It's Quiet Uptown

38 6 0
                                    

Mijały tygodnie, a przepełniony bólem czas przepływał Elizie przez palce. Całe dnie spędzała na staniu w ogródku i wpatrywaniu się w przestrzeń, kobieta próbowała się oswoić z nową sytuacją, utratą syna, zdradą Alexandra, przeprowadzką i milionem innych problemów. Spoglądając w lustro Eliza nie dostrzegała dawnej siebie, radosną i pełna życia kobietę zastąpiła wątła i smutna postać. Dziewczyna mało jadła i spała, a jej głowę zaprzątały wspomnienia przetykane bólem i goryczą.
 
- Nie! - przyspieszony oddech przeszył panującą w pokoju ciszę, a krzyk przedarł się przez mrok. Eliza próbowała uspokoić szalejące emocje. Znów miała koszmar. Znów ten sam. Nękał ją obraz umierającego w jej ramionach Philipa. Alexander, który spał w osobnym pokoju, zaalarmowany głosem żony jak najszybciej znalazł się w pomieszczeniu.
- Ciiiii... - zdobył się na cichy pomruk, od śmierci syna Eliza nie odzywała się do niego, a to sprawiało, że mężczyzna czuł się jak najgorszy człowiek na świecie.
 
Życie toczyło się dalej, a Hamiltonów można było ujrzeć na wspólnych spacerach. Były to nieliczne momenty kiedy widziano ich razem lecz mijając ich nie można było usłyszeć ani słowa.
 
Ciemna postać stała pośrodku ogrodu, lekki wiatr muskał jej włosy i suknię. Alexandra dopadły wspomnienia, nie zważając na reakcję żony zaczął stanowczo
- Zobacz gdzie jesteśmy... Zobacz skąd zaczynaliśmy... Wiem, nie zasługuje na ciebie Elizo, ale wysłuchaj mnie. To wystarczy. - jego głos łamał się coraz bardziej patrząc na niewzruszona twarz Elizy, która wciąż zatopiona była w złości i rozpaczy.
- Gdybym mógł go ocalić, gdybym mógł oddać moje życie za niego, on byłby tu, a ty zachowałabyś swój uśmiech i to by mi wystarczyło. - nie mógł powstrzymać swoich łez, patrzył jak resztki jego męskości ulatują. Eliza dalej pozostawała obojętna wobec jego słów, chodź w sercu czuła ogromny ciężar emocji, nie chciała pokazywać go przed Alexandrem.
- Nie próbuję udawać, że wiem co czujesz, bo mam świadomość, że nie możemy zastąpić tego co straciliśmy. - jego zdania mieszały się ze szlochem, pierwszy raz tak jawnie okazywał uczucie smutku. - Ja wiem, że potrzebujesz czasu, ale nie czuję lęku, bo wiem z kim się ożeniłem. - jego wzrok zsunął się na rękę Elizy, na której widniała obrączka.
- Pozwól mi być przy Tobie, to będzie mi wystarczało. - Eliza biła się z myślami, nie chciała odpowiadać mężczyźnie, rany jeszcze się nie zabliźniły, dlatego odeszła nic nie mówiąc, a on pozostał pośrodku ogrodu ze złamanym sercem i z bolesną świadomością, że nic się już nie da zrobić.
 
Podczas wieczornego spaceru, Alexander próbował zagadywać Elizę, ale ta zbywała go brakiem odpowiedzi, w jej umyśle kotłowały się słowa.
- Elizo, podoba ci się przedmieście? Tak cicho jest na przedmieściach. - jego słowa brzmiały jak błagania, kobieta wiedziała, że kiedyś musi mu odpowiedzieć. Po wejściu do parku Elizie ukazał się piękny widok kwiatów. Podeszła do jednego z krzewów i delikatnie chwyciła w dłonie pąk.
- Rozejrzyj się, tylko spójrz, Elizo! - w głosie mężczyzny poraz pierwszy od dawna słychać było nutkę radości. Elizabeth odwróciła się w stronę Alexandra i spojrzała w jego wypełnione miłością oczy, nagle wszystkie chwilę spędzone razem wróciły do niej, a na jej policzkach pojawiły się łzy, gdy przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie. Przez całą drogę do domu ani jedno, ani drugie nie odezwało się słowem. Eliza była zbyt roztrzęsiona by wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, a Alexander stracił już wszelkie nadzieje.
 
Małżeństwo znów stanęło w ogrodzie, dzieliły ich centymetry, ale dla obu była to bariera ciężka do przełamania. Eliza układała sobie w głowie słowa, które powie, ale nic nie było wystarczająco dobre. W końcu odważyła się wziąć ukochanego za rękę, a kiedy ich palce splotły się wiedziała, że nie ma już odwrotu
- Tak cicho jest na przedmieściach. - okalającą ich ciszę przerwał lekko zachrypnięty głos kobiety. Alexander stał jak sparaliżowany, a Eliza podeszła do niego bliżej i położyła glowie na jego ramieniu, ten zaś odwrócił się do niej i kciukiem zaczął gładzić jej policzek. Patrzyli sobie w oczy z tą samą miłością co przed laty. Stali tak chwilę, aż w końcu zaczęli się oddalać w stronę swojej posiadłości.

~ A.Zac <3

Co się tam działo...? (Hamliza)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz