¶7¶

56 8 0
                                    


- Czy przeszkadza Ci muzyka? - zapytał Jimin, kiedy w głośnikach samochodu rozbrzmiała jakaś przyjemna melodia. Pokręciłam głową, ponieważ nie wyobrażałam sobie, że mogłabym gdzieś jechać bez włączonej muzyki. Muzyka to moja druga miłość zaraz po jedzeniu. Albo w sumie są na równi.

Wyjeżdżamy z parkingu. Niebo zaraz zrobi się całkiem ciemne. Ściągnęłam czapkę z daszkiem, który trochę ograniczał moją widoczność, żeby podziwiać kolorowe miasto. Gdy wyjechaliśmy na główna ulice, wysokie budynki z neonowymi napisami i bilboardami oplatały nas z dwóch stron. Widok był naprawdę imponujący. Tokio wieczorem rozjaśnione było tysiącami swiatełek a spokojna muzyka nadawała klimatu.

- Nie ściągaj czapki. Przez całą droge, dopóki nie wrócimy musisz być zasłonięta. - głos Jimina wyrwał mnie z zamyślenia.

- Okej. To gdzie jedziemy? I co ja tutaj robię? Możesz dokończyć się tłumaczyć - zapytałam. Byłam bardzo ciekawa odpowiedzi.

- Jadę do znajomego, pilnie czegoś ode mnie potrzebuje. - powiedział i zamilkł na chwilę. Popatrzyl na mnie i wziął głęboki wdech. - Kiedy kazałem Ci przyjść pod kawiarenkę, nie myślałem logicznie. Coś jakby mną zawładneło i palnąłem głupotę. Potem poszedłem do Ciebie. Nogi same mnie prowadziły. Kiedy zobaczyłem, że upadłaś... spanikowałem. Pobiegłem do Ciebie i próbowałem obudzić, ale w ogóle nie wstawałaś. Nie mogłem Cię wziąć do szpitala bo bałem się, że mnie rozpoznają. Stwierdziłem, że to tylko chwilowe, wzięc wziąłem cię do hotelu, w którym akurat byliśmy z hyungami. Kiedy przyszedłem powiedzieli mi, że niedługo wjawi się nasz szef. Powiedział, że zaraz lecimy do Tokio. Mieliśmy trochę wolnego, dlatego stwierdził, że polecimy tam żebyśmy odpoczęli a on załatwi swoje sprawy. Nie wiedziałem co robić. Nie mogłem zostawić Cię nieprzytomną a też bez powodu po prostu zostać. Chłopcy zaczęliby coś podejrzewać. Za to wziąłem prywatny samolot i załatwiłem hotel. Myślałem, że to się nie uda ale jednak.. jak z jakiegoś filmu. - zaśmiał się wpatrując w drogę.

Słuchałam wyłapując każdy szczegół. Byłam w szoku.

- I tak bez pytania po prostu zapakowałeś mnie do samolotu. - powiedziałam niedowiezajac.

- Nie miałem innego wyjścia. - wytłumaczył, ale zaraz wtrąciłam. - Miałeś. Mogłeś mnie zostawić albo dalej próbować obudzić. Myślałeś w ogóle o tym co będzie jak się obudzę? Czy nie wpadnę w panikę, że jestem w innym miejscu? Jak na moje zniknięcie zareaguje rodzina? - powiedziałam z wyrzutami. W prawdzie nie mieszkam w Seulu z rodziną. Dzielę małe mieszkanko z siostrą, która od dłuższego czasu studiuje w Korei. Poszłam w jej ślady i robimy to razem tyle, że jest na 4 roku a ja na 1.

- Działałem pod presją. Cały czas próbowałem Cię obudzić ale spałaś jak zabita. Miałaś lekko przyspieszone tętno ale nie było gorączki na szczęście. Dopiero kiedy przylecieliśmy do Tokio zaczęłaś się budzić. Szybko ogarnąłem hotel i pojechaliśmy do niego. Zaniosłem Cię do pokoju i po paru godzinach się obudziłaś. - powiedział. To wszystko zajęło kilka ładnych godzin. Ale narobiłam mu problemów.

- Przepraszam. - powiedziałam. Nagle odwrócił głowę w moją stronę. Był wyrazie zdumiony tą odpowiedzią. Boże tyle się wydarzyło. W życiu nie pomyślała bym że kiedyś może się coś takiego stać. Prawie o tym zapomniałam, że pędze sportowym, czarnym samochodem przez Tokio z Jiminem... to jakiś kosmos. - Ale po tym jak się obudziłam to co w Ciebie wstąpiło? - zapytałam. Bardzo niechętnie chciałam wracać do tego wydarzenia ale muszę wiedzieć czemu Jimin to zrobił. I czemu ja.

- Mówiłem już. Nie panowałem nad sobą. - jego dłonie mocniej zacisnęły się na kierownicy. Widać było, że głupio mu za tamto. - I nie przepraszaj. Rozumiem, że zemdlałaś przeze mnie więc to moja wina. - powiedział a ja miałam ochotę go zdzielić.

- Wcale nie przez Ciebie! Źle się poczułam po prostu. - nagle na moje policzki zaczęły napływać gorące rumieńce. Jimin cicho zachichotał.

- Okej, okej jak najbardziej Ci wierzę. - powiedział śmiejąc się lekko ale zaraz spoważniał i oznajmił: - Jesteśmy prawie na miejscu. Zostaniesz na chwilę w samochodzie. Nigdzie nie wychodz ani nie ściągaj czapki i maseczki. Powinienem to załatwić w ciągu paru minut. - zajechaliśmy właśnie na parking jakiegoś hotelu. Ten również był bardzo luksusowy. Jimin wyłączył silnik i włożył okulary. Nie było mu prawie widać twarzy ale i tak wyglądał wspaniale. Wyszedł z samochodu dając kluczyki podchodzącemu człowiekowi w garniturze. Pewnie szofer, taki jak w tamtym hotelu. Spoko, czyli znowu czekam. Ale tym razem mnie nie zamknął.

***

Nie miałam pojęcia jak zabić czas więc przełączałam stacje po kolei szukając fajnej piosenki. Byłam okropnie głodna. Nie jadłam nic odkąd wyszłam wtedy z domu i spotkałam BTS pod hotelem. Teraz głód stał się nie do zniesienia. Ale przecież nie mogę nigdzie wyjść i nie mam też pieniędzy. Ciekawe czy moja siostra zauważyła, że mnie nie ma. Pewnie nie bo siedzi ciągle z nosem w książkach. Nigdy nie miała dla mnie czasu. Nagle z moich myśli wyrwał mnie blask świateł samochodu wjeżdzającego na parking. Zsunęłam się niżej na fotelu, żeby nikt mnie nie zobaczył. Kątem oka patrzyłam kto wysiada z czerwonego, sportowego pojazdu. Moje serce momentalnie przyspieszyło, kiedy zorientowałam się kim są te osoby. Nie mogłam się mylić. Kim Taehyung i Jeon Jeongguk opuszczają samochód kilka metrów ode mnie. Chłopcy wyjmowali jakieś torby z bagażnika śmiejąc się do siebie. Swoje klucze również przekazali mężczyźnie w garniturze. Nagle Tae odwrócił się w stronę, gdzie stał samochód Jimina. Ze mną w środku. Jego pytający wzrok powędrował na Jungkooka. Serce mi zamarło, kiedy zaczęli iść w moim kierunku.

~~~

Mam nadzieje, że kolejny rozdział się podoba i zostawisz coś po sobie ^_^

Impossible love | Jimin |Where stories live. Discover now