Zaczęliśmy tradycyjnie - od teorii. Krótka historia szkoły, troszkę dłuższa zasług kadry i jeszcze bardziej obszerna sukcesów edukacyjnych - czyli jak nauczyć mnożyć stado szympansów. Oczywiście mówię to z własnej perspektywy, bo pan Kim wypowiadał się o dzieciakach jak o najzwyklejszych uczniach, które mają drobne problemy wychowawcze. Zajebanie nieznajomemu drzwiami w nos, to tylko "nieszkodliwy wybryk".

Trochę ciężko mi się oddychało, nos musiał spuchnąć, dlatego chętnie przyjąłem propozycję kostek lodu, które pan Kim wyciągnął z małej, przenośnej lodówki. Jakby się tak dokładniej rozejrzeć, to Kim miał naprawdę wiele przydatnych rzeczy.  Byłem ciekaw co takiego musiało się tu wydarzyć, że na szafce stał zestaw narzędzi hydraulicznych.

Pukanie do pokoju przerwało jego opowieść o testach, jakie przeprowadzają z dziećmi opóźnionymi intelektualnie. Ciągle ktoś zakłócał nasz prywatny wykład. Dzieciaki zlatywały się do pokoju psychologów jak komary do światła. Chcieli o coś zapytać, przeczekać kłótnię na korytarzu, albo po prostu posiedzieć w ciszy i miałem wrażenie, że tylko tutaj czuły się bezpiecznie. Nie ukrywam też, że zaskoczyły mnie swoją normalnością. Nie różniły się niczym nadzwyczajnym od dzieciaków z mojej starej szkoły. Na ich głowach nie wyrastały czułki, tak jak podejrzewał Jungkook. Może wstydziły się pokazać swoją prawdziwą naturę, a może wobec obcych miały odrobinę ogłady. Nie czułem w ich obecności żadnego skrępowania czy strachu. Czego nie można powiedzieć o Jihon. Siedziała jak na szpilkach, spięta i wyprostowana niczym posąg. Nie odpowiadała na powitanie, nie reagowała na zaczepki czy szturchania w bok. Właściwie to mogła równie dobrze posadzić swój kartonowy zamiennik, a nikomu nie zrobiłoby to specjalnej różnicy.

- Ona w ogóle żyje? - zapytał mnie około 10 - letni chłopiec. Usiadł u moich stóp i sklejał model małej łódki, albo raczej swoje palce klejem do papieru. Dobrze, że nie wpadł na to, żeby go wąchać, bo byłem na to gotowy.

- Chyba tak - odparłem i wróciłem do przeglądania danych nam przez pana Kima testów na inteligencję.

- Mogę ją kopnąć? Obudzi się wtedy?

- Nie kopie się obcych, dajmy jej spokój.

Jihon siedziała cicho i udawała, że nie słyszy i wcale nie jest jej przykro.

- No chyba ty - powiedział i kopnął mnie lekko w kolano, prawie przewracając się w tył.

- Co ja mówiłem o biciu, Minho? - upomniał go Seokjin.

- To było bicie? Ledwo go dotknąłem.

- Nie obchodzi mnie czy było lekko, czy nie. Jeszcze raz i wylatujesz stąd.

Chyba na tym polegał problem wychowawczy Seokjina. Dawał za dużo szans, bo miał zbyt miękkie serce dla tych dzieciaków. I ta niekonsekwencją zaskarbił sobie ich sympatię, ale i utkwił w wychowawczym dołku, ujawniającym się w braku rezultatów polepszania się zachowania swoich podopiecznych.

Minho zrobił obrażona minę, jakby zabrano mu zabawkę i wrócił do udawania, że robi coś kreatywnego, a pan Kim zajął się swoimi papierami. Było ich tak dużo, że tonął ukryty za białymi wieżami.

Nienawidziłem biurokracji. Właściwie na początku semestru założył sobie zeszyt i podpisałem go "Jung Hoseok - zeszyt do studiów". Robienie notatek, przepisywanie slajdów i pisanie czegokolwiek było dla mnie udręką. Gdybym tylko mógł, nigdy więcej nie wziąłbym długopisu do ręki, ale niestety nie można mieć w życiu wszystkiego. Zeszyt do studiów miał zapełnione tylko sześć stron, a i tak wymęczyłem je katorgą i bólem. Zdążyłem się znudzić, kiedy na ratunek przybył posłaniec z niespodzianką - aferą.

Poznam cię lepiej| Sope Where stories live. Discover now