzał we mnie cios, motylka.

Motylek!

Zrobiłam krok do przodu ,żeby podbiec do motylka. Ale powstrzymał mnie okropny ból w okolicach brzucha.

Z moich ust wydobył się jęk bólu, a ja sama upadłam na kolana, kurczowo trzymając się za brzuch.

-Co ty odwalasz? Czemu zamiast uniku, sama nadziałaś ,się na moją pięść?!- zapytał wkurzony. Kucnął przy mnie i pomógł wstać.

-N -no bo t- tam- ciężko mi było mówić z tak okropnie bolącym brzuchem- jest t-taki ładny motylek!- wyrzyciłam z siebie i wskazałam na motylka.

-Co z tobą ostatnio nie tak , polujesz na myszy, drapiesz meble ,a teraz jeszcze fascynujesz się motylem?!- zapytał dalej zły.

Zmarszczyłam brwi, okropnie mnie zdenerwował. Wyrwałam się z jego ręki ,którą pomagał wstać i pomimo bólu pobiegłam do naszego układu pomieszczeń , a potem do pokoju. W obu przypadkach trzaskając drzwiami.

Co za dupek!

Levi

No i mamy klasyczny, kobiecy foch.
O co ona się znowu tak wkurwiła?

Wszedłem do naszego salonu, jak się już wcześniej domyśliłem, Alice wbiegła do swojego pokoju ,który dzieliła z Petrą i Mei.

Nie miałem prawa tam wchodzić, gdyż pokuj należał do dziewczyn. Zawsze jak ktòraś strzelała focha, to pozostałe dwie  szły do niej i łagodziły sprawę. Jednak Ral i Haku wrócą dopiero jutro wieczorem.

Więc sam muszę coś wymyślić.

Co Alice lubi? Łatwo się ją przekupuje jedzeniem. Poszedłem więc do naszej kuchni i zajrzałem do szafek. W szafce Alice były tylko 3 czekolady i kakao, które uwielbiała pić.

Każda dziewczyna lubi czekolady, a kocioucha ceni sobie kreatywność. Więc pomysł z podarowaniem jej czekolady, żeby się odfochała to zły pomysł.

Pochodzi z Siny ,więc raczej z dobrej rodziny. Chociaż sama mówiła ,że się tam nie wychowywała.

Gdzie się mogła wychowywać? Gdym miał jakąś wskazówkę od nośnie jej otoczenia, łatwiej by mi było wywnioskować co lubi.

Czekajcie, czy ona przypadkiem nie zafascynowała się tamtym motylem. Może jakbym go złapał. Nie wtedy oskarzżyła bym mnie o znęcanie się nad zwierzętami ,zapewne.

Chodziłem w kółko po salonie, myśląc.

-A tobie co?- zapytał dziewczęcy głos. Odwròciłem się ,w fotelu siedziała białowłosa i piła kakao.

-Już nie jesteś zafochana?- zapytałem, stojąc w miejscu i zakładając ręce na klatkę piersiową. Pokręciła głową. -O co żeś się tak wściekła?

-Nie ważne. Wściekłam się na ciebie, ale już w pokoju zrozumiałam ,że nie masz o tym pojęcia. Więc od razu Ci wybaczyłam. - odpowiedziała patrząc uporczywie w bok.

-"O tym"? - zapytałem, unosząc jedną brew do góry.

-Kawałku mojej przeszłości, ktòra lepiej, żeby nigdy nie wyszła na światło dzienne.- powiedziała , patrząc tym razem w brązowy napój , w jej oczach dostrzegłem smutek i ból.

-Nigdy nie mówisz o swojej przeszłości- zauważyłem siadając na kanpie.

-I nigdy nie powiem- dodała marszcząc brwi i popatrzyła na mnie rozgniewana.

Cholera! Jakie kobiety są skomplikowane.

Po chwili jej wyraz twarzy, złagodniał.

-Jestem głodna, idziemy na stołówkę?- zapytała,patrząc na mnie z uśmiechem.

To z jaką prędkością zmieniają jej się nastroje jest doprawdy straszne.

W sumie sam byłem głodny ,więc oboje ruszyliśmy w tamtym kierunku.

Oczywiście na stołówce nikogo nie było. Byliśmy sami. Kucharki też zostały zwolnione na dwa dni, więc sami musieliśmy sobie zrobić jedzenie.

Weszliśmy do obszernej kuchni.

-Lubisz sałatki?- zapytała, patrząc na mnie kątem oka i grzebiąc w składnikach.

-Jem wszystko, co jest zjadalne- odpowiedziałem ,z powagą.

-Mam rozumieć ,że nie tknąłeś nigdy stołòwkowych klopsikòw?- zapytała wsadzajac głowę w szafkę.

Jest tak mała ,że dało by się tam ja całą upchnąć.

-Niestety tknąłem. Nikt nie zdarzył mnie ostrzeć.- przypomniałem sobie, tamte dni i aż się skrzywiłem.

Alice zachcichotała.

-Ty się nie śmiej, tobie też nikt nie powiedział- zauważyłem siadając na blacie. Przypominając sobie, jak Petra objaśniła ,że nowe kadentki są niedysponowane i w najbliższym czasie nie wyjdą z toalety. Każdy wtedy powiedział jedno słowo "klopsiki", przeżywając swój koszmar z przeszłości , w roli głównej ze stołowkowom trutką.

-Niestety pamiętam. Na szczęście ja już po jednym gryzie wiedziałam ,że nie są zbyt bezpieczne. A biedna Mei zjadła wszystkie ,które miała na talerzu.- wyjęła głowę z szafki. W dłoni miała 2 pomidory, sałatę i kilka przypraw. Z podłogowej piwniczki ,wyjęła jakieś produkty mleczne i zabrała jakąś miskę.

Już po 5 minutach, na blacie stała gotowa sałatka. Nałożyłem sobie do własnej miski i zacząłem jeść.

-Jest dobra- skomętowałem, zaskoczony dobrym smakiem- Jesteś dobra w gotowaniu?- zapytałem ,a ona wybuchła śmiechem. Po chwili się uspokoiła.

-Odpowiem tak, jeżeli zobaczysz ,że coś robię w kuchni ,coś co nie jest sałatką. To lepiej uciekaj ,bo kuchnia raczej tego nie przeżyje.- zaśmiała się zajadając sałarkę.

-Umiesz robić tylko sałatkę?- spytałem zdziwiony.

-Taaaaa, no i jeszcze kanapki.- powiedziała z liściem sałaty wystającym jej z ust.

Uniosłem na ten widok ,jedną brew do góry.

Ona chyba zrozumiała ,że się ufajdoliła i ma sałatkę na twarzy ,bo odrazy zjadła sałatę.

Ponieważ ona robiła jedzenie, ja miałem myć gary. Za ten czas ona siedziała obok mnie na blacie i opowiadała o tym jak było w korpusie treningowym. Naszło ją na wspomnienia, doprawdy.


Rozdział 13 ,gotowy. Mam nadzieje ,że się wam podobał.

Papa.

Levi x OC - Maski KocicyWhere stories live. Discover now