Rozdział 1

2.5K 137 35
                                    

ELIZA

– Skarbie, pora wstać.

Przywitał mnie delikatny głos mamy, który brzmiał jak melodia przebudzenia. Otworzyłam ociężale oczy i zaraz poczułam, jak ciepłe promienie porannego słońca delikatnie muskają moje policzki. To było tak, jakby natura stworzyła ten moment specjalnie dla mnie.

Spojrzałam na moją ukochaną matkę, której twarz lśniła promieniami radosnego poranka. Jej uśmiech był jak promyk światła przebijający się przez senne zasłony mojego umysłu. Stanęła obok mojego łóżka, a w jej dłoniach trzymała niewielkie, czarne pudełeczko, które wydawało się być skarbem z innej krainy. Pudełko zdobiła mała, czerwona kokardka, która błyszczała jak krwista róża w ogrodzie.

Mama była jak dobra wróżka, przynosząca prezent z magicznego świata. Obok pudełka trzymała babeczkę, która wyglądała, jak dzieło sztuki cukierniczej. Na niej świeciła się zapalona świeczka, unosząc wokół przyjemny zapach wanilii, który kusił zmysły i obiecywał słodkie chwile w nadchodzącym dniu.

– Z okazji twojego specjalnego dnia. – powiedziała mama, nie przestając się uśmiechać.

W tej chwili poczułam, że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, a ten dzień zapowiada się niezwykle obiecująco.

– Boże, to już dziś, moje osiemnaste urodziny.

Wygrzebałam się spod kołdry i usiadłam na łóżku. Mama podeszła do mnie, przystawiając mi babeczkę pod nos.

– Elizo, wszystkiego najlepszego, kochanie. Oby dzień twoich osiemnastych urodzin, był wyjątkowy. – Pocałowała mnie w czoło. – To teraz pomyśl marzenie i zdmuchnij świeczkę.

Miałam jedno marzenie – by być szczęśliwa jak moja mama. Delikatnie dmuchnęłam w płomyczek świeczki, która od razu zgasła zostawiając po płomyku szary dymek. Mama wręczyła mi prezent i mocno do siebie przytuliła.

Bardzo kochałam swoich rodziców. Wiele miłości i zrozumienia od nich dostawałam. Nawet wtedy, kiedy popełniałam błąd. Mama była moją najlepszą przyjaciółką i mogłam porozmawiać z nią o wszystkim. Nikt nie dawał mi takich rad jak ona. Na dodatek, że była mądra, to jeszcze piękna. Miała idealną figurę, zgrabne nogi i długie włosy, które były czarne niczym heban. Jej duże piwne oczy, zawsze były wypełnione matczyną miłością. Figurą przypominałam mamę, ale włosy już miałam inne. Na głowie była burza rudych loków, z którymi po umyciu się zawsze męczyłam. Dziewczyny mi ich zazdrościły i twierdziły, że jestem jak żywy ogień. Kolor oczu odziedziczyłam po tacie. Miałam tak samo błękitne jak on i przypominały spokojne morze. Także, nie mogłam narzekać na swoją urodę i figurę. Powodzenie też miałam, ale tylko jednemu udało się zdobyć moje serce.

– Dziękuję ci mamo. Ty zawsze sprawiasz, że moje życie jest każdego dnia idealne. Jesteś najlepszą matką, jaką mogłam mieć. Kocham cię.

Moje słowa wzruszyły rodzicielkę, bo w jej oczach zaszkliły się łzy.

Otworzyłam pakunek, w którym znajdowało się jeszcze jedno pudełeczko, a na nim znajdowały się moje inicjały „E.M". Otworzyłam je i zajrzałam do środka. Moim oczom ukazał się piękny srebrny i stary medalion. Posiadał dziwną przywieszkę w kształcie rogu. Pod spodem był jakiś dziwny napis מציל חיים, ale nie mogłam go odczytać, ponieważ nie wiedziałam, co to za język. Jak dla mnie prezent był piękny i zarazem tajemniczy. Rodzice lubili zaskakiwać mnie starą biżuterią, którą uwielbiałam.

– Mamo? On jest piękny. Mam nadzieje, że coś o nim wiesz, jak o moim pierścionku – Rodzicielka usiadła obok mnie.

Kochanie, ten medalion jest w naszej rodzinie od zawsze. Z tego, co mówiła babcia Lidia, został on podarowany jej pra pra pra babci. Człowiek, który jej go dał, był dość potężny. Mama opowiadała mi historię i teraz chętnie opowiem ją tobie.

Zmienić przeznaczenie (Zakończone) Korekta Where stories live. Discover now