Rozdział 21

1.1K 80 18
                                    

ANMEAL

Rozdział 18+

Eliza przerwała moją opowieść i stanęła przede mną, patrząc na mnie z niedowierzaniem i zdumieniem w oczach. Jej twarz nadal miała lekko rozczarowany wyraz po wszystkich wcześniejszych odkryciach, ale teraz wydawała się bardziej zainteresowana tym, co miałem do powiedzenia.

- Powiesz mi? - zapytała, a jej oczy były skierowane prosto na moje.

- Twoją babkę poznałem sto osiemdziesiąt lat temu - zacząłem, próbując znaleźć odpowiednie słowa, które mogłyby opisać Lidię. - Nie wiedziałem, że jesteście spokrewnione. Chciała za wszelką cenę nas ze sobą poznać...

Eliza przerwała mi, wstając z łóżka i zaczynając nerwowo chodzić po komnacie.

- Ona znała o nas prawdę? - przerwała mi i wyraźnie w jej głosie dało się wyczuć zdziwienie.

- Tak. Nie wiedziałem, że ty to ty. Kiedy przybyłem na bal i ujrzałem cię myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi. Chciałem zdobyć cię na nowo. Pragnąłem, byś się we mnie zakochała, ale twoja babka ogłosiła, że się zaręczyłaś z jakimś starym hrabią. Wbiła mi sztylet w serce. Planowała ciągle wywołać we mnie cierpienie. Po kilku latach dostałem odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. Lidia okazała się kochanką mojego ojca. Oboje knuli i nadal knują zagładę ziemi oraz piekła. Oni zabili twoich rodziców, żonę Aarona i naszą miłość. Wszystko ukartowali na moją niekorzyść.

Eliza niespodziewanie podeszła do mnie i zrobiła coś, na co zupełnie nie byłem przygotowany. Usiadła na mnie okrakiem, a jej usta zbliżyły się do moich, obejmując mnie i składając na moich ustach delikatny pocałunek. Było to wyrazem jej zgubionych emocji, ale także sygnałem, że chciała teraz być blisko mnie, by przejść przez to wszystko razem. Jej ciepło i miękkość przypomniały mi o tym, dlaczego od tylu lat kochałem tylko ją i dlaczego zawsze było warto walczyć o naszą miłość.

- Anmealu, zdołamy pokonać niebo i unicestwić twego ojca i moją zdradziecką babcię. Pokonamy wszystkich, bo mamy siebie i naszą miłość.

Nasza namiętność i miłość, które wybuchły w tej chwili sprawiały, że cały świat przestawał istnieć. Eliza była moją jedyną nadzieją, moją ukochaną i teraz czuliśmy, że jesteśmy gotowi na cokolwiek. Jej słowa o pokonaniu nieba i zniszczeniu mojego ojca oraz jej zdradzieckiej babci dały nam moc i determinację, by stawić czoło każdemu wyzwaniu.

Złapałem ją za pośladki, czując, jak nasze ciała się łączą. Wbiłem się w jej namiętne wargi. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. W tej chwili byliśmy jednością, gotowi na walkę i gotowi na miłość. Czułem, że z każdym dotykiem mojej ukochanej stajemy się silniejsi, gotowi na przyszłość, która obfituje w nieznane przygody i wyzwania. Nasze serca biły zgodnie, a skrzydła rozprzestrzeniały się w całej długości, otaczając nas i dając nam poczucie wolności i mocy.

Eliza otworzyła oczy i odrywając się od moich ust, zaczęła z zachwytem patrzeć na moje skrzydła. Jej dłonie delikatnie je dotykały, jakby były symbolem naszej miłości i nadziei na przyszłość. Byliśmy gotowi na wszystko, a nasza miłość była naszą największą bronią.

Eliza zachwycała się moimi skrzydłami, a to, co dla mnie było symbolem upadku, dla niej stanowiło źródło zachwytu. Jej oczarowanie tym, co uważałem za ciemny znak mojej przeszłości, sprawiło mi niewymowną radość.

- One są piękne — powiedziała z uśmiechem, patrząc na moje skrzydła, które lśniły złocistym blaskiem.

- Kiedyś były piękne, a teraz są czarne — odpowiedziałem, próbując jej przypomnieć, że to nie były już te same skrzydła, które kiedyś miałem.

Eliza spojrzała na mnie z miłością i się uśmiechnęła.

- Dla mnie są piękne. Ten złocisty blask, który odbija brylantowy cień. One są takie śliczne, jak ich właściciel — jej słowa były jak balsam na moją duszę. Jej komplementy sprawiały, że czułem się naprawdę wyjątkowo.

- Uważasz mnie za ślicznego? — zapytałem z uśmiechem.

- Jesteś taki, zawsze byłeś — odpowiedziała z pewnością siebie i miłością w oczach.

- Kocham cię, moja najmilejsza — powiedziałem, przytulając ją do siebie.

- A ja kocham cię — Eliza odpowiedziała mi wprost, a nasza miłość nadal płonęła jasno i namiętnie.

Pocałunek był dla mnie nie tylko złączeniem naszych ust, to był moment, w którym cały świat ustępował miejsca tylko nam. To były nasze usta, które sprawiały, że zanikałem w miłości i namiętności. Kiedy nasze usta się ze sobą zetknęły, cała rzeczywistość traciła znaczenie.

To była ta chwila, kiedy serce zaczynało przyśpieszać, kiedy w żyłach pulsowała krew, a oddech stawał się nierówny. To wtedy Eliza stawała się moim światem, a ja jej.

Nasz pocałunek symbolizował to, co między nami istniało od pierwszego momentu, kiedy nasze spojrzenia się spotkały. Byliśmy sobie przeznaczeni, a nikt nie mógł nam odebrać tej miłości. Wygraliśmy tę walkę i odzyskaliśmy siebie nawzajem. Nasza miłość była silniejsza od każdej przeszkody, jaka mogła się pojawić. Odkryliśmy, że byliśmy razem nie od przypadku, lecz odwiecznego przeznaczenia, które połączyło nas na wieki. Nasz pocałunek był obietnicą, że nic i nikt nas nie rozdzieli.

Jej i moje usta łączyły się w czułym, namiętnym pocałunku. Nasze języki tańczyły ze sobą w perfekcyjnym rytmie, jakbyśmy od dawna byli zaprojektowani, by pasować do siebie.

Moje dłonie były swobodne, badały jej ciało, odkrywając nowe, niewytłumaczone obszary namiętności. Zawędrowały pod bluzkę, gdzie spotkały delikatną skórę. To było wyjątkowe. Pierwszy raz, kiedy mogłem swobodnie eksplorować jej ciało, niczym terytorium, które dopiero zdobyłem. Jej skóra była ciepła, gładka i z każdym moim dotknięciem, wywoływała delikatny dreszcz.

Pod bluzką odkryłem, że nie miała na sobie biustonosza. To była dla mnie wolność od wszelkich zakazów i ograniczeń. Byliśmy teraz tylko my, nasze ciała, i ta niesamowita namiętność, która nas ogarnęła. Nikt nie mógł nam tego zabronić, teraz byliśmy wolni, aby podążać za naszymi uczuciami i pragnieniami. Nasze ciała i dusze stanowiły jedność, w której zakaz i zło przestały istnieć.

Uniosłem bluzkę, a ona podniosła ręce, bym mógł ją zdjąć. Gdy odsłoniłem jej ciało, mój oddech zatrzymał się w piersiach. Przed oczami rozciągał się obraz najpiękniejszej kobiety, mojej ukochanej Elizy. Jej skóra była aksamitnie gładka, jasna i nieskazitelna, odbijająca ciepły blask o zachodzące słońce. Moje dłonie nie mogły się powstrzymać od jej dotykania. Ująłem obie piersi w dłonie, czując ich miękkość i ciepło, a jej język pracował nad moim ciałem, sprawiając mi niewyobrażalną przyjemność. Moja ukochana Eliza wygięła się delikatnie, dając mi lepszy dostęp, a jej ciało zapraszało mnie do odkrywania każdego zakamarka.

Wyszeptałem słowa po hebrajsku, wyrażając swoje zachwycenie nad nią. "יפה שלי ומתוק"* - "Moja piękna i słodka". Nie mogłem się powstrzymać przed wyrażeniem swojego zachwytu nad nią, nad jej pięknem i niewinnością, którą chciałem dla siebie.

Ułożyłem Elizę na łóżku i ściągnąłem z siebie koszulkę, odsłaniając moje umięśnione ciało. Nie mogła oderwać ode mnie wzroku, który pochłaniał każdy detal mojej sylwetki. Następnie zsunąłem spodnie i zostałem tylko w bokserkach gotowy, by dać jej to, czego tak oboje pragnęliśmy - naszą miłość połączoną w erotycznym tańcu ciał. Byliśmy teraz razem, wolni od wszelkich zakazów i ograniczeń, gotowi na odkrywanie nawzajem naszych pragnień i uczuć.

- Jesteś piękna — zawisnąłem nad nią, a ona delikatnie dotykała mojego ciała.

Jej palce przesuwały się po mojej skórze jak niesamowite skrzydełka anioła. Jej pocałunki były jak błogie opadanie na ziemię. Gubiłem się w tym cudownym uczuciu, gdy nasze ciała były tak blisko.

Zmienić przeznaczenie (Zakończone) Korekta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz