- Co ona tu robi? - wysyczał, mrużąc oczy. Widziałam, że jego ręka spoczęła na różdżce, więc sama wyciągnęłam swoją. Ostrożności nigdy za wiele. - Ile słyszałaś?!

- ONA ma imię - warknęłam. - A co tu robię, to nie twój zakichany interes.

Nie skomentowałam drugiego pytania. Nie czułam potrzeby, aby się przed nim tłumaczyć. Zobaczyłam nad jego ramieniem, że Zabini kręci głową, ale było już za późno. W oczach Malfoy'a zapłonęła złość, a chwilę poźniej uniósł różdżkę.

- Nie chcecie powiedzieć? - spojrzał jeszcze na Zabiniego, ale chłopak zacisnął usta w wąską kreskę. Wzruszył ramionami. - Świetnie. W takim razie sam się dowiem. Legilimens.

Wytrzeszczyłam na niego oczy. Spodziewałam się ataku, ale nie sądziłam, że będzie próbował wedrzeć się do mojego umysłu! Co to za moda na legilimencję? Zwykła drętwota już nie wystarczy?!

Zrobiłam pierwszą rzecz jaka mi przyszła do głowy- uniosłam różdżkę i krzyknęłam "protego!". Chwilę później kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie.

Siła zaklęcia odrzuciła mnie w tył i wpadłam na ścianę, a w oczach Malfoya ujrzałam zdziwienie przemieszane w przerażeniem. Chwilę później mój umysł zalała fala wspomnień.

Malfoy idzie ciemnym korytarzem. Otrzymał zadanie, przerażające zadanie, ale wiedział, że musi je wykonać. Nie może stchórzyć...

Katie Bell unosi się w powietrzu, targana silną klątwą. Obserwuje to z boku, a jego serce staje w gardle. Przerażenie...

Stoi na skraju lasu i obserwuje lot małej płomykówki. Wysyła raport z powierzonej misji. Wie, że nie może robić tego z zamku, gdzie Snape obserwuje jego każdy krok...

Biegnie do łazienki, jego serce przepełnia beznadzieja. "Nie uda się, nie uda się...". Ma wrażenie, że już nigdy nie będzie dobrze. Z oczu spływają mu łzy. Bezgraniczna rozpacz...

Niewidzialne ostrza tnące jego ciało. Ból, strach, ulga... wszystko się skończy.

Kolejne obrazy zaczęły się formować na skraju mojej podświadomości, lecz nagle zniknęły. Zdezorientowana rozejrzałam się dookoła. Leżałam za drzwiami, obok mnie było przewrócone krzesło. Musiałam je strącić, gdy odrzuciło mnie do tyłu. Po drugiej stronie pomieszczenia stał Malfoy podtrzymywany przez Zabiniego. Ciężko dyszał i wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć, ale jego oczy pałały taką niechęcią, że aż się wzdrygnęłam.

- Co tu się dzieje?! - Tym razem podskoczyłam. Dopiero wtedy zauważyłam, że w pomieszczeniu pojawiła się jeszcze jedna osoba.

Snape stał w drzwiach i obserwował nas z dziwnym wyrazem twarzy. Przesunął wzrokiem po mnie, Malfoy'u, na chwilę zatrzymując się na naszych różdżkach. Nie wiedziałam, do jakich wniosków doszedł, bo jego twarz jak zwykle pozostała niewzruszona.

- Granger, wstawaj z ziemi - zakomenderował, nie zaszczycając mnie kolejnym spojrzeniem. - Draco, ze mną. Blaise - zrobił pauzę, a ja zauważyłam, że chłopak kiwa głową, jakby samo to jedno słowo było wytłumaczeniem na wszystko. - Zajmij się tym. Idziemy.

Złapał Malfoy'a za ramię, ale ten wyszarpnął się i ruszył przodem. Zanim wyszedł, posłał mi jeszcze jedno złe spojrzenie i tyle go widziałam.

Wpatrywałam się w zamknięte drzwi, starając się zrozumieć, co tak właściwie się wydarzyło. Co zobaczyłam w jego umyśle? Co to za ważne zadanie, które musi wykonać?

... jak się nie uda to on mnie zabije... jestem pewna, że dokładnie tak to usłyszałam, gdy weszłam do klasy.

- Długo jeszcze masz zamiar się wylegiwać? - wzdrygnęłam się. Zupełnie zapomniałam, że nie jestem sama.

Klucz do szczęścia (ZAKOŃCZONE)حيث تعيش القصص. اكتشف الآن