Rozdział III

317 17 9
                                    

Biegłam przez ciemny las wracając ze swym łupem, na dzisiejszą kolację będą dwa zające.

Gdy dotarłam na środek lasu, ujrzałam stare opuszczone domy. Szłam między nimi rozmyślając o tym jak można było opuścić to piękne miejsce. Z rozmyślenia wyrwał mnie głos mamy, Blanka bo tak miała na imię kobieta stała uśmiechnięta w progu naszej chatki. Mama sama nią zbudowała, jest moim autorytetem,
chciałabym być tak silna jak i wytrwała jak ona.

Blanka miała trzydzieści siedem lat,
musiała wychowywać mnie sama, nauczyła mnie polować jak i wszystkich przydatnych umiejętności. Miała niską wysportowaną sylwetkę, krótkie platynowe włosy zawsze związane w luźnego koka, kobieta posiadała kremową cerę, wąskie usta, mały nosek usłany piegami, pojawiły jej się już pierwsze zmarszczki, oczy miała takie jak ja - mgliste.

Mój dom znajdował się w centrum opuszczonej wioski. Była to mała dębowa chatka, przytulna i niezaduża składała się z kuchnio-salonu,
łazienki i dwóch sypialni. Wszystkie te pomieszczenia urządzone w ciepłych barwach.

Gdy byłam już przed domem mama mnie uściskała po czym otworzyła drzwi i weszłyśmy do środka.
- Już jutro Hope twoje osiemnaste urodziny. Kiedy ty tak wyrosłaś? -
powiedziała lekko się uśmiechając, podeszłyśmy do stołu gdzie czekał na nas talerz pełen gofrów z ulubioną polewą, mianowicie karmelowa.
Jadłam tak zachłanie, że aż usłyszałam śmiech za moimi plecami.
- Spokojnie, jedz wolniej bo się udławisz. - jej głos był rozbawiony a ona sama patrzyła na mnie z rozbawieniem. Próbowałam odwzajemnić uśmiech lecz nie wyszedł ponieważ miałam pełną buzię gofrów. Po posiłku usiadłyśmy na sofie naprzeciwko kominka, mama rozplontywać mojego warkocza.
- Pamiętasz opowieść, którą opowiadałam Ci co noc jak byłaś mała?
- Oczywiście jakbym mogła zapomnieć
- Skoro tak dobrze ją pamiętasz to może tym razem ty nią opowiesz? - Skinełam lekko głową na potwierdzenie i zaczęłam opowiadać - Żyły sobie dwie watahy w obu przyszły na świat szczenięta, które były swoimi przeciwieństwami. Tylko jedno z nich mogło przeżyć. Jedna z watach postanowiła zaatakować, pragnąc zabić niemowlę tak aby ich mogło przeżyć. Lecz rodzice uratowali to szczenię, zostawiając całą watahę. Po wielu latach owe dwa wilki mają się spotkać, stoczą ostateczną walkę, która zdecyduje o tym kto przeżyje. Los zakpi z tych wilków... Nigdy mi nie powiedziałaś matko jak to się kończy, dlaczego? - Ręka jej zamarła, na moment zapadła cisza, którą przerwała nią ona
- Ty musisz dokończyć ową historię. - Powiedziała to bardzo słabym i niezrozumiałym głosem. Nie rozumiałam jej słów, ale nie chciałam zadawać jej pytań związku z tym. Kiedyś po zadanym pytaniu bardzo się zdenerwowała, nie chce jej drugi raz rozłościć. Z zamyślania wyrwał mnie jej głos.
- Hope pamiętasz dlaczego musiałyśmy uciekać i opuścić rodziną wioskę?
- Jedni mówili, że jesteśmy przekleńci i chcieli nas zabić.
- Tak bo nie rozumieli, że jesteś wyjątkowa. - I nagle przypomniała mi się książka, którą znalazłam w starej szafie w jednym z podniszczonych domów, była ona o czarnym wilku.
Postanowiłam zadać pytanie matce
- Mamo czy mogę o coś ciebie zapytać?
- Oczywiście
- O co chodzi z tą przepowiednią o czarnym wilku zwanym inaczej panem mroku?
- Skąd ty o tym wiesz i ile wiesz?
- W najmroczniejszą noc zrodzi się Alfa, pochłonięty pragnieniem władzy. Jeżeli nie podda się swojemu przeznaczeniu zesłanemu przez księżyc, przepadnie a wraz z nim cały świat. - przerwałam na chwilę - O co chodzi z tym przeznaczeniem? Czy wilkołaki istnieją? - Odwruciłam się w jej stronę, siedziała cała blada już myślałam, że zasłąbnie, nagle się odezwała
- Nie słuchaj tych bredni, wilkołaki nie istnieją tak samo jak więź księżyca. To istne bzdury. - Widziałam to, że kłamie ukrywa coś przede mną. Muszę się tylko dowiedzieć co...

Przeznaczenie czy Przekleństwo ✔Where stories live. Discover now