13. Spójrz lepiej w dół, Johnson.

35.1K 1.1K 1.6K
                                    

Przyglądałam się dużemu, zniszczonemu napisowi, czując jak niepokój narastał wewnątrz mnie, a suchość w gardle nieprzyjemnie drażniła przełyk

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



Przyglądałam się dużemu, zniszczonemu napisowi, czując jak niepokój narastał wewnątrz mnie, a suchość w gardle nieprzyjemnie drażniła przełyk. Wokół mojej osoby panowała niezbyt zachęcająca atmosfera, a ja wręcz czułam na skórze, jakby wszystko w tym miejscu się zatrzymało. Zaczęło mi lekko szumieć w głowie i nie powiem, że nie oddziaływało to na reakcje mojego organizmu, bo szczerze byłam przerażona. Wyklinałam się w duchu za to, że opuściłam ciepłe łóżeczko, przyjeżdżając gdzieś, gdzie chyba dokonają na mnie mordu.

Wesołe miasteczko leżące na obrzeżach miasta Stanford, kiedyś naprawdę tętniło życiem. Było to miejsce gier i zabaw, do którego ciągnęło wszystkich, i które odwiedzały rodziny ze swoimi pociechami, nie chcąc go nawet opuszczać. To w nim zapominało się o wszystkich zmartwieniach, robiąc to, na co miało się tylko ochotę, nie mogąc oderwać oczu od niezliczonych atrakcji. Dzieci głośno się śmiały, a wszędzie panował przepych kolorów, wrażeń oraz słodyczy. Ludzie kochali tu przebywać. Kochali do czasu tragedii, jaka miała tu miejsce.

Dokładnie pięć lat temu mały chłopiec wybrał się tam ze swoją starszą o kilkanaście lat siostrą. Był jak każde inne dziecko, bawiące się i cieszące z pobytu w tak niezwykłym dla młodszej populacji miejscu. Nie zrobił nic złego i niczym nie wyróżniał się spośród swoich rówieśników. Był taki sam jak każdy inny chłopczyk, będący w tym parku. A jednak to jego pas się urwał, powodując tym, iż zaliczył śmiertelny upadek.

Dlaczego akurat on?

W naszej egzystencji zbyt często kontrolę przejmują zupełne przypadki. Niekiedy mają one wspaniałe skutki, ale przeciętne jak właśnie w tej sytuacji, są one straszne i szokujące. Więc dlaczego akurat ona? Dlaczego to ona musiała wsiąść do tego pieprzonego samochodu, kiedy to ja miałam być na jej miejscu? Dlaczego jej nie powstrzymałam, pozwalając na tak doskonale zaplanowaną tragedię. Dlaczego tego nie przewidziałam? To ja powinnam w tej chwili spoczywać pod marmurową płytą. Nie ona do kurwy.

-Chodź.- powiedział zimno brunet wręcz rozkazującym tonem głosu, który nie brał pod uwagę żadnego sprzeciwu, czy chwili zawahania. Przewróciłam na jego zachowanie oczami, prychając cicho pod nosem, ale nie odezwałam się, bo to było tak bardzo w jego stylu, że nie miałam po co. Nie pytał, nie sugerował, nie prosił. On po prostu brał, co chciał, nie oglądając się za siebie i co tam pozostawi. Nie liczył się z uczuciami innych, a ty naprawdę nie miałeś pojęcia, jak daleko może się posunąć. Nie miał granic.

Collins bez zbędnego ociągania wysiadł z samochodu, co ja również uczyniłam, tyle że trzaskając trochę mocniej drzwiami, by zrobić mu na złość. Chłopak ku mojemu ogromnemu rozbawieniu natychmiastowo odwrócił głowę zaalarmowany, zaciskając szczękę i wlepiając we mnie wzrok, wyrażający jedynie chęć mordu. Uniosłam na jego zachowanie jedną brew do góry, uśmiechając się niewinnie, jakbym nie miała pojęcia, o co mu chodziło. Przez chwilę jeszcze stał w tej samej pozycji,  nie odrywając ode mnie swojego spojrzenia, ale w ostateczności na jego wargi wpłynął diabelski uśmieszek, a sama ja wiedziałam, że zapewne układał sobie jakiś plan w głowie. I prawdopodobnie nie będzie on dla mnie miły.

Breathe InOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz