『1』

41 4 9
                                    

Od dziecka wmawiano Taehyung'owi, że chłopaki nie płaczą.

W szczególności jego ojciec. Od lat służył w wojsku, a doświadczenia, które stamtąd wynosił, przekazywał mu już od uzyskania jego pełnej świadomości. Uważał, że to najlepsze wyjście dla chłopaka, aby w przyszłości, jak twierdził nie był tym jednym mazgajem i przegrywem, którym wszyscy mogą się zabawić. Jego matka natomiast poddała się woli ojca.

Takim właśnie sposobem Taehyung nigdy nie płakał, a nawet przestał okazywać jakiekolwiek emocje.

Skoro da radę nie płakać, to da też radę uciec innym uczuciom. To właśnie sobie wmawiał.

Jego twarz przybrała wyraz obojętności. A ciało stało się słabe, ponieważ mniej spał i jadł. Z dnia na dzień zamykał się bardziej w sobie, czując coraz większy natłok myśli. Tych złych myśli, ale przecież nie mógł płakać, jego ojciec byłby zły. On byłby zły na siebie, a potem byłby zły, że jest zły bo nie może nic czuć. Nie może złamać zasady, którą ustalił sobie w wieku siedmiu lat.

Co noc toczył wewnętrzną walkę ze sobą, aby następnie pójść do szkoły tylko po to by tam posiedzieć kilka godzin nic nie robiąc, a potem wracał, zamykał się w pokoju, siadał na łóżku i wpatrywał się w tak dobrze znane mu okno.

Nie był jak typowy nastolatek. Nie szukał przyjaciół czy miłości.

Jego rodzice widząc to kupili mu nawet pieska, i kiedy się przywiązał do niego ucieszyli się, że będzie lepiej.

Niestety zwierzątko, pewnego dnia musiało odejść, a Taehyung słysząc to, skinął głową i wrócił do swojego pokoju.

Dzisiaj chłopak kończył dziewiętnaście lat. Jego urodziny były zawsze wyprawiane dla najbliżej rodziny, ponieważ Taehyung nie miał nikogo innego. Nie chciał.

Może gdzieś w głębi duszy czuł, że tego potrzebuje, ale nie mógł. Musiałby okazać uczucia. Tego nie chciał najbardziej. Zawiódł by wszystkich, a to byłaby katastrofa.

Jego przyjęcia urodzinowe zawsze wyglądały tak samo.

Pokój wypełniony śmiechem rodziców, słuchających kolejnej opowieści cioci, która aż do wyjścia nie potrafiła być cicho. Jedni dziadkowie rozmawiający z drugimi dziadkami. A pośrodku Taehyung, dziubiący widelcem urodzinowy tort.
To nie tak, że nikt z nim nie próbował rozmawiać. To on nikogo nie słuchał.

Chłopak miał już tego dosyć. Z samego rana wyszedł z domu, i zaczął iść przed siebie. Sam nie wiedział gdzie chce iść. Lecz ostatecznie jego nogi doprowadziły go na dworzec kolejowy.

Siedział tam jedną godzinę, dwie, trzy... 

Naliczył tego dnia około pięćdziesięciu kursów; kilka gołębi, czekających na jedzenie; kilka par; kilka dzieci; kilka płączących dzieci.

Tego ostatniego nie mógł znieść. Chciał, aby jak najszybciej stamtąd zniknęły.

W końcu nastał wieczór. Taehyung wyciągnął komórkę, aby sprawdzić godzinę. Właściwie tylko po to ją miał. No i oczywiście do kontaktowania się z rodzicami.

Zobaczył na wyświetlaczu masę nieodebranych połączeń i wiadomości. Jednak tym razem jego celem było tylko zorientowanie się w czasie, więc zignorował powiadomienia, a następnie zablokował urządzenie i schował je do kieszeni.

Spojrzał na tablicę informacyjną i dostrzegł, że ostatni pociąg tego dnia ma być za dwadzieścia minut.

~To moja szansa - pomyślał, a następnie wstał z ławki, na której siedział już tyle czasu i podszedł do krawędzi peronu.

Odczuwał lekki strach, ale przecież to tylko jeden krok i po wszystkim, prawda?

Patrzył w ziemię, zastanawiając się czy na pewno tak ma się to skończyć.

Zdecydował.

A kiedy usłyszał dźwięk sygnalizajuący, że pociąg nadjeżdża, westchnął, a następnie cofnął się.

Wziął mały rozbieg i w tym momencie poczuł czyjeś silne ręce oplatające go w tali, odciągające jego ciało na bok tym samym, ratując go.

Nie wiedział jak się czuć. Nie mógł być zły, nie mógł się cieszyć, nie mógł się rozpłakać.

......................................................................
Tak wiem, kolejne opowiadanie 😁😂❤️

mam nadzieję, że wam się spodoba ❤️

boys don't cry | vkookWhere stories live. Discover now