Rozdział 22

983 77 22
                                    

ELIZA

Siedziałam w gorącej, pachnącej bąbelkami wannie, a ciepła woda otulała mnie jak koc. Moje myśli wracały do naszego pierwszego wspólnego doświadczenia. Na samą myśl o tym, jak Anmeal i ja zbliżyliśmy się do siebie w rozkoszy namiętności, zrobiło mi się gorąco. Wspomnienie tych chwil wciąż budziło we mnie skurcze przyjemności, przypominając o miłości, która nas połączyła. Nie sądziłam, że swój pierwszy raz przeżyję z demonem, a jednak to była najlepsza decyzja w moim życiu. Anmeal był miłością mojego życia, a nasza więź była nie do opisania.

Byłam szczęśliwa i błoga. W tej chwili nie obchodziło mnie, czy przepowiednia miała się spełnić. W moich oczach największym winowajcą nie był Anmeal, ale Bóg. To towarzyszące mi przekonanie, że to on chciał zniszczyć ludzkość, a nie Anmeal, wzmagało moją determinację. Musiałam zrozumieć prawdę i stanąć po stronie miłości.

Moja babcia była kolejnym źródłem tajemnic w mojej rodzinie. Jak mogła zabić własną córkę? Te pytania krążyły w mojej głowie jak upiorne duchy. Wiedziałam, że muszę wrócić do domu i przenieść się w przeszłość, aby rozwikłać te mroczne sekrety. To była moja misja, by rozmówić się z babcią, przekonać ją, że robiła źle i znaleźć rozwiązanie dla naszej rodzinnej tragedii.

Woda spływała z mojego ciała, kiedy szybko wyszłam z gorącej wanny. Miękki ręcznik wzięty w dłonie otulał mnie delikatnie, usuwając resztki wilgoci, pozostawiając na skórze uczucie komfortu. Gdy wreszcie wciągnęłam na siebie ulubiony strój, poczułam się gotowa na to, co miało się wydarzyć. Przyjemna bawełna przywarła do ciała, otulając mnie swoją miękkością.

Kiedy opuściłam łazienkę, byłam pełna ekscytacji i ciekawości, co do tego, co dzieje się poza nią. Drzwi do pokoju stanęły przede mną, czekając na otwarcie. Gdy je otworzyłam sceneria, która się przed moimi oczami rozciągnęła, była zaskakująca. Zobaczyłam Anmeala i Aarona, którzy stali naprzeciw siebie. Ich wyraz twarzy odzwierciedlał napięcie i zaniepokojenie, ale nie było śladu agresji.

Anmeal, oczami pełnymi niezrozumiałych emocji, wyglądał na zdenerwowanego. Jego ciemne, demoniczne spojrzenie migotało, a jego dłonie były zaciśnięte w pięści. Aaron, z kolei stał obok skupiony i gotów do rozmowy. Ich nerwowa konwersacja była w toku, a mimo napięcia, które unosiło się w powietrzu, nie wydawali się gotowi do wzajemnej krzywdy. To było zaskakujące, biorąc pod uwagę naszą niedawną historię, ale jednocześnie kusiło myśl, że może istnieć możliwość znalezienia rozwiązania konfliktu, który narodził się między nimi.

- Aaron - rzuciłam mu się na szyję, chcąc go przywitać po powrocie.

Jednak mój demonik szybko mnie odciągnął od niego. Jego silne ręce objęły mnie na i przyciągnęły do jego gorącego ciała.

- Zapamiętaj jedno, Eliza, jest moja i tylko ja mam do niej prawo - jego oczy nagle stały się czarne i przerażające.

- Stop! - krzyknęłam, obracając się w stronę Anmeala i delikatnie dotknęłam jego policzka. Chciałam przywrócić mu spokój. - Spójrz na mnie - jego wzrok utkwił w moich oczach. - Kocham cię, to ty jesteś moim ukochanym. Aaron, jest dla mnie jak brat. Proszę cię, szanuj go - jego oczy wróciły do normalności.

Anmeal odpowiedział mi zachłannie, przywierając swoimi ustami do moich w namiętnym pocałunku. Był to gest, który potwierdzał, że jest gotów na pojednanie.

- Wybaczcie, ale ja tu jestem. Nie wiem, co między wami zaszło przez te kilka godzin, ale to wasza sprawa - Aaron spojrzał na mnie z uśmiechem. - Najprawdopodobniej moja żona żyje.

- Skąd wiesz? - zapytałam, zaciekawiona nowymi informacjami.

- Byłem w sali obrad i usłyszałem rozmowę Boga z jego najważniejszymi ludźmi. To on mnie zabił i twoich rodziców. Miał w tym swój cel, by winę przenieść na swojego syna, czyli Anmeala - moje oczy robiły się coraz większe, a spojrzenie skierowałam na demona.

- Ty jesteś synem Boga? - zapytałam z niedowierzaniem, zszokowana tym, co usłyszałam.

- Przecież ci mówiłem wcześniej - zrobiło mi się głupio, że ten ważny fakt uleciał mi z głowy. - Jestem jego drugim synem. Pierwszy i najważniejszy jest dla niego Jezus. Moją matkę więził, ale uciekła i jest tu ze mną w piekle - przytulił mnie do siebie.

- Anmeal, on chce zniszczyć cały świat i stworzyć nowy - kontynuował Aaron, jego ton był pełen zaniepokojenia.

- Nie pozwolę na to. Zniszczę go, tak jak on zniszczył mnie - Anmael odparł z determinacją, a jego oczy zapłonęły ogniem. Z nagła z jego czoła wyrosły rogi, co nadawało mu wygląd okrutnego demona. Pytanie, co jego własny ojciec zrobił mu, że przemienił się w istotę taką jak teraz, pozostawało bez odpowiedzi. Mimo to nadal pozostawał dla mnie najpiękniejszym istnieniem.

- Chłopaki, mam pewien plan, ale muszę wrócić do domu - oboje wpatrywali się we mnie, oczekując dalszych wyjaśnień.

- Co ty wymyśliłaś? - zapytał Anmeal, niecierpliwie wyczekując na mój pomysł.

- Muszę przenieść się w czasie i spróbować przemówić do rozumu Lidii. A jeśli to nie pomoże, to będę musiała ją powstrzymać... nawet za cenę jej życia. W ten sposób może uda się zmienić przeznaczenie i przyszłość - powiedziałam stanowczo. Anmeal skinął głową w akceptacji, gotów do podjęcia ryzyka, które niosła ta decyzja.

- Nie, Elizo. Nie możesz. Nasza miłość może nigdy się nie zacząć, a przez zawirowania w przeszłości wszystko się zmieni. Nie mogę cię utracić, kochana. Nie, teraz kiedy wiem, że mamy szansę na bycie razem. Nie rób nam tego. My jakoś damy radę wygrać wojnę z moim ojcem - patrzyłam na jego piękną twarz, przepełnioną miłością.

Był taki sam czuły, jak wtedy, kiedy go poznałam. Nie mogłam mu zrobić tak wielkiej przykrości.

Anmeal i ja stanęliśmy twarzą w twarz, a emocje między nami były niesamowicie silne. Wiedziałam, że to, co chciałam zrobić, mogło zniszczyć naszą szansę na wspólne szczęście.

- Nie zabiję jej, ale muszę z nią porozmawiać. To nasza jedyna szansa - wyznałam zdecydowanie.

- Eliza ma rację. Sama rozmowa nie zmieni niczego w waszym życiu, ale może mieć wpływ na ludzki świat - Aaron zrozumiał moje stanowisko i trzymał moją stronę.

Wiedziałam, że muszę przeprowadzić ostrą rozmowę z moją okropną babką, by spróbować coś zmienić.

- Skoro twierdzisz, że nic się nie zmieni między mną a moją najmilejszą, to się zgadzam. Jednak proszę cię, nie rób czegoś głupiego - Anmeal przytulił mnie do siebie i pocałował delikatnie.

- Nigdy nie zniszczę naszego szczęścia. Aaron, ty z Anmealem dostaniecie się do nieba i znajdziecie Rose. Ona ciebie potrzebuje, Aaronie - uśmiechnął się do mnie.

- Masz rację. Wracamy do domu - potwierdził, a my wszyscy wiedzieliśmy, że nasze losy zostaną ponownie połączone w walce o miłość, przyszłość i przetrwanie.

Anmeal wziął mnie na ręce, a nasza droga z piekła na ziemię zaczęła się w sposób niezwykle dramatyczny. Przebijaliśmy się przez ogień i ciemność, które skrywały tę tajemniczą ścieżkę. Ogień płonął wokół nas, a ciemność wydawała się nie mieć końca. To było jakbyśmy przechodzili przez sam środek piekła, ale wiedziałam, że musieliśmy to zrobić, by osiągnąć nasz cel.

Zmienić przeznaczenie (Zakończone) Korekta Where stories live. Discover now