IX. Zazdrość

439 78 194
                                    

Kiedy następnego dnia weszłam do teatru, żaden z członków ekipy mnie nie poznał. Wszyscy posyłali mi tylko pełne zdumienia, ale i podziwu spojrzenia. Naprawdę nie wiedzieli, że ta pewna siebie blondynka to ich mała, niepozorna Faye, która, mimo że nie sprawiała wrażenia walecznej, wciąż kłóciła się z Wardem. Dopiero kiedy się odezwałam, odetchnęli z ulgą. Kilka dziewcząt z zespołu zaczęło ćwierkać, że wyglądam cudownie, że ta zmiana dobrze mi zrobiła i że teraz na pewno James przestanie mi dogryzać, bo z taką aparycją, nawet jeśli spektakl będzie słaby, przyjdą na niego tłumy, byle tylko mnie podziwiać. Nie byłam tak optymistyczna, jeśli o to chodzi, ale pozwoliłam tym trzpiotkom karmić się złudzeniami. Tak było dla mnie lepiej. 

Czułam się dowartościowana. Po raz pierwszy nie patrzyły na mnie z pogardą, jakbym była prowincjuszką, która zupełnie nie nadaje się do tej roli, a z pewnym podziwem, choć w oczach niektórych widziałam też zazdrość. 

Tylko Myra stała w kącie. Nie podobał się jej ten szum wokół mojej osoby i dobrze o tym wiedziałam. Nawet nie próbowała tego ukrywać. Ręce założyła na piersiach, usta wygięła w złośliwym grymasie, a oczyma ciskała błyskawice.

Gdy tylko tłum rozplotkowanych dziewcząt z ufryzowanymi loczkami odzianych w krótkie spodenki i buty do tańca rozszedł się po korytarzu, podeszłam do Myry. Nie chciałam, by nasza relacja ucierpiała. Jej ufałam tu jako jedynej, nie licząc Sparksa. 

— Och, kogo ja widzę? Nowa gwiazda Broadwayu, miss Lloyd we własnej osobie! — zadrwiła.

Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Czyżby była zazdrosna? Nie podejrzewałabym jej o takie uczucia w stosunku do mojej osoby. Zawsze zdawała mi się pomocna i życzliwa, chociaż... Zbyt szybko opowiedziała mi o Wardzie tamtego dnia, kiedy rozmawiałyśmy po raz pierwszy. Nigdy nie byłam specjalnie zamknięta w sobie, ale musiałabym komuś naprawdę zaufać, żeby tak się przed nim otworzyć i opowiedzieć o największej życiowej traumie. A Myra powiedziała mi o wszystkim od razu. To było dziwne. Bardzo dziwne...

— Myro, proszę cię — westchnęłam. — Nie chcę się z tobą kłócić. Dlaczego tak się zachowujesz?

— Mówiłam ci, żebyś trzymała się od Warda z daleka, a ty tańczysz, jak ci zagra. Jak każe ci pójść z nim do łóżka, to też to zrobisz?

— Po pierwsze, to był pomysł pana Sparksa — syknęłam. — A po drugie, takie słowa są okrutne. Wiesz dobrze, że nie uczyniłabym nic takiego. 

— Ale ten pomysł podsunął mu James. 

— Nawet jeśli, to co z tego? — zapytałam, coraz bardziej poirytowana.

— To, że miałaś się trzymać od niego z daleka!

— Przecież to robię. Zaakceptowałam ten pomysł, bo Sparks i Ward uznali, że to może mi pomóc w karierze, rozumiesz? Wiem, że James to okropny człowiek, ale na tym biznesie zna się dużo lepiej ode mnie, więc go słucham!

— Oczywiście, w końcu chcesz zostać gwiazdą — sarknęła, wymachując teatralnie rękoma. — Dobrze, uważaj tylko, żeby mu nie podpaść, bo zrobi z tobą to samo, co ze mną! A wtedy będzie już za późno!

Posłałam Myrze wrogie spojrzenie i wyminęłam ją. James nie odznaczał się co prawda dobrocią, ale Myra wcale nie była tak kryształowa, na jaką się kreowała. Nie chciałam z nią dłużej przebywać. Starałam się jakoś ją usprawiedliwić, przebaczyć jej. W końcu James zniweczył jej marzenia o karierze... Miała prawo być zazdrosna... Ale nie mogłam. Zrozumiałabym jeszcze, gdyby wyładowywała złość na Jamesie, ale na mnie nie miała prawa się wyżywać. 

Gdy weszłam do garderoby, odłożyłam torebkę na mały fotel i odwiesiłam płaszcz. Zaczęłam szukać mojego stroju do ćwiczeń oraz butów do tańca. Zawsze musiałam odłożyć je w inne miejsce, którego na następny dzień nie pamiętałam. Byłam okropną bałaganiarą i nie potrafiłam sobie z tym poradzić.

W blasku reflektorówWhere stories live. Discover now