||31|| obietnica

2.2K 246 70
                                    

     Obaj mężczyźni wsiedli do swoich samochodów i celowo kilka razy nacisnęli na pedał gazu, chcąc, aby auto wydało z siebie ten cudowny dźwięk. MiRi cofnęła się, jednak wciąż stojąc w pierwszej linii, dzięki czemu będzie miała dobry widok na przebieg wyścigu. Zmrużyła delikatnie oczy i dostrzegła na twarzy Jeongguka delikatny uśmiech. Jedna z jego rąk wyprostowana trzymała za kierownicę.

     Po chwili skąpo ubrana dziewczyna stanęła na środku toru, trzymając w dłoni pistolet. Skierowało go ku niebu i pociągnęła za spust, wystrzelając kulę w powietrze, co było znakiem do startu. Obaj natychmiast wyruszyli, wrzucając najszybszy bieg. Szli łeb w łeb, ledwo wyrabiając na zakrętach. Szczególnie niebezpiecznie było wtedy, gdy przejeżdżali obok widowni. Do zrobienia mieli dziesięć kółek. Zasady były proste, tor również. Liczyły się inteligencja, taktyka oraz umiejętności kierowcy. Prawdę mówiąc, to osiemnastolatka po raz pierwszy miała okazję zobaczyć, prawdopodobnie, prawdziwe oblicze swojego przyjaciela. Zauważyła wtedy, jak bardzo on lubi to życie. Nie brakowało mu rozrywki, dziewczyn, pieniędzy, alkoholu ani narkotyków. Nie brakowało mu zupełnie niczego. Nic dziwnego, że nie narzekał i tak bardzo lgnął do niego.

     MiRi tak intensywnie się nad tym zastanawiała, że z refleksji wyrwała się dopiero wtedy, gdy usłyszała jak dziewczyny obok niej piszczą, że zostało już tylko ostatnie okrążenie. Brunetka uniosła więc swój wzrok na tor, obserwując właśnie driftujących kierowców. Powoli zbliżali się do mety, a ona jakby zaczęła chwilowo trzeźwieć. Prawdopodobnie przyczyną tego było świeże powietrze, przypływ adrenaliny oraz fakt, że po prostu stała w miejscu. Mimo wszystko właśnie wtedy dotarło do niej to, że prawdopodobnie to nie jest życie dla niej. Chciała rozrywki, dostała ją i naprawdę jej się to podobało. Podobał jej się również fakt, że mogła pić bez ograniczeń i tak naprawdę robić wszystko, na co tylko miała ochotę. Ale to nie było w jej stylu. To po prostu do niej nie pasowało. Wciąż chciała się zmienić, ale nie aż tak diametralnie. Chciała żyć pełnią życia, ale swojego, a nie Jeongguka. Doszła do wniosku, że okazyjnie dobrze jest się zabawiać, zaszaleć i będzie chciała to kontynuować. Ale upijanie się zupełnie nie jest w jej stylu. To po prostu do niej nie pasuje. Pomimo trudnego dzieciństwa i zapadających w pamięć zdarzeń, ona po prostu nie mogła się stoczyć. Jej świętej pamięci mama by tego nie chciała. Nie taki tor powinna obrać w swoim życiu. Nie powinna była składać takiej obietnicy Jeonggukowi, który na pewno bardzo się na tę przyjemność nastawił. Dlatego zaczęła mocno zaciskać kciuki, modląc się o to, aby przegrał.

    Ale tak się oczywiście nie stało.

     Jeongguk wygrał.

     Całe stado dziewczyn natychmiast do niego podbiegło, gratulując mu wygranej. Jedne całowały tylko jego policzek, drugie jedynie cmoknęły go w usta, trzecie namiętnie całowały, a czwarte pasowały naprzemian jego krocze. On obejmował każdą na zmianę, z pasją oddając pocałunki, wędrując swoją dużą, żylastą dłonią od ich ramion, przez talię, aż do samych pośladków.

    A MiRi jako jedyna oparła się o ścianę, przyglądając się temu wszystkiemu. Takie życie naprawdę nie było dla niej. Nie potrafiłaby być taka, jak one. Przez to, że za dużo wypiła, nagadała mu takich bzdur. Czuła się z tym okropnie. Czuła się jak szmata. Czuła się jak MiKi, której tak bardzo nie lubiła. Na samą myśl o tej dziewczynie wzdrygnęła się, kręcąc głową.

     Wzięła kilka głębokich wdechów, przez co poczuła się nieco lepiej, ale wiedziała, że rano będzie przeżywać katorgi przez kaca. Przymknęła oczy, siadając na jednym ze stołów.

— Wygrałem — usłyszała, a wszystko jakby się wtedy zatrzymało. Musiała przeanalizować to jedno słowo. — MiRi.

— Co? — automatycznie spojrzała na niego nieco przekrwionymi oczami, szybko odwracając wzrok.

— Wygrałem — powtórzył dumnie, stając naprzeciwko niej.

— Cały czas w ciebie wierzyłam — skłamała. Cały czas to stała tam zestresowana, mając nadzieję, że mu się nie uda. Wredne, ale prawdziwe.

— A teraz chcę moją nagrodę — powiedział zadziornie, ściszając przy tym swój głos. Jedną z dłoni położył na jej udzie, a swoimi wargami zaczął muskać skórę jej szyi. MiRi była totalnie sparaliżowana.

— Nie ma żadnej nagrody — powiedziała po chwili stanowczo. Bała się tego, że pieszczota zaczyna jej się podobać.

— Co? — zapytał niezrozumiale.

— Wypiłam za dużo, rozumiesz? Mówiłam bzdury, przepraszam — zebrała się na odwagę i po tych słowach, wreszcie podniosła wzrok. Chłopak odsunął się od niej o krok. Wyglądał na zdenerwowanego.

— Chciałaś rozrywki. Chciałaś żyć tak, jak ja — parsknął, przypominając sobie jej słowa.

— Ja sama nie wiem czego chcę — powiedziała pod nosem.

— Zauważyłem — pokręcił głową. — Ale ja wiem czego chcę. I tym czymś jest moja nagroda, którą mi obiecałaś.

— Jeongguk, ale dlaczego do ciebie nie dociera to, co mówię? Nie ma żadnej nagrody, rozumiesz? Nie zrobię ci dobrze — powiedziała jasno, obawiając się nieco reakcji chłopaka.

— No kurwa — parsknął, odchylając głowę w tył. — Nie wracam na noc do domu, także wróć taksówką, jeśli nie chcesz tutaj siedzieć.

— Co? — zmarszczyła brwi. — Ale dlaczego nie wracasz?

— Bo idę odebrać moją nagrodę u kogoś innego — wyjaśnił. — Zresztą — parsknął. — To będzie po prostu zwykła codzienność. Jak nie ty zrobisz mi dobrze, to inna to zrobi nawet dwa razy lepiej, bo ty jesteś tylko zwykłą, niedoświadczoną cnotką — dokończył złośliwie, a MiRi właśnie nie dowierzała w to, co usłyszała. Zeskoczyła ze stolika, podchodząc do przyjaciela. Zamachnęła się, mocno uderzając w jego policzek. Jej zachowanie nie było w porządku, ale on, jako osoba trzeźwa i przyzwyczajona, powinien był zrozumieć, że gdy jest się pod wpływem alkoholu, to wygaduje się różne bzdury. Zwłaszcza ona, gdzie przecież nie piła często i po prostu nie znała swoich granic wytrzymałości. A on zamiast to zrozumieć i powiedzieć, że nic się nie stało, to powiedział coś tak wręcz ohydnego. Coś, co bardzo ją zraniło.

— Może po prostu nie jestem jak one wszystkie? — zapytała retorycznie, spoglądając na jego zaczerwieniony policzek. — Nienawidzę, gdy się tak zachowujesz i mówisz takie rzeczy — dodała po chwili, odwracając się szybko na pięcie i po prostu odeszła.

     Nie była pewna, czy uda jej się dotrzeć na tę główną ulicę, która była przerażająca. A teraz, gdy miała wypite, chodzenie w takiej okolicy było fatalnym pomysłem. Była młodą, atrakcyjną i drobną dziewczyną, a złych ludzi było tam na pewno bardzo dużo. Zwłaszcza w nocy. Cholernie się bała, ale na pomoc ze strony swojego przyjaciela nie mogła liczyć. On by nawet palcem nie kiwnął, gdyby ktoś ją krzywdził tak, jak wtedy, gdy MiKi zaczęła ją po prostu obrażać.

     Postanowiła więc zaryzykować. Zadzwoniła po taksówkę jeszcze zanim weszła do tego przerażającego, ciemnego tunelu z ogromną ilością schodów. Z racji tego, że Seul to duże miasto, a ona znajdowała się na jednym z jego końców, to na pewno sobie przez jakiś czas poczeka.

     Pozostaje tylko jedno pytanie.

     Czy się doczeka?





//

mordy, chill
nie zrobię z niej łatwej szmatyXD

nie wiem czy dodam jeszcze jakiś next przed piątkiem, ale będę starała się teraz wrzucać rozdziały nieco częściej, ponieważ rok szkolny na szczęście dobiega końca

i może w końcu zrobię jakiś maraton, ale nic nie obiecuję

mam nadzieję, że nie ma żadnych błędów, ale jest późno, także wybaczcie hahah

Compton | j.jk ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz