... Musicie Być Teraz Razem...

1.2K 67 28
                                    

O czym marzyli ludzie w tamtych czasach? W czasie tej okrutnej okupacji? Wydaje mi się, że marzyli o tym, aby znów poczuć smak wolności.
Jakie było uczucie, gdy ich świat nagle pękł i zmienił się diametralnie? Strach. Strach przed jutrem i tym co się stanie. Jednak mimo tego uczucia było coś ważniejszego, a konkretnie zbliżenie się do drugiej osoby. Każdy chciał mieć kogoś komu ufać będzie w stu procentach i będzie miał poczucie bezpieczeństwa.
Tak od początku wojny czuł się Janek przy Tadeuszu. Każdy jego uśmiech, jego spojrzenie i gest był dla Rudego po części rutyną. Po roku od rozpoczęciu się tego koszmary ta dwójka poczuła coś do siebie i po prostu wyznali to sobie.
Szczęście trwało, ale były także i upadki, które ostatnimi czasy zdarzały się coraz częściej i chłopaki tracili ze sobą kontakt. Małymi krokami zbliżali się do końca pięknej przygody, gdy nagle jeden z ich przyjaciół odważył się sprzeciwić losowi i walczyć o ich miłość. Mimo walki za ojczyznę Dawidowski próbował naprawić kontakt Janka z Tadeuszem, ponieważ taka miłość jak ich nie zdarza się zawsze.
Był piękny wiosenny poranek, słońce wychodziło już za widnokręgu a Aleksy już przemierzał pierwsze ulice miasta, byle szybciej dotrzeć do przyjaciela.
Gdzieniegdzie mijał Niemieckie patrole, ale nawet to nie był powód do tego, aby Dawidowski przestał się uśmiechać.
Do Zawadzkiego miał kawałek drogi, więc po prostu przyspieszył, aby nie spóźnić się na spotkanie.
Po niedługiej chwili chłopaka stał pod drzwiami i zadzwonił dzwonkiem. Po kilku sekundach w drzwiach mieszkania pojawił się blondyn z uśmiechem na twarzy.

-Serwus Zośka- powiedział Alek wchodząc do mieszkania. Zawsze lubiał tu przychodzić, gdyż panowała tam taka spokojna atmosfera mimo tego, że za oknem giną ludzie.
Usiedli wygodnie w salonie czekając, aż ktoś w końcu coś powie.

-Słuchaj Tadeusz, ja widzę co dzieje się między tobą a Rudym. Chciałbym wam jakoś pomóc- powiedział spokojnie, spoglądając na chłopaka. Wiedział jak Tadeusz nie lubi, gdy ktoś wtrąca się między niego a Janka.

-Aleksy przecież nam nie da się już pomóc- powiedział ze spuszczoną głową. Było mu smutno, że wszystko co tak długo budowali mogło z dnia na dzień zniknąć i już więcej nie zawitać u progu ich serca.

-Kogo ty oszukujesz? Mnie? Siebie? Czy może Rudego? Czy ty wiesz jak wam na sobie zależy? Ubzduraliście sobie, że wam już na sobie nie zależy i tego się trzymacie, ale jednak widząc jak bardzo was do siebie ciągnie, mimo tych wszystkich trudnych sytuacji. Kto był przy tobie cały ten czas? Wiesz kto, prawda?- zapytał spoglądając na blondyna. Miał nadzieję, że uda mu się przemówić do rozumu- Właśnie Janek. Wiesz ile oddał by, aby cię nie stracić, ale ty tego nie widzisz. Ile się już nie widzieliście?

-Cztery dni- odpowiedział Zawadzki. Spojrzał na Alka i nie wiedział co mu teraz powie. Może zarzuci jakimś żartem, albo powie jak to bardzo jest nieodpowiedzialny.

-Wiesz, że przez te cztery dni mogło mu się coś stać?- zapytał i nie spuszczał wzroku z Tadeusza, w którym emocje zaczęły buzować. Teraz czuł właśnie co zrobił i w jego oczach znów zawitał strach.- Na szczęście nic mu nie jest. Widzieliśmy się wczoraj wieczorem. Widzisz teraz jak można się o kogoś bać. On boi się o ciebie nawet, wtedy kiedy jesteście razem.- powiedział. Uśmiechnął się i wstał z fotela. Podszedł do Tadeusza i spojrzał na niego z góry.

-Pomyśl o tym co powiedziałem. Będę już szedł. Serwus- powiedział, wychodząc z mieszkania Zawadzkiego. Następny cel to iść do Janka.
Słońce już było na niebie, ludzie szli szybkim krokiem.
Do jednego z mieszkań przy aleji Niepodległości zawitał Alek.
Zadzwonił dzwonkiem i po chwili ujrzał Panią Zdzisławę Bytnar w drzwiach mieszkania.
Podziwiał tą kobietę za to jak bardzo boi się o swoje dzieci i różnież za to jak dużo wkłada w wychowanie ich na dobrych ludzi.

-Dzień Dobry Pani. Janek śpi?- zapytał z wielkim uśmiechem, co Pani Bytnarowa odwzajemniła.

-Aleczku wyszedł przed chwilą. Nie widziałeś go?- zapytała i spojrzała na niego. Myślała najpierw, że chłopak robi sobie żarty.

-Może nie zauważyłem. Wie Pani może gdzie miał iść?- zapytał zdezorientowany.

-Mówił, że idzie do Tadzia- powiedziała, uśmiechając się na wspomnienie chłopaka. Bardzo go lubiła.

-Dobrze dziękuję pani. Do widzenia- powiedział i odszedł od drzwi. Zaśmiał się, że znów musi wracać na Koszykową, ale dla szczęścia przyjaciół oddałby wszystko, tak samo jak za ich życie. Bo życie dostaje się raz i trzeba je dobrze wykorzystać, nie patrząc na to, że ludzie z każdej strony próbują nas zarazić, rzucając nam kłody pod nogi.
Na szczęście od Rudego do Zośki nie było daleko i chłopak po chwili znów puka do drzwi Zawadzkiego. Tym razem w drzwiach pojawił się Bytnar z uśmiechem na twarzy.

-Serwus Janek. Wiesz byłem u ciebie, lecz widzę, że masz ciekawsze zajęcie- zaśmiał się, widząc roztrzepane włosy Janka i iskierka szczęścia w jego oczach. Wszedł do mieszkania w którym nie byli nawet milimetra kurzu. Wszystko było dalej tak jak było, gdy wychodził stąd około godziny temu.
Usiadł wygodnie w jednym z foteli, patrząc na Janka i Tadeusza.

-Już między wami jest dobrze?- zapytał. Miał nadzieję, że wyjaśnili sobie wszystko i nie będą więcej robić takich głupot.

-W pewnym sensie- odpowiedział Zawadzki, drapiąc się po karku. Spojrzał na Rudego na co tamten wyszedł z salonu. Aleksy patrzył na tę scenę zdezorientowany. Przecież mina Janka przy tym jak wchodził była jednoznaczna.

-Co znów się stało?- zapytał Alek. Nie rozumiał jak można tak wszystko pokręcić.

-No bo jest mały problem. Otóż Janek powiedział, że on musi się zastanowić.- odpowiedział Zawadzki z pewnego rodzaju zawiedzeniem. Chciał, aby wszystko znów wróciło do normy i było tak jak na początku.
Do salonu znów wszedł Bytnar i usiadł obok Tadeusza, biorąc jego dłoń w swoją. Chciał być jak najbliżej niego i nigdy już go nie opuszczać, ale z drugiej strony bał się, że ani on, ani Tadeusz mogą nie dożyć jutra.

-Janek nad czym ty się będziesz zastanawiał? Powiesz mi?- zapytał ze spokojem Dawidowski. Był zły na Janka, lecz próbował tego nie okazywać.

-Alek no jak nad czym? Przecież mamy takie czasy, że mie wiadomo czy nie wyjdziesz na ulicę i nie dostaniesz kulki w łeb. Nie chcę później cierpieć, ale w sumie to i tak bym cierpiał, ale nie chcę, aby Tadeusz cierpiał po tym jak mi się coś stanie rozumiesz? Ja robię to dla niego- odpowiedział Janek i spojrzał na Aleksego.
Między trójką zapanowała cisza, która pozwalała im wszystkim coś przemyśleć.
Byli słychać tylko ich oddechy i tykający gdzieś w kącie zegar.
Za oknem znów rozległ się dźwięk karabinu i krzyki ludzi. Chłopaki wzdrygnęli się, ale wiedzieli, że z tym akurat nie mogą nic zrobić.

-Janek wiesz, że teraz powinniście być razem.- powiedział spokojnie Aleksy z uśmiechem na twarzy. Spojrzał na chlopaka o lekko rudawych włosach na którego twarzy było widać uśmiech. Uśmiech, który potrafił roztopić serca wszystkich ludzi, ten sam uśmiech który roztopił serce Tadeusza.

-Wiem i dlatego będziemy razem- powiedział i złapał Zawadzkiego za rękę. Byli szczęśliwi, patrzyli sobie w oczy, a Aleksy patrzył na tą scenę z wielkim uśmiechem na ustach.





Witam!
Wstawiam te rozdział dzisiaj, gdyż jutro nie miałam bym kiedy.
Chciałabym powiedzieć tylko, że jutro wypada dzień aresztowania Jana Bytnara i jego ojca. Łącznie od jutra do 30 marca postaram wstawić się tutaj i w mojej drugiej książce kilka rozdziałów.
Chciałam wrócić do książki "Kamienie na Szaniec", także do filmu tego, ale również do "Akcja pod Arsenałem", ale mam jakąś blokadę i nie wiem czym jest to spowodowane.
Troszeczkę się rozpisałam, ale to już koniec.
Czuwaj!
_Bytnarowa_

Rośka~One ShotWhere stories live. Discover now