DZIESIĘĆ, o *cenzura*, pali się.

10 1 0
                                    

Czwartek jak to czwartek. W wakacje, rzecz jasna. Młodzież lata po mieście z kolorowymi włosami, głośnikami i fajkami między palcami lub w ustach, zmieniając je na szybkie całusy z połówką (szczęściarze) lub tak o, po prostu (zwykli ludzie). Wiecie, idziecie i po prostu czujecie, że to będzie wspaniały dzień. Wszędzie uśmiechnięte twarze, latające pajęczyny, zapach szczęścia, gorąc, pojedyncze chmurki, plaże, zakupy - to wszystko sprawia, że chce wam się iść przed siebie i się szczerzyć. No, wy, ja (my), ale nie on. 

Ten jak idzie widzi papierosowy dym, ludzi bez wyrazu, z niespokojnymi oczami, pszczoły mu latają koło nosa, słyszy tą dudniącą muzykę, każda z innej strony, wycie dzieciaków i rówieśników, czuje w powietrzu alkohol, tłuszcz, przerażenie matek, na ulicy dostrzega miotające się dusze kotów i lisów, potyka się o śmieci i ma ochotę puścić pawia, kiedy widzi  w kątach te... Jedwabiste szmaty liżące się z łamaczami serc. Tylko zatrzepocz rzęsami, a ten jest twój. Tylko pokaż portfel, a ta jest twoja. Tak za każdym razem. Ciągle widzi to samo, niezależnie od pory roku, dnia tygodnia i godziny (choć w zimę i noc się chowają po domach).

Więc szedł, patrząc ludziom w oczy. Szukał w nich czystych kartek, bo brudów widział w tych sztucznych spojrzeniach za dużo. I rzadko coś znalazł. 

Znów ten stan, kiedy mam ochotę szepnąć ludziom (bo szept jest głośniejszy niż wrzask), że w ten sposób wychowują samobójców.

Znów potknął się o papier. Kucnął, podniósł go i zaczął się śmiać. W duchu, wiadomo. Trzymał w ręce zdjęcie palącego się budynku. Budynku, o którym wspomniał na lekcji, kiedy pytali co by zmienił i jak.

- Ten budynek, spaliłbym go.

No, a jak o nim kiedyś wspomniał oraz dodał, że podpaliłby go, to wiadomo, że to on. Bo to nie tak, że ktoś może chciał wkopać czy coś, albo, że przez przypadek ktoś coś wykombinował z płomieniami. Ciekawe czy Morgana Robertsona też posądzono o zatonięcie Titanica, o, lub Stanisława Lema o roboty.

To od tamtej pory oprócz pedofila-porywacza, porywacza-złodzieja mówili o nim też wandal, zbrodniarz i zdrajca. Bo budynek cenny i pewnie ktoś go nasłał, hatfu.

Oczywiście nic mu nie udowodniono, ale to ludzie, błagam was, co ich logiczne argumenty? Szczególnie dorosłych. Plotki i teorie górą, juhu!

Nie jestem pod wrażeniem. Mogliby wymyślić coś lepszego. Lub pokombinować coś z monitoringiem i świadkami. Głupcy.

Księga RozpaczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz