Zemsta Sakumy

283 26 22
                                    

(Z perspektywy Fudou)

Po dłuższym namyśle i leżeniu, usiadłem i spojrzałem na Hannah. Myślałem co mogę z nią porobić ciekawego. Niestety nic mi nie przychodziło do głowy.
-Hannah, może zrobię obiad?
-Pewnie - odparła.
-Coś dobrego dostaniesz...
-Czekam z dzidzią z niecierpliwością- dodała.
-Jasne, to już się biorę do roboty!
-Nie musisz tak szybko - rzekła.
-Ale chcę...
-No dobra, twoja decyzja- dodała.
Poszedłem do kuchni i zacząłem robić obiad. Skończyłem robić naleśniki z szpinakiem w środku, posmarowane serkiem twarogowym z rzodkiewką i położonym łososiem wędzonym. Wszystko było zawinięte w rulony. Na tacy były talerze z naleśnikami i szkankami z Lemoniadą malinową. Zaniosłem wszystko do pokoju. Podałem talerz i sztućce Hannah. Postawiłem lemoniady na stole z swoim talerzem i sztućcami. Zaniosłem tace i wróciłem, Hannah miała szeroko otwarte oczy jak Sowa. Spojrzała na mnie i na talerz. Zaczęła powoli jeść, a ja razem z nią. Jadła z smakiem, widać było jak się delektuje jedzeniem. Jak skończyliśmy, zaniosłem talerze do kuchni i włożyłem je do zmywarki. Piliśmy lemoniadę z słomek, patrząc na siebie.
-Zaskoczyłeś mnie- powiedziała Hannah.
-Cieszę się...
-Było pyszne, aż bym zjadła więcej -odparła
-To zrobię, tylko pójdę po zakupy...
-Dobrze, aż się nie mogę doczekać... - dodała.
-Haha, nie mów, że aż tak?
-Tak, to było przepyszne- odparła.
- To już się ubieram...
Ubrałem buty i bluzę, usiadłem obok Hannah. Dotknął jej brzuszka.
-Będziesz grubaskiem malutki...
-Tak, przy mnie na pewno - zaśmiała się.

(Z perspektywy Sakumy)

Doszedłem pod dom Akio. Wyciągnąłem zastrzyk, odbezpieczyłem igłe, zadzwoniłem do drzwi i się schowałem. Czas na zabawę.

(Z perspektywy Fudou)

Usłyszałem dzwonek do drzwi.
-Kogo niesie?
-Nie wiem - powiedziała Hannah.
-Czekaj, sprawdzę
-Dobrze, może to Gouenji... -odparła.
Wstałem i otworzyłem drzwi, nikogo nie było. Dziwne. Wyszedłem przed dom i poczułem ukłucie w tętnice.
Nagle czułem randkę z ziemią i urwanie filmu...

(Z perspektywy Sakumy)

-Szach Mat Akio. Teraz powinieneś zapaść w śpiączkę, albo stracić czucie w nogach.- Uciekłem ile sił w nogach do Akademii królewskiej.
Byłem z siebie dumny. W końcu mi się coś udało. Teraz dorwe tą zdzirę.

(Z perspektywy Hannah)

Fudou długo nie wracał, więc wyszłam przed dom. Zastałam go jak leżał na ziemi. Jakaś strzykawka pusta też tam leżała. Podniosłam Fudou i zaniosłam na łóżko, wróciłam po strzykawke. Przeczytałam etykietę, popłakałam się. Zadzwoniłam do Gouenji'ego.
Jego słowa mną wstrząsnęły.
Spojrzałam na Fudou i szybko wybrałam numer alarmowy, zadzwoniłam po karetkę. Niestety ta miała być dopiero za 15 minut.
-Więc to jest trucizna... Na pewno to sprawka Sakumy...
Płakałam nad Fudou i czekałam na karetkę, czas powoli płynął...
Zbyt wolno... Każda minuta się liczyła przecież... "Fudou błagam, walcz z tym" - tylko to miałam w myślach. W końcu przyjechała karetka. Zabrała Fudou i mnie. W szpitalu lekarze zajęli się nim i zaczęli myśleć nad odtrutką. Oczywiście dałam im strzykawke pustą. Siedziałam na sali Fudou, gdy wszedł lekarz i spojrzał na mnie.
-I co z nim, macie jakąś odtrutke?
-Niestety nie, przez to są 3 wiadomości 2 złe i 1 dobra- powiedział lekarz.
- Jakie?
-Dobra, że wyjdzie z tego bez szwanku. Złe to, że może zapaść w śpiączkę, albo stracić czucie w nogach na zawsze lub na jakiś długi czas- odparł lekarz.
-Pan żartuje?!
-Przykro mi, ale nie. Nic nie możemy zrobić. Teraz trzeba czekać - dodał lekarz.
-Do cholery jesteście lekarzami! Od czego tu jesteście?! Macie go ratować! Nie może być w śpiączce, a tym bardziej kaleką!
-To zależy od jego woli walki i organizmu- powiedział lekarz.
-Co Pan pieprzy?! To od Was zależy! Wy ratujecie, nie on sam siebie!
-Rozumiem twoją frustracje, ale ona tu nie pomoże-odpowiedział i wyszedł z sali.
Zalałam się łzami. Patrzyłam na maszyny, które podtrzymywały Fudou przy życiu. Płakałam jak głupia.
-Dlaczego wiecznie to trafia na ciebie kochanie?!
Położyłam swoją dłoń na jego i płakałam dalej. Zemszcze się na Sakumie za to! Jeśli on zostanie kaleką, albo w śpiączce to Sakuma skończy marnie... Płakałam dalej...

(Z perspektywy Sakumy)

Teraz jak Akio jest w szpitalu. Dzięki moim informatorom się dowiedziałem, mogę się zająć Hannah. Ta zdzira umrze marnie. Zapomniałem o jednym. Te dziecko też umrze w niej. Niech giną jak psy za zabicie Gregora. Ja nie zapominam wy śmiecie. Długo nie pożyją. Aż mi ich szkoda... Chwila nie jest mi ich szkoda... Zaśmiałem się jak psychopata i schowałem zastrzyki do kieszeni...

A się rozpisałem... XD

Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak.

|Zakończone| Jestem Fudou,więc ani słowa nikomu. - Inazuma Eleven | KsiążkaWhere stories live. Discover now