Rozdział 9

5 1 0
                                    

Julia:

-Na następnym wykładzie przedstawisz swoją prezentację na temat wpływu technologii na formę i treść przekazu filmowego- powiedziała pani profesor z filmoznawstwa, kiedy opuszczałam salę.

-Przygotuję się jak najlepiej tylko potrafię- uśmiechnęłam się do niej. Ledwo co zdążyłam wyjść z uczelni zerwałam się biegiem w kierunku akademika. Wbiegłam po schodach, weszłam do pokoju i zobaczyłam Jacksona siedzącego na moim łóżku. Nie miałam pojęcia co robić gdyż śpieszyłam się na pociąg, a chłopak najwyraźniej nie zamierzał się nigdzie ruszać.

-Przepraszam Jackson, ale dobrze wiesz że strasznie się spieszę- łapiąc walizkę gramoliłam się do wyjścia. Chłopak stanął przede mną, wyprostował się i pocałował mnie w policzek.

-Nie mogłem cię puścić bez pożegnania, zawiozę cię na lotnisko- nie próbowałam protestować.

Max:

Było cudownie, do czasu. Rachel była zazdrosna o każdą klientkę, o każdą fotkę z Julką, po prostu o wszystko. Minęły dwa miesiące od kiedy zaczęliśmy się spotykać, ale wiem, że to nie potrwa jeszcze długo. Wyjścia do Stuarta, które kiedyś były wpisane w mój dzień, teraz stały się przyjemnym oderwaniem od rzeczywistości. Nigdy nie czułem się tak ograniczony i wiedziałem, że z Julką byłoby inaczej. Ona jest zwyczajna, a Rachel próbuje zwrócić na siebie jak największą uwagę. Nigdy nie lubiłem takich dziewczyn i nie mam pojęcia czemu wciąż z nią nie zerwałem. Dopóki nie upewnię się że J nic do mnie nie czuje, nie będę w stanie tego zrobić . Kontaktu z przyjaciółką nie miałem już od dawno dawna. Ponieważ w Burger State zacząłem pracę stosunkowo niedawno nie było mowy o żadnym urlopie. Po godzinie czwartej wsiadłem do samochodu i pojechałem do collegu Julii. Pracowałem dzisiaj wieczorem, więc miałem nadzieję że zdążę porozmawiać z przyjaciółką, niestety myliłem się. Na miejsce dojechałem około godziny jedenastej, miałem jakąś godzinkę na załatwienie wszystkich spraw i musiałem jechać, by zdążyć na zmianę. Swoim urokiem osobistym skłoniłem jedną z dziewczyn w akademiku, aby podała mi numer pokoju przyjaciółki, miałem szczęście, gdyż znały się z wykładów. Szybko wbiegłem po schodach, zatrzymałem się przed drzwiami i zapukałem delikatnie. Otworzyła mi pewna afro amerykanka, wszedłem do środka, od razu wiedziałem gdzie znajduje się łóżko Julii- stało obok niego nasze wspólne zdjęcie z gimnazjum. Uśmiechnąłem się na myśl o wspomnieniach, ale dziewczyna wyrwała mnie z zamyślenia.

-Kim jesteś i kogo szukasz?- odezwała się blondynka, której do tej pory nie zauważyłem.

-Przyjechałem do Julii, wiecie gdzie ją znajdę?

-Zaraz...- zaczęła ciemnulka- ty jesteś Max prawda?- pokiwałem twierdząco głową.- Jestem Madison, miło mi poznać. Byłyśmy wczoraj na imprezie i właściwie Julka jeszcze nie wróciła. Przekazać jej coś?

-Muszę z nią porozmawiać, a nie jestem pewien czy pojawi się na urodzinach- powiedziałem zrezygnowany.

-Niestety nie możemy ci pomóc, same przed chwilą wstałyśmy i nie mamy pojęcia gdzie może się podziewać- znów odezwała się blondynka. Spojrzałem na zegarek.

-Kurczę, przepraszam za najście, ale muszę już jechać. Nie mogę spóźnić się do pracy, a kilka godzin do domu mam! Przekażcie Julce, że jej szukałem. Do zobaczenia!- wyszedłem na korytarz, ale słyszałem, że ktoś wybiega za mną z pokoju. Madison.

-Zaczekaj!- spojrzałem na nią zdezorientowany- zapomniałam mówić. Julka pojawi się na urodzinach, słyszałam jak rozmawiała z mamą- uśmiechnęła się. Kamień z serca.

Julia:

-Prosimy zapiąć pasy, szykujemy się do lądowania!- słowa, których wyczekiwałam najbardziej już od środy.

Nareszcie! W tym o to momencie stałam naprzeciwko mojej rodzinki i rozważałam komu rzucić się najpierw na szyję. Nerwowo przeskakiwałam z nogi na nogę, gdyż nie zobaczyłam Maxa. Było mi przykro. Moi najbliżsi zbliżyli się do mnie, z całej siły wyściskałam wszystkich po kolei: Travisa, mamę i tatę.

-Tak bardzo za wami tęskniłam- jeszcze raz przytuliłam wszystkich po kolei.- Urosłeś troszeczkę- potargałam bratu włosy.

-Max nie mógł przyjechać, ale mam nadzieję, że nie jesteś bardzo rozczarowana. Pomożesz mi w przygotowaniach do jutrzejszego dnia?- jedyne na co było mnie stać to skinienie głową.

W drodze do domu panowała zadziwiająca cisza. Coś się zmieniło, tylko co?

-Dlaczego właściwie Max nie mógł przyjechać?- zapytałam, gdyż nie dawało mi to spokoju.

-Spędzał z Rachel swoją dwumiesięcznicę- zatkało mnie. Dlaczego ona jest ważniejsza od przyjaciółki? Przecież nie widzieliśmy się szmat czasu.

-Tato, zechciałbyś wysadzić mnie przy domu Maxa? Koniecznie musimy porozmawiać!

-Skarbie, ale jest już po godzinie dwudziestej drugiej. Może zaczekaj do rana?- spytała mama.

-Czas nie ma znaczenia. Musimy coś wyjaśnić- usłyszałam zwykłe okej i już po chwili tata parkował na podjeździe, tuż koło domu przyjaciela.

Podeszłam niepewnie i zapukałam do drzwi. Przywitałam się z rodzicami Maxa, chwilę z nimi pogawędziłam i pobiegłam na górę. Delikatnie zapukałam, choć nigdy tego nie robiłam, tym razem czułam się dziwnie zobowiązana.

-Ohhh Rachel czego zapomniałaś?- chłopak podszedł do drzwi i otworzył je na oścież.- O kurwa!- zszokowany złapał mnie w objęcia. Boję się, że uczucie powróciło, ale łzy szczęścia płynęły mi po policzkach. Tak cholernie mi go brakowało. Miałam przygotowaną mowę, chciałam na niego krzyczeć ile sił, że nie utrzymywaliśmy kontaktu, ale poddałam się. Wtuliłam się w niego jak najbardziej potrafiłam i pozwoliłam dać upust emocjom. Odsunęłam się delikatnie, wspięłam na palce i mocno pocałowałam w usta. Chłopak zrozumiał o co mi chodzi i odwzajemnił pocałunek, wziął mnie na ręce, posadził na kanapie, zostawiał mokre ślady na mojej szyi. Po chwili jednak odsunął się ode mnie, spojrzał mi prosto w oczy. Nie chciałam żeby kończył, dlatego przyciągnęłam go do siebie, jednak znów się oderwał.- Julka zaczekaj...- spuścił głowę-... ja nie powinienem.- Łzy napłynęły mi do oczu. Co my właściwie robimy?!


Kochani! Na samym początku pragnę was przeprosić za moją długą nieobecność. Jeszcze tego nie wiecie, ale jestem osobą, która bardzo mocno się stresuje i miałam teraz gorszy czas. Wyniki egzaminów, papiery do szkoły statystyki, totalna massakra! Dzisiejszy rozdział jest króciutki i można by powiedzieć "pisany na kolanie", dlatego na pewno potrzebne będzie mnóstwo poprawek. Postaram się pisać regularnie, choć nie wiem na ile będzie to możliwe. Liczę na wyrozumiałość  i pozdrawiam cieplutko!

Z Biegiem Czasu // W TRAKCIEWhere stories live. Discover now