Prolog

1.2K 36 1
                                    

PROLOG

Średniego wzrostu blondynka, szczupła, szła jedną z tłoczniejszych ulic NY. Była ubrana w białą koszulę bez rękawów, spodnie w czerwono czarną kratę i ciemnozieloną, długą kurtkę. Na uszach miała duże białe słuchawki, z których głośno wylatywała melodia Nirvany Lake of Fire. Szła w stronę jednego z klubów. Czuła czyjś wzrok na sobie. Obróciła się za siebie, i zobaczyła wysokiego blondyna w czarnych okularach, ubranego w czarne rurki, koszulę w kratę i stare, znoszone vansy. Uznała, że to zwykły przechodzień i szła dalej, pewna siebie. Nie chciała dawać sobie nadziei, że to właśnie na nią patrzy się chłopak. Dziewczyna zatrzymała się przed klubem i wyłączyła muzykę. Kiedy weszła, usiadła przy najbliższym barze i  zamówiła szklankę wody. Nie piła alkoholu, nie lubiła jego zapachu i smaku. Z kieszeni spodni wyciągnęła paczkę miętowych i cienkich papierosów. Wzięła jednego lecz po chwili zorientowała się że nie ma ognia. Nagle usłyszała koło siebie męski, ciepły głos.

-Masz…- powiedział chłopak, podając jej zapalniczkę.

- Dzięki… Hej, czy ty za mną przypadkiem nie szedłeś ?- zapytała dziewczyna zaciągając się dymem.  Chłopak zdjął swoje ciemne okulary, ukazując błękitne oczy.

- No, może, a co?- rzucił- Mogę jednego?- dodał po chwili. Dziewczyna wyciągnęła do niego paczkę i pokiwała głową. Przypatrywała się jego kolczykowi w dolnej wardze. Nie wiedziała dlaczego ale, kiedy patrzyła na usta chłopaka i widziała jak kolczyk poruszał, wzbudzało to w niej jakieś dotąd nie znane uczucie.  Zaciągnęła się jeszcze raz dymem, a grzywka spadła na jej prawe oko.

- Nic tak się pytam, zresztą Alex jestem…- powiedziała wypuszczając dym z ust. Uśmiechnęła się i ukazał aparat na zębach.

- Luke, miło mi- odpowiedział.- Czemu jesteś sama?- zapytał z ciekawością. Przeważnie dziewczyny nie przychodziły do tego klubu po szklankę wody i zapalić papierosa. Nie przychodziły do klubu ubrane tak „normalnie”.

-A z kim miałam przyjść? Nie mam przyjaciół, chłopak. Mieszkam sam.- powiedziała, a uśmiech z jej twarzy upłynnił się tak samo jak dym który wypuszczała po każdym zaciągnięciu. Chłopak nic nie odpowiedział.

-Idziemy do mnie czy do ciebie?- zapytał Luke i położył ręce na jej kolanach. Dziewczyna wyraźnie wyglądała na zniesmaczoną całą tą sytuacją.

-Co? Nie jestem jakąś pierwszą lepszą panną, którą można przelecieć, za ładny uśmiech.- Chłopak spojrzał na nią pytająco i wyprostował się.- Nawet mnie nie znasz!- krzyknęła.

-Hej, hej, ja  nie o tym… Właśnie dlatego chce stąd iść, bo nie słyszę co do mnie mówisz…- powiedział i obrócił ponownie krzesło dziewczyny w swoją stronę.- To nie tak jak myślisz.- dokończył i wstał podając jej rękę aby mogła wstać razem z nim. Wyszli z klubu, dziewczyna otrzęsła się, było jej zimno. – Do mnie jest bliżej…- powiedział Luke i pociągnął za sobą Alex, i splątał jego palce z jej palcami.  Dziewczyna wyglądała na lekko zszokowaną, ale na jej ustach pojawił się lekki uśmiech. Kiedy dotarli do kamienicy gdzie mieszkał Luke, dziewczyna zatrzymała się i powiedziała-

-Na pewno? Ale nie jak nie chcesz to nie musze iść z tobą…- i poprawiła grzywkę.

-Nie mam mowy idziesz ze mną…- odpowiedział chłopak i złapał ja za rękę jeszcze mocniej. Weszli do jego mieszkania, na twarzy dziewczyny zagościł grymas zniesmaczenia, spowodowany widokiem brudnego otoczenia. – Sorry, że taki bajzel, ale wiesz nie spodziewałem się gości.- Alex, zmierzyła wzrokiem chłopaka i usiadła na kanapie.- No to opowiadaj o sobie…- dokończył i usiadł koło niej.

- No więc tak, mam na imię Alex Yellowstone …- zaczęła ale Luke jej przerwał.

- Jak ten park narodowy, fajnie…- wtrącił i nie chciał jej już przerywać.

DANGER! Zone of love! l.hWhere stories live. Discover now