To jest już nudne.

1K 58 12
                                    

(Z perspektywy Fudou)

Po swoich urodzinach, na drugi dzień szybko szedłem do Akademii na trening. Byłem tak nie wyspany, że postacie mi się zlewały. Przyśpieszyłem jak tylko mogłem, zatrzymało mnie czerwone światło na przejściu.
Z racji tego, że nic nie jechało, chciałem przebiec, gdy ktoś nagle złapał mnie za kaptur. Czy ja mam deja vi? Spojrzałem na osobę, któż by inny jak nie ona. Wstałem, spojrzałem w jej oczy, uśmiechneła się irytująco, a ja wybuchnąłem niczym wulkan.
-Hannah,ile razy mam Ci mówić, że sobie dam radę?!
-W jakim sensie? W zostaniu naleśnikiem? To na pewno-parskneła.
-Nie! Nie potrzebuje niani! Zdążyłbym przebiec, ale jak zwykle ofiara losu z Raimona staje mi na drodze.
-Skończ mnie tak nazywać!-krzyknęła.
-Nie! Będę mówił to co myślę o takich niedojdach.
Pobiegłem ile sił w nogach, miałem gdzieś w tym momencie trening. Skręciłem do parku, czułem ból żeber, nadal nie minął i ten moment gdy nie potrafiłem złapać powietrza.
Mimo wszystko nie zatrzymywałem się, biegłem dalej.

(Z perspektywy Hannah)

Biegłam za Fudou wiedziałam, jaką ma kontuzję. Chłopacy mi opowiadali o zakazanych technikach, więc chciałam go znaleźć jak najszybciej. Wiedziałam, że to moja wina z jego kontuzją, tylko czemu tak się zachowuje? Biegałam dalej myśląc o tym.

(Z perspektywy Fudou)

Coraz ciężej mi się oddychało, ale się nie poddawałem. W końcu moja kontuzja się odezwała i upadłem.

(Z perspektywy Hannah)

Zauważyłam go z daleka jak leży na ziemi. Podbiegłam podniosłam koszulkę razem z bluzą, że mu nie jest zimno tak chodzić w zimę. Zamroziłam jego żebra. Strasznie ciężko oddychał, więc oparłam jego plecy o swój brzuch, tak by siedział. W końcu zaczął się budzić, przytulałam go do siebie.

(Z perspektywy Fudou)

Ocknąłem się w ramionach Hannah. Przytulała mnie i jedną ręką przeczesywała włosy. Tym razy nie uciekałem, wtuliłem się do jej ramion. Pocałowała mnie w policzek, czułem jak robię się cały czerwony.
-Co buraczku - powiedziała
-Nic mikrusie, a co ma być.
Odchyliłem głowę w górę, a ona w dół. Nasze oczy się spotkały, zaczęliśmy milczeć i wpatrywać się w nasze oczy. Zrobiła znowu ten gest, który wiedziałem co już oznaczał. Przyłożyła palec wskazujący do moich ust i spojrzała na mnie.
-Jesteś wredny jak nie wiem co- odparła.
-Bo jestem Fudou i nic na to nie poradzę.
-Oducze cię zobaczysz-powiedziała
-Ta powodzenia. W Mikołaja też wierzysz? To powiedz, żeby przyniósł mi na jutro banany.
-Jutro ktoś u ciebie w domu jest?- spytała
-Nie, a co to za propozycje niemoralne. Chętnie skorzystam z usług jakie mi za oferujesz.
-Tak Ci za oferuję, że Ci się odechce, a teraz idziemy do twojego domu. Trzeba cię odprowadzić. -odparła.
-Dobrze, ale jutro będzie ruriruribumbum.
Westchnęła i pomogła wstać. Uśmiechnąłem się zboczonym uśmieszkiem. Szliśmy w stronę mojego domu, uśmiech nie schodził mi z buzi. Oczywiście ten zboczony, Hannah spojrzała na mnie i przewróciła oczami.
-Czy wy faceci myślicie tylko o jednym?-spytała
-Nie, ale ruriruribumbum jest spoko mam dużo gumek do gumowania.
Puściłem jej oczko. Szliśmy dalej.
-Czym ty myślisz w tym momencie, bo na pewno nie mózgiem- powiedziała, patrząc na mnie.
-Czymś co Cię zadowoli, bo jutro już będzie ruriruribumbum.
-A jak będzie, to będziesz milszy?
Spojrzałem na nią, kiwając głową na tak, wiadomo i tak będę wrednym bezograniczeń chłopakiem, ale przynajmniej będzie ruriruribumbum. Doszliśmy pod mój dom, pocałowała mnie w usta.
-Więc lubisz banany jeść? -spytała
-Tak, a co?
-To jutro będziesz miał banany jak przyjdę i te swoje rampam coś tam. -odparła.
-Chodzi Ci o ruriruribumbum!
-Tak, ja biegnę do jutra u Ciebie o 11 godzinie - krzyknęła i pobiegła.
Wszedłem do domu, nikogo nie było. Jutro będzie pusta chata, mama gdzieś wyjechała, więc mogę się zabawić. Dalej będę wrednym gnojkiem, jednak prześpię się z Hannah..
Puściłem muzykę na full i poszedłem pod prysznic, gdy z niego wyszedłem, przełączyłem piosenkę i czekałem na następny dzień i moje ruriruribumbum.
Tylko pamiętaj Hannah ja się nie zakochuje... Każdy... Ale nie.. Ja się nie zakochuje...

Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak.

|Zakończone| Jestem Fudou,więc ani słowa nikomu. - Inazuma Eleven | KsiążkaWhere stories live. Discover now