Rozdział XVI

146 8 0
                                    

Hope

Słyszę szelest roślin i piękny śpiew ptaków, biorę wdech i czuję cudny zapach, więc uchylam powoli powieki i doznaje lekkiego szoku. Zamiast obudzić się w łóżku to budzę się na polanie, kompletnie nie wiedząc co tu robię i jak do tego doszło, że teraz znajduje się tu zamiast w domu. Szybko podnoszę się z trawy, wstajac zauważyłam iż jestem przebrana w piękną suknię. Jest ona długa i niesie za sobą falę białej tkaniny. Rozglądam się dookoła lecz nie zauważam nikogo, nikogo oprócz siebie, jestem tylko ja i otaczające mnie kwiaty, są to biało-czerwone róże, które tworzą ścieżkę do wielkiego głazu na skraju przepaści. Patrząc w tamtą stronę czuję jakąś dużą siłę, która przyciąga
mnie do urwiska, zanim postanawiam ruszyć rozglondam się jeszcze raz po polanie usianej różami i podziwiam ten piękny widok, a powiew wiatru rozwiewa  włosy mi na twarz, kiedy odgarniam je ręką zauważam, że nie są już koloru śnieżnego lecz kruczoczarne a końcówki przechodzą w brąz. Na razie dodaje to do nieistotnych faktów i ruszam nie pewnie ścieżką, gdy jestem już koło głazu zauważam, że chmury zbierają się w jedno miejsce, postanawiam to zignorować i wchodzę na skałę, a widok jaki tam zastaje zapiera dech w piersiach, chmury przysuwają się tak, że w końcu zakrywają mi całe otoczenie
- Czyżby było to niebo? - wyrywa mi się nieświadomie z ust lecz nagle słyszę damski głos ze strony przepaści
- Tak, lecz to jeszcze nie twój czas Hope - głos był łagodny i delikatny, wzrokiem szukam właścicielki tego głosu lecz nie zauważam nikogo. Nagle między obłokami zauważam ruch, następnie za nich bije oślepiajace światło z którego
wychodzi biała wilczyca jest identyczna jak moja tylko ta jest o wiele większa
- Czemu tu jestem i kim ty jesteś? - słowa same wylatują z moich ust lecz nie oczekiwałam takiej odpowiedzi
- Jestem Lea, twoje poprzednie wcielenie. Znajdujesz się tu by dowiedzieć się tego czego nikt ci nie powie. - Nie wiedziałam co odpowiedzieć lecz i tak wysuwa mi się pytanie na które nikt nie mógł odpowiedzieć
- Dlaczego nie mogę porozmawiać z Tobą tak jak inni ze swoimi wilkami?
- Chyba zauważyłaś to, że jesteś inna - przytaknełam - Twój węwnętrzny wilk nie istnieje tak jak Lucasa... - jego imię wypowiedziała z wielkim smutkiem - Urodziliście się ze swoimi wilkami, które kształtowały i nadal kształtują wasze
charaktery. Przepowiednia, która na was ciąży nie jest stworzona po to abyście oboje umarli - Dlaczego mielibyśmy oboje umrzeć? To pytanie odrazu zaczęło mi krążyć po głowie, aż je zadałam lecz odpowiedź nie nadchodziła. Zapadła między
nami niezręczna cisza, przerwała ją Lea - Musisz dowiedzieć się również, że posiadasz dwa niezwykłe dary, za użycie każdego z nich będziesz musiała coś zapłacić, a następnie będziesz przez chwilę osłabiona. Twoja krew może uzdrawiać
rannych lecz pamiętaj aby za wiele jej nie stracić, bo konsekwencje będą nieodwracalne. Drugim twym darem jest dar zwracania życia lecz musisz pamietać, że osoba która wróci za światów nie będzie już tą samą osobą i możesz jej użyć
raz na pięć lat i tylko jedną osobę i nie możesz jej wskrzesić drugi raz.
- Jak drugi raz?
- Kiedy zginął mate twej matki ona również umarła, miała ciebie wtedy w ramionach, upadając uchroniła Cię więc kiedy jej serce zatrzymało się, twoja rozpacz uaktywniła moc i wskrzesiłaś ją. Nie była już taka samajak kidyś była inna, jedyne
co się dla niej liczyło to ty. - Łzy w moich oczach szybko powędrowały do dołu tworząc drogę dla następnych - Czarny wilk także posiada dwa dary, są podobne jego krew jest jedną z najpotężniejszych trucizn, drugi to moc przeobrażenia
się w płonącego wilka lecz może tego użyć raz na pięć lat. - Moja głowa pęka od natłoku informacji
- Co się stało, że czarny wilk Cię nienawidzi? - to pytanie zasmuciło wilczycę, jej oczy były smutne a postura skulona
- Był moim przeznaczonym, tego dnia pokłucilismy się choć już nawet nie pamiętam o co, lecz gdy obok niego pojawiła się wilczyca wtedy powiedzieliśmy o kilka słów za dużo, szał był w jego oczach. Rzucił się na nią, a ja chcąc ją
chronić odepchnełam ją i sama oberwałam prosto w serce - poczekalam aż się pozbiera - Nie było dla mnie ratunku, rana była zbyt głęboka, umarłam z jego rąk, a jego słowa były raniące. Alan. - z jej wilczych
oczu popłyneła samotna łza - Teraz gdy tu stoisz  przypominasz mi o najlepszych chwilach mego życia, pamiętaj masz jeszcze jedno wyjście oprócz walki. Teraz wracaj bo wszyscy się martwią - jej obraz powoli zanikał aż w końcu straciłam
go z oczu... Biorę głęboki wdech i otwieram oczy. Wstaje gwałtownie i rozglondam się, jestem w swojej sypialni ale nie sama, koło mnie jest Renee, Will i Aaron, przyglądają mi się ze  zmartwieniem. Pierwsza podchodzi do mnie Renee i
mocno przytula do siebie następnie zaczyna szlochać - Martwiliśmy się, spałaś jak zabita nikt nie był wstanie Cię wybudzić.
- Przecież nie było mnie tylko parę godzin - mówię trochę zdezorientowana, kobieta natomiast Odsuwa się ode mnie i patrzy jak na kosmitę, Will za to odpowiada mi
- Byłaś nieprzytomna cały dzień. - Szok to jedyne co teraz czuję, skoro spałam cały dzień to oznacza, że w nocy rozstrzygnie się mój los...

Przeznaczenie czy Przekleństwo ✔Where stories live. Discover now